TEN

8.6K 285 89
                                    

   - Rachel. - usłyszałam cichy szept przy moim uchu. Mruknęłam zaspana i przewróciłam się na drugi bok.
- Rachel. - znów dobiegł mnie szept. Otworzyłam lekko oczy i zaraz je zamknęłam. Dlaczego jest tak jasno?!
- Wyłącz światło. - jęknęłam. Victor zaśmiał się ze mnie.
- Wstawaj. - chłopak odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Spojrzałam na niego. Siedział na skraju materaca. Włosy jak zwykle miał w nieładzie, a na twarzy widoczny był lekki zarost. Skrzywiłam się na ten widok.
- Ogol się.
- Zrobię to jak wstaniesz. - oświadczył.
- Ale mi się nie chce. - mruknęłam.
- To niech ci się zachce. - potargał mi włosy na głowie i wstał. Patrzyłam na niego jak sięga za klamkę i od razu przypomniała mi się nasza wczorajsza kłótnia.
- Nie myśl, że zapomniałam o wczoraj. - burknęłam zła.
   Victor westchnął ciężko i obrócił się do mnie.
- Nie wracajmy do tego.
- Ja tak nie potrafię. - odparłam szczerze. Za bardzo zależy mi na odpowiedziach.
   Chłopak przeciągnął ręką po włosach. Widać było po nim, że irytowała go ta rozmowa.
- Proszę, odpuść.
- Victor. - ostrzegłam.
- Szykuj się do szkoły. - westchnął i wyszedł.
   Dlaczego do cholerny nic mi nie powie? Mam prawo znać prawdę!

   Oburzona podeszłam do szafy. Po krótkim namyśle, uśmiechnęłam się złowrogo. Mam pomysł. Mam bardzo zły pomysł.

🖤

   - Siostra? - spytał Bruno krztusząc się kanapką.
- Hm? - mruknęłam nawet na niego nie patrząc. Może to głupie, ale mam zamiar właśnie zgrywać idiotkę, która niczego nie rozumie.
- Co ty masz na sobie? - krzyknął oburzony Patrick, który właśnie wszedł do jadalni.
- Sukienkę. Nie rozumiem, czym się tak bulwersujecie. - nadal zgrywałam głupią.
- Rachel. - zaczął Patrick. - Jeżeli to jest sukienka, to ...
- To? - spytałam.
   Patrick westchnął zrezygnowany.
- Nieważne.
- Tak właśnie myślałam. - odrzekłam.
- Młoda, ale ty nie chcesz iść tak do szkoły, prawda? - zapytał Bruno.
- A czemu nie.
- Rachel. - powiedział mój ulubiony brat. - Wyglądasz zjawiskowo. Naprawdę przepięknie, jednak to nie jest sukienka do szkoły. Wszystko Ci odsłania.
   Spojrzałam na sukienkę. Mała czarna. Fakt, ledwo zakrywała mi tyłek i była baaardzo obcisła. Dekold też miała niczego sobie. W serek, odsłaniający dużą część moich piersi. Kupiłam ją kiedyś z Claudią na zakupach. Dziewczyna też ją ma. Ubierałyśmy je na grubsze imprezy i po prostu kochałam tę sukienkę.
   Przeniosłam wzrok na Victora, który siedział koło moich braci i pił kawę. Był dziwnie spięty. Zajrzałam mu w oczy i aż wstrzymałam oddech. Patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem. Jego oczy błądziły po mnie i nie ominął ani centymetra mojego ciała. Co najlepsze, nawet się z tym nie krył!
   Przełknęłam z trudem ślinę i spojrzałam Victorowi w oczy ze zwycięskim uśmieszkiem. Zmarszczył brwi i dotarło do niego co robię i dlaczego. Pokiwał w niedowierzeniu głową i złapał się za nią.
- Rachel, masz może ochotę na jajecznicę? - zapytała mnie Anni, służąca.
- Tak, dziękuję. - uśmiechnęłam się przyjaźnie. Jako jedyna nie skomentowała mojego ubioru, a nawet nie spojrzała na mnie dziwnie. Uwielbiam tę dziewczynę.
   Usiadłam przy stole. Pech chciał, że jedyne wolne miejsce znajdowało się koło Victora. Anni przyniosła mi talerz z jajecznicą i chlebem z masłem. Podziękowałam jej i usiadłam.
   Zabrałam się za jedzenie. Jajecznica była boska! Taka jaką uwielbiam.
   W połowie śniadania poczułam, jak Victor nachyla się do mnie.
- Rachel, jeżeli mam trzymać ręce przy sobie, to posłuchaj braci i idź się przebrać. - szepnął, aby nikt inny tego nie usłyszał. Niepotrzebnie. Bruno i Patrick wyszli z jadalni pięć minut temu.
- Ale ja nie ubrałam się tak dla ciebie, tylko dla siebie. - skłamałam.
- Tak? - droczył się ze mną. Wie, że kłamię.
- Tak. - upierałam się.
- Tak? - powtórzył łapiąc swoją dłonią moje udo. Przeszedł mnie dreszcz.
- Tak. - twardo stałam przy swoim.
- Tak? - także nie odpuszczał. Dłonią sunął coraz wyżej. Złapałam gwałtownie oddech, co spotkało się z jego uśmiechem. Musiałam przymknąć oczy i złapać się stołu, aby nie poddać się jego dotykowi.
   Victor zbliżył się jeszcze bardziej, przez co czułam jego oddech na mojej szyi. Nie mogłam nic poradzić na to, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Poczułam jego usta delikatnie dotykające moją szyję. Złożył na niej pocałunek i z wielkim trudem odsunął się ode mnie.
   Usłyszałam odsuwające się krzesło i kroki sugerujące, że wychodzi z jadalni. Westchnęłam i odważyłam się otworzyć oczy. Nie było go. Zostawiłam w połowie zjedzoną jajecznicę i na miękkich nogach ruszyłam do przedpokoju. Chwyciłam czarną skórę, gdyż nagle straciłam swoją pewność siebie. Ubrałam ją i spojrzałam na siebie w lustrze. Może powinnam się jednak przebrać?
- Rachel, jedziemy. - krzyknął z dworu Victor.
   Czyli jednak się nie przebiorę. Ubrałam czarne obcasy i wzięłam torebkę. Zanim jednak wyszłam, jeszcze raz spojrzałam na siebie w lustrze. Co ja właśnie robię...

Mój osobisty ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz