▲▼ ROZDZIAŁ 3 ▼▲

88 8 0
                                    

   W ten sam dzień, w którym miał opuścić Wodogrzmoty - przyszedł do niej. W końcu obiecał. Tak strasznie bolało go serce gdy na nią patrzył, gdy w ogóle o niej myślał. Leżała na łóżku, przykryta kocem.

   - Cześć - wykrztusił z siebie.

   - Cześć Dipper - uśmiechnęła się do niego. Miała podkrążone oczy, a jej cera była strasznie blada. W dodatku ledwo było ją słychać. Mimo to brunet odwzajemnił gest. Przez myśl przeszło mu, że gdyby wybrała jego, to nigdy w życiu nie spotkałoby jej coś takiego. Miał rację, to pewne, ale niestety nawet gdyby cofnął czas, to April i tak wybrałaby Billa. Był na przegranej pozycji od samego początku.

   - Mam coś dla ciebie - oznajmił, zza pleców wyciągając bukiet czerwonych róż. - Na pożegnanie - miał ochotę płakać.

   - Jejku, dziękuję ci - dostrzegł łzy w kącikach oczu dziewczyny. - Nie musiałeś - usłyszał to załamanie w głosie.

   - Ale chciałem - wyjaśnił, odkładając kwiaty na stolik. Za chwilę przyniesie jakiś wazon z wodą. - Gdzie Bill? - Usiadł na brzegu łóżka, rozglądając się za demonem.

   - Wciąż szuka sposobu na to, aby mnie uratować - powiedziała. Miał wrażenie, że straciła już całą nadzieję.

- Na pewno mu się uda - chwycił ją za dłoń i ucałował jej wierzch.

- Nie wierzę, że właśnie to powiedziałeś - zaśmiała się, przymrużając oczy.

- Tu nie chodzi o niego, tylko o ciebie - sprostowałem. - Nienawidzę go i to się nie zmieni, ale chcę żebyś żyła - wyjaśnił. - Musi znaleźć jakiś sposób - inaczej to ja zabiję jego, dokończył w myślach.

- I nawet jeśli mu się uda, to nadal będziesz go nienawidzić, prawda? - Zupełnie tak, jakby czytała mu w myślach.

- Dokładnie - potwierdził. - To wciąż jego wina.

- Gdzie zamierzasz jechać? - Zmieniła temat, nie mając ochoty znów kłócić się z nim o to samo.

- Najpierw do Kalifornii, odwiedzić rodziców - mówił. - A potem nie wiem - wzruszył ramionami. - Coś wymyślę - wciąż trzymał jej lewą dłoń.

- Lubisz wtykać nos w nie swoje sprawy, więc nie wątpię - zaśmiała się. Lubił jej śmiech, uważał go za najpiękniejszy na świecie. Ona była najpiękniejsza na świecie. Nawet - a może zwłaszcza - teraz.

- Bardzo zabawne - zakpił.

- Mogę mieć do ciebie prośbę? - Odwróciła wzrok.

- Pewnie, że tak - nie musiała go o to pytać, zrobiłby dla niej wszystko.

- Mógłbyś pojechać też do Phoenix? - Spytała. Chciała się rozpłakać na samą myśl o tym, że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy tamtego miasta. - Mieszkałam tam wcześniej - przypomniała. - Nie ma tam nic ciekawego, ale jeśli ty tam pojedziesz... - Ścisnęła mocniej dłoń Pines'a, starając się powstrzymać łzy. - To tak jakbym ja wróciła do domu - spojrzała na niego; kiedy płakała jej tęczówki stawały się jeszcze bardziej zielone.

- Oczywiście, że mógłbym - odgarnął kosmyk z czoła blondynki. - Obiecuję, że tam pojadę - czuł, że w kącikach i jego oczu zbierają się słone kropelki.

- Dziękuję, będę wdzięczna - pociągnęła nosem.

- To drobiazg - posłał dziewczynie ciepły uśmiech.

▲▼ Somebody Wake Up My Heart ▼▲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz