- Wybacz, że kazałem ci tak długo czekać - brzmiał strasznie beznamiętnie. Bez trudu odgadła, że coś go gryzie.
- Nic się nie stało - odparła. - Niedawno skończyłam zmianę - oznajmiła, podnosząc się. - Jak poszło? - Poprawiła koszulkę.
- Strata czasu - westchnął, uciekając od niej wzrokiem. Trochę się wahał, czy aby na pewno ją o to spytać. - Niczego nie znalazłem - kątem oka obserwował reakcję dziewczyny.
- Naprawdę? - Wyglądała na zszokowaną, mimo iż doskonale wiedziała, że tak to się skończy.
- Wygląda na to, że nikt inny nie miał z nim do czynienia - westchnął, delikatnie wzruszając ramionami. - Poza tobą - dodał. Przeszły ją ciarki, chyba czuła, że zaraz nastąpi coś nieprzyjemnego.
- Czyli nic nie wiemy - mruknęła zawiedziona.
- Natalia - podniosła wzrok, patrząc na niego. - Muszę o to zapytać - czuł, że głos mu jakby drży. Naprawdę chciał wierzyć, że fioletowooka mówi prawdę. - Na pewno niczego przede mną nie ukrywasz? - Wydusił wreszcie; to było sto razy bardziej trudniejsze niż przypuszczał.
- Co? - Ciężko było jej udawać oburzoną. - Nie ufasz mi? - Spytała zaskoczona.
- Pytam - zamknął oczy, biorąc głęboki wdech - bo nie mamy żadnego punktu zaczepienia - wyjaśnił. - Może, nie wiem, nie chcesz mi o czymś powiedzieć? - Machnął rękoma.
- Naprawdę tak myślisz? - Głos czarnowłosej brzmiał tak, jakby naprawdę zabolał ją fakt, iż Pines podważa jej wiarygodność, podczas gdy ona tylko czekała, aż wszystko wyjdzie na jaw. - Tutaj chodzi o moje życie! - Pisnęła; zaskakujące było to, jak dobrze potrafiła grać.
- Wiem, ale-
- Nie ma żadnego ale Dipper. - Przerwała mu. - Powiedziałam ci wszystko, co wiedziałam. Nie rozumiem, jak możesz myśleć, że cię okłamałam. - Oznajmiła, odwracając się i szybkim krokiem ruszając przed siebie.
- Cholera. - Syknął pod nosem, ruszając za nią.
Co. Ty. Kurwa. Robisz? - Zapytała samą siebie. - Jak możesz tak perfidnie kłamać mu w żywe oczy? - Była sobą rozczarowana. - Nie powinnaś, nie możesz tak robić, Natalia! - Już niemal biegła.
- Ale ty się uczuciowa zrobiłaś - usłyszała czyjś prześmiewczy głos w głowie. - Dawniej by cię to bawiło - dodał.
- Spieprzaj. - Odwarknęła.
- Jesteś żałosna. - Stwierdził. - Przyznaj - mruknął - tak naprawdę się go bałaś, prawda? - Rozbrzmiewał w jej umyśle jak echo. - Bałaś się, że Fene pewnego dnia cię przewyższy, mam rację? - Prychnął. - Oczywiście, że mam! - Nie mogła go w żaden sposób uciszyć. - Trzęsłaś się jak galareta, na samą myśl o tym, że może stać się silnieszy i wtedy po prostu cię zmiażdży. - Wysyczał.
- Zamknij się! - Krzyknęła na głos, biegnąc na oślep przed siebie. Goniący ją brunet wołał jej imię, ale ta go nie słyszała.
- Zabij tego idiotę i wróć do Fene - polecił głos. - Może ci wybaczy... - Wyszeptał.
- Nigdy. - Syknęła.
- Więc zgiń z jego rąk jak zwykły człowiek. - Aż głowa ją zabolała. - Nawet sobie nie wobrażasz, jak bardzo cię teraz nienawidzi.
- Zamknij się! - Wrzasnęła, zatrzaskując drzwi za sobą. Panikowała, pierwszy doświadczyła czegoś takiego. Z kim ja do cholery jasnej rozmawiałam? - Wplotła palce we włosy, dysząc ciężko. - Fene, tylko on mógł zrobić coś takiego. - Stwierdziła, gdy już trochę ochłonęła. Odskoczyła od wejścia, gdy ktoś zapukał.
- Wpuścisz mnie, czy mam spać pod drzwiami za to co powiedziałem? - Ulżyło jej, gdy usłyszała głos Pines'a; kompletnie o nim zapomniała. Natychmiast otworzyła drzwi. - Prze-
Nie dokończył, bo fioletowooka rzuciła mu się na szyję, mocno ściskając materiał jego koszulki w dłoniach. Nie zastanawiała się nad tym, co robi.
- Coś się stało? - Spytał, obejmując ją delikatnie.
- Chyba wariuję ze strachu - odparła, nie puszczając chłopaka. Zaczynała rozumieć, dlaczego ludzie to robią; bliskość kogoś innego pozwala się uspokoić. O ile rzecz jasna, ma się obok odpowiednią osobę.
- Yhym, nie tylko ty - szepnął. Czuł się dobrze trzymając dziewczynę w ramionach. Zupełnie tak, jakby wypełniała pustkę. - Już dobrze - pogłaskał ją po głowie.
- Zaczynam słyszeć głosy - odsunęła się od niego i nicość znów wróciła. Wpatrywała się w podłogę, lekko marszcząc brwi. - To pewnie on - przyznała. - Robi to specjalnie - podniosła wzrok. - Chce doprowadzić mnie na skraj załamania! - Wyrzuciła ręce do góry. - A to tylko mnie bardziej wkurza - mruknęła.
- Spokojnie - złapał ją za rękę ku jej zaskoczeniu. - Wiem jak się czujesz - ujrzała smutek w jego oczach. - Ja dziś widziałem ducha - parsknął.
- Nie stójmy w drzwiach - wymamrotała, ciągnąc go w głąb domu.
- To wszystko jest...
- Nieźle pokręcone, co? - Dokończyła, opadając na kanapę, tuż obok bruneta.
- Ta - przyznał. - Sam już nie wiem, czy dalej chcę takich przygód - mruknął.
- Dlaczego? - Przekręciła lekko głowę, patrząc na niego z zaciekawieniem.
- Bo chyba... Chyba się w tym wszystkim pogubiłem - odparł. Czy na pewno powinien jej się zwierzać z takich rzeczy? - Zakochałem się w dziewczynie, która wolała demona - tu leży pies pogrzebany, przemknęło Natalii przez myśl. - A dziś widziałem ją przed biblioteką - westchnął, odchylając głowę poza oparcie. - A właściwie to jej ducha - sprostował. - Chyba - wymamrotał pod nosem.
- Ona... Nie żyje, tak? - Spytała nieco nie pewnie. Teraz przynajmniej już wiedziała skąd u niego taka depresyjna aura. I awersja do demonów.
- To jego wina. - Syknął.
- Jesteś pewien? - Dopiero po chwili zorientowała się, że powinna przemyśleć to pytanie.
- Tak. - Odparł stanowczo. Grymas złości po chwili jednak zniknął z jego twarzy. - Nie - poprawił się. - Oh, sam już nie wiem - schował twarz w dłoniach. - Ona go kochała, ale on niemal zniszczył mi życie - wyjaśnił.
- Dlatego go nienawidzisz? - Zrobiło jej się go... Żal.
- Tak. Za to co zrobił mojej rodzinie - powiedział. - Ale potem... Potem zrozumiałem, że widziałem w nim wroga tylko dlatego, że był z nią.
- Chora zazdrość - wtrąciła, zastanawiając się, czy Fene też był kiedykolwiek o nią zazdrosny.
- Chyba tak - stwierdził. W sumie miała rację.
- Ludzkie życie jest skomplikowane - oznajmiła, wzdychając ciężko. - Demony mają prościej. One tylko sieją chaos i zniszczenie - kąciki jej ust uniosły się lekko. - Nie muszą się o nic martwić - nie wiedziała, czy bawi ją to dlatego, że to prawda, czy dlatego, że te słowa padły z ust istoty, która od pierwszego dnia swojego istnienia zaliczana jest w poczet demonów.
- Tak - spojrzał na nią. Zrobiło mu się jakoś lepiej, gdy zobaczył jej uśmiechniętą twarz.
![](https://img.wattpad.com/cover/122942064-288-k118027.jpg)
CZYTASZ
▲▼ Somebody Wake Up My Heart ▼▲
FanficDipper opuszcza Wodogrzmoty. Dochodzi do wniosku, że oprócz siostry i wuja nic go już tu nie trzyma, a poza tym to powinien zwiedzić trochę świata. Tak więc wyrusza na poszukiwanie nowych przygód, które w gruncie rzeczy miały mu pomóc zapomnieć o ni...