FIVE

9.7K 289 130
                                    

   Obiad miał zacząć się o godzinie 15:00. Elegancko ubrana i wyszykowana udałam się do jadalni.
   Otworzyłam do niej drzwi i zamarłam. Wszystko przygotowane było, jak na wielką uroczystość. Stół zastawiony był świeczkami, kwiatami oraz ogromną ilością potraw.
- Gdzie twój ochroniarz? - zagadnęła mnie Anna. To służąca niewiele starsza ode mnie. Kiedy było mi nudno, często przychodziłam do niej na pogaduszki i ewentualną pomoc.
- Ubiera się. - odpowiedziałam. - Pomóc w czymś?
- Nie kochana. Twoja sukienka jest tak śliczna, że chyba bym cię zabiła, gdybyś się pobrudziła. - odrzekła podziwiając ją.
   Zakręciłam się pokazując z każdej strony.
- Myślę, że byłaby na ciebie dobra. - powiedziałam. - Kiedyś Ci ją pożyczę.
- Przecież wiesz, że nie mogę.
- Owszem, możesz. Na tobie wyglądałaby o niebo lepiej. - Anna uśmiechnęła się na te słowa.
- O czym rozmawiacie drogie panie? - spytał Victor wchodząc do sali.
   Spojrzałam na niego i aż zabrakło mi powietrza. Czy on musi wyglądać tak nieziemsko? Założył na siebie smoking i nawet muszkę! Włosy postawił lekko na żel i znów wypsikał się perfumami. Zaciągnęłam się ich zapachem, po czym odpłynęłam. Czemu on tak bosko pachnie?
- O babskich sprawach. - powiedziała Anna przywracając mnie na ziemię.

   Nie mieliśmy okazji, aby dłużej porozmawiać, gdyż zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Witam serdecznie. - usłyszałam głos taty w przedpokoju.
- Już przyszli? - spytałam Victora. - Są za wcześnie.
- Są punktualnie, to ty nie masz poczucia czasu. - odpowiedział śmiejąc się.
Zatkało mnie, gdy usłyszałam jego śmiech. Jednak ten człowiek potrafi się śmiać!

   Goście weszli do jadalni i tata wskazał na mnie.
- A oto moja córka, Rachel.
- Miło nam cię poznać. - odparł potężny facet w wieku około pięćdziesięciu lat. Podał mi rękę, którą uściskałam. - Poznaj moją żonę i syna Williama.
   Kobieta przytuliła mnie na przywitanie i uśmiechnęła się przyjaźnie. Była piękna. Pomimo swojego wieku nadal tryskała energią i wdziękiem. Widać, że to kobieta z klasą.
- Wyglądasz przepięknie. Urodę to odziedziczyłaś po rodzicach. - powiedziała, na co uśmiechnęłam się i podziękowałam za komplement.
Po pani podszedł do mnie jej syn. William to wysoki i bardzo chudy blondyn o niebieskich oczach. Z twarzy wygląda na miłego i otwartego, co potwierdza jego uśmiech od ucha do ucha.
- Rachel. - przedstawiłam się.
- William. - odpowiedział, po czym podał mi rękę na powitanie.
- John, a kim jest ten młodzieniec? - spytała mojego taty mama Williama wskazując na Victora.
- To ochroniarz mojej córki. Po dosyć nieprzyjemnej sytuacji, o której wam opowiadałem, uznałem, że powinna go mieć. Dla bezpieczeństwa. - odrzekł mój ojciec.
   Po dosyć nieprzyjemnej sytuacji? Oburzyłam się na jego słowa. Przez "dosyć nieprzyjemną sytuację" straciłam siostrę. Nienawidziłam jak tak to nazywał, tym bardziej, że stało się to z jego winy. Mimowolnie przypomniałam sobie wydarzenia tamtej nocy. Zachciało mi się płakać. Nienawidzę ojca. Tak bardzo go nienawidzę.
- Twój tata bardzo o ciebie dba. Taki ojciec to skarb. - powiedziała kobieta.
- Tak, skarb. - rzuciłam z ironią. Ojciec spojrzał na mnie ostrzegawczo, na co wzruszyłam ramionami.
- Za chwilę powinni być Wilsonowie. - zmienił temat tata.

   Jak na zawołanie rozbrzmiał dzwonek.
- John, jakie masz wyczucie czasu. - zażartował mężczyzna.
- Idę otworzyć. - powiedział tata i zniknął za drzwiami.
   Spojrzałam na Victora. Już miałam dość całej tej imprezy. Ochroniarz, jakby czytając mi w myślach uśmiechnął się smutno.
- Przyprowadziłem kolejnych gości. - zawiadomił ojciec wpuszczając do jadalni niską, pulchną kobietę o rudych włosach. Za nią wszedł również niski mężczyzna o ciemnych oczach i rysach twarzy przypominających szczura. Po nich pojawiła się dziewczyna. Drobna i ruda, jak jej mama, z piegami na całej twarzy. Uśmiechała się radośnie krocząc na wysokich obcasach. Zielona sukienka do ziemi wspaniale komponowała się z jej urodą.
- Jestem Olivia. - podbiegła do mnie i mocno się przytuliła. Skąd taka drobna osóbka ma tyle siły?
- A ja Rachel. - odpowiedziałam i uwolniłam się z uścisku.
Przywitałam się też z jej rodzicami, po czym wszyscy zasiedliśmy do stołu.

Mój osobisty ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz