- Przepraszam - cofnęła rękę, gdy chłopak podskoczył lekko na krześle. Był tak zamyślony, że głos bibliotekarki przyprawił go niemal o zawał serca. - Niestety, ale muszę już zamknąć - uśmiechnęła się delikatnie. Była naprawdę ładna. Miała różowiutkie, pełne usta i śniadą cerę bez żadnej skazy. Jej włosy w odcieniu ciemnego blondu upięte były w niedbałego koka, z którego wystawały niesforne kosmyki oraz ołówek.
- Oczywiście - odwzajemnił gest, a następnie zaczął zbierać porozwalane wokół książki. Było ich całe mnóstwo.
- Ja się tym zajmę - zabrała je od bruneta.
- Pomogę pani - zaoferował się, biorąc drugi stosik.
- Dziękuję - miała przyjemny dla ucha ton głosu. - Widzę, że bardzo ciekawią cię takie tematy - powiedziała po chwili, gdy weszli między wysokie regały. - Przejrzałeś chyba wszytskie książki na temat demonów, jakie tu mamy - zaśmiała się, a jej śmiech zadźwięczał Dipperowi w uszach, zupełnie tak, jakby już go gdzieś słyszał.
- Takie tam, dziecinne hobby - odparł, odwracając wzrok. Kobieta weszła na taborecik i zaczęła odkładać książki na swoje miejsca.
- Czy ja wiem, czy takie dziecinne - wzruszyła ramionami.
- Co ma pani na myśli? - Spojrzał na nią z zaciekawieniem. Liczył na to, że dostanie od niej jakąś podpowiedź, że go nagle olśni.
- Podobno magia to nauka, której nie potrafimy jeszcze zrozumieć - kąciki ust bibliotekarki ani na chwilę nie opadły. - A jeśli to prawda? - Dorzuciła po chwili. - Być może rzeczywiście wciąż jesteśmy zbyt zapatrzeni w siebie, żeby dostrzec coś poza tym - chłonął jej słowa jak gąbka. - Może demony kryją się wśród nas? Może są nawet tymi, których uważamy za bliskich? - Mówiła. - Nikt nie mówi, że to prawda, ale nikt też temu nie przeczy - sięgnęła po jedną z książek, które trzymał dwudziestoośmiolatek. - Prawda? - Twarz blondynki była tak blisko, że mógł poczuć jej oddech na sobie. Zauważył ten błysk w zielonkawych oczach; wcale nie opowiadała mu o tym bez powodu i od tak sobie.
- Prawda - przyznał, nieco zdezorientowany. - Interesuje się tym pani? - Zapytał, na co ta zaśmiała się cichutko.
- Oh, po prostu spędziłam tu już zbyt dużo czasu - ledwo poczuł, gdy musnęła go swoją ręką.
- Ale mówi pani tak, jakby się w tym doskonale orientowała - zauważył. Chyba miał nadzieję, że znalazł kogoś, kto zdołałby mu pomóc. Może i dorósł, ale wciąż był tak samo niepewnym sobą jak za dziecka. Zwyczajnie bał się, że nie podoła. Zwłaszcza, że nie udało mu się niczego znaleźć na temat Fene. Co jeśli moc, którą ma, nie wystarczy?
- Jestem ciekawską osobą - przyznała. Sposób w jaki na niego patrzyła... Jakby zaglądała w głąb jego duszy. Aż przeszły go ciarki. - Tak jak ty - zeskoczyła ze stołeczka, a następnie złożyła go w pół i postawiła obok regału. Otrzepała ręce oraz ubranie z kurzu, po czym posłała wypełnionym po brzegi półkom współczujące spojrzenie. - Rzadko kto z nich korzysta - oznajmiła. - Dziękuję za pomoc - posłała mu ciepły uśmiech.
- Nie ma za co - odpowiedział. - Do widzenia - skinął leciutko głową, po czym udał się w stronę wyjścia.
- Uważaj na siebie - rzuciła.
- Będę - odpowiedź wyszła od niego automatycznie, nawet nie zastanawiał się nad tym, co przed chwilą padło z ust kobiety. Opuścił bibliotekę i ruszył w stronę baru, gdzie miał się spotkać z Natalią. Spędził tu cały dzień, na próżno. Chociaż... Może nie do końca; słowa blondynki o tym, że demony są wśród ludzi nie dawały mu spokoju. Powoli utwardzał się w przekonaniu, że czarnowłosa jednak go okłamała. Nie chciał myśleć o niej w ten sposób, ale nie mógł się powstrzymać. Marszcząc brwi zanotował, żeby porozmawiać z nią o tym później.
Mimowolnie myśli Dippera wróciły do biblioteki oraz przemiłej pani, która tam pracuje. Gdyby nie fakt, że miał do czynienia z rzeczami, które inni widzą tylko w snach, to pewnie uznałby, że naczytała się za dużo książek i już jej lekko odbija. Tymczasem, analizując wypowiedź kobiety, był w stanie się z nią zgodzić. Ponad to, odnosił dziwne wrażenie, że już kiedyś ją gdzieś widział. Niemożliwe, żeby pracowała tu kiedy byłem dzieckiem - zastanawiał się. - Nie może być dużo starsza ode mnie - uznał. - Przynajmniej nie wygląda - sprostował. - Ale jej oczy... Mam wrażenie, że kiedyś już je widziałem - powoli odwrócił się w momencie, gdy ta opuszczała budynek. - Co jest? - Zamrugał z niedowierzaniem, próbując bardziej przyjrzeć się postaci schodzącej po schodach. - Przecież ona nie miała ciemnych włosów - poczuł, że dolna warga drży mu delikatnie. - Może to nie ona? - Zapytał sam siebie. - Ale przecież była sama - przypomniał sobie. - Widziałem jak druga bibliotekarka wychodziła dużo wcześniej - odtworzył w głowie tamtą chwilę, nieprzerwanie śledząc kobietę, jak coraz bardziej oddala się od swojego miejsca pracy. Stał na środku chodnika jak kołek, próbując zrozumieć co się właśnie stało. - Może ona też była demonem? A może duchem? - Spekulował. - No super - zdziwienie bardzo szybko zaczęło przeradzać się w złość.
I wtedy zobaczył ją, i jego dłonie, które nieświadomie zaciskał - rozluźniły się. Stała tam, w połowie schodów, uśmiechając się i - o mój Boże - machając do niego. Chyba tracę rozum - zakpił, czując, że po policzkach zaczynają spływać łzy. Serce kołatało mu w piersi, ale mimo wszystko usta miał wykrzywione w dziwnym uśmiechu. - Przecież ona nie żyje - jakby kompletnie nieświadomy zaczął pomału iść w stronę dziewczyny, aby następnie zacząć biec. Lecz nim do niej dotarł, ta puściła mu oczko i rozpłynęła się w powietrzu. Znów ją straciłem - zrozpaczony zatrzymał się na środku ulicy i stał tak, czując, że opuszczają go wszelkie chęci do czegokolwiek, dopóki ktoś nie zaczął na niego trąbić. Wolno obracając głowę spojrzał na nadjeżdżający samochód, wahając się przez chwilę.
Dlaczego wciąż za nią gonię? - Szedł z rękoma w kieszeniach, tępo wpatrując się w chodnik. Był na siebie wściekły. - Ona nie żyje. - Powtórzył. - A nawet jeśli, to co z tego? - Prychnął. - Ma przecież Billa. - Gdyby tylko mógł się go pozbyć za wczasu... Może, nie, na pewno wszystko potoczyłoby się kompletnie inaczej. Byliby teraz razem, tworzyliby szczęśliwą parę, albo nawet rodzinę. Gdyby wybrała jego, żyłaby. Westchnął ciężko, przymykając oczy. Od tego wszystkiego bolała go już głowa. - Otrząśnij się - potrzepał nią lekko. - Powinieneś przestać za nią gonić. - Upomniał się. - Jest snem, marzeniem, wytworem twojej wyobraźni - wyliczał, ale serce wciąż nie chciało słuchać rozumu, który miał rację. - To co się stało przed chwilą, to też tylko wytwór twojej wyobraźni. - Próbował sobie to jakoś racjonalnie wytłumaczyć, ale coś wyraźnie nie chciało uznać tej odpowiedzi. - Skup się na rzeczywistości, Dipper. - Podniósł głowę. Dostrzegł Natalię, siedzącą na schodku przed drzwiami do baru. Z rękoma opartymi o kolana, podpierała głowę, patrząc gdzieś przed siebie.
Tylko czym właściwie jest ta rzeczywistość? - Uśmiechnęła się do niego, jak tylko zobaczyła, że się zbliża. Nie odwzajemnił gestu.

CZYTASZ
▲▼ Somebody Wake Up My Heart ▼▲
FanfictionDipper opuszcza Wodogrzmoty. Dochodzi do wniosku, że oprócz siostry i wuja nic go już tu nie trzyma, a poza tym to powinien zwiedzić trochę świata. Tak więc wyrusza na poszukiwanie nowych przygód, które w gruncie rzeczy miały mu pomóc zapomnieć o ni...