▲▼ EPILOG ▼▲

90 7 2
                                    

   - Na pewno chcesz to zrobić? - Stali razem nad ciałem Fene.

- Tak - przytaknęła. - Za to wszystko, co mu zrobiłam - wyjaśniła, a brunet pstryknął palcami i martwy demon zajął się błękitnymi płomieniami. Natalia patrzyła jak ogień powoli trawi jej niegdysiejszego adoratora. Nie czuła ani smutku, ani żalu. Wszystko... Odeszło. Razem z nim.

Choć chciał ją objąć, to ostatecznie tego nie zrobił. Stworzył za to małą, bogato zdobioną, złotą szkatułkę, do której później zbiorą to, co zostanie z jasnookieogo. Wokół panowała dość nieprzyjemna cisza. Nawet żywioł postanowił jej nie zakłócać. Nie był pewien, czy to aby na pewno... Słuszne. Ale uznał, że skoro ona tak chce, to niech będzie. Dzięki niej żył, więc mogła zadecydować co z nim zrobić po śmierci.

- O kim mówiłeś? - Spytała półszeptem, nie odrywając wzroku od szatyna. - Wtedy, gdy powiedziałeś, że wcale nie jest nas tylko dwoje? - Uważała, że błękitne płomienie są dużo piękniejsze od tych zwykłych.

- O April - odparł, stając obok fioletowookiej. - I Billu - dorzucił po chwili. - Sam nie wiem jakim cudem, ale byli wtedy ze mną - mruknął. - I w domu, też - dodał.

- Przyjaciele z zaświatów - szepnęła, a kąciki jej ust delikatnie drgnęły.

- Tak - wymamrotał. Był im wdzięczny za pomoc i miał nadzieję, że o tym wiedzą. Nawet Cyferka, za którym i tak wciąż nie przepada. - Gdzie chcesz to zrobić? - Spytał po chwili.

- Chyba tam, gdzie spotkaliśmy się po raz pierwszy - stwierdziła. - Wróci do domu.

Gdy ogień zgasł, zebrali jego prochy do pojemnika i przenieśli się do miasta, w którym wszystko się zaczęło. Ciemnej uliczki już co prawda nie było, bo zamiast niej był skwerek z mnóstwem kwiatów, krzewów, drzew i fontanną. Miasteczko jednak wciąż pozostawało tak małe jak wcześniej. Oczywiście domy były solidniejsze, ulice czystsze, a okolica jakaś bardziej kolorowa niż wtedy.

- To było tu - wskazała palcem na jedno z drzew. - Dokładnie tu - stanęła przed rośliną. Miała wydzielony swój własny kwadracik, w którym mogła rosnąć. Było chyba największe ze wszystkich, a gałęzie miało tak rozłożone, że dzieci na spokojnie mogły się po nim wspinać. - Lubił deszcz - napomknęła i błękitne niebo jak na zawołanie przykryły gęste, szare chmury. Zaczęło padać, ale nim krople zdążyły przedrzeć się do nich przez liście minęło jeszcze trochę czasu. Natalia wzięła szkatułkę od Dippera i postawiła w korzeniach drzewa. - Przepraszam Fene - powiedziała. - Za wszystko - przymknęła oczy i po chwili ziemia jakby sama wciągnęła przedmiot. - Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz - mruknęła, po czym odwróciła się i odeszła. Jak tylko wyszli z cienia, które rzucało drzewo - wypogodziło się.

- Wszystko w porządku? - Próbował wysilić się na coś lepszego, ale nie potrafił.

- Tak - odparła, podnosząc głowę. - To było dla niego... Dla nas wszystkich, najlepsze wyjście - wytłumaczyła. - Za długo cierpiał - przyznała. - Dipper - przystanęła, patrząc przed siebie. Chwilowe załamanie chmury wystraszyło wszystkich przechodniów, więc na chodniku stali tylko oni.

- Hm? - Spojrzał na dziewczynę.

- Nie jestem potworem, prawda? - Spytała z nadzieją. Ten podszedł do niej, ujmując jej dłonie w swoje.

- Nie - powiedział. - Nie jesteś - to była szczera odpowiedź. - To nie była twoja wina, że go nie kochałaś - oznajmił. - On też nie zawinił tym, że cię kochał - wbrew pozorom trochę rozumiał szatyna. - Miłość bywa naprawdę niebezpieczna - przyznał. - Trzeba się z nią obchodzić ostrożnie - wyjaśnił. Nie miał zielonego pojęcia jak może czuć się teraz dziewczyna.

- Wracajmy już - poprosiła, a on bez słowa spełnił jej prośbę.

   Dom fioletowookiej był doszczętnie zniszczony, ale Pines zaoferował się, że prawdopodobnie jest w stanie naprawić go w przeciągu kilku minut. Co prawda zaczynała go boleć głowa, nie wspominając o ogólnym zmęczeniu, ale i tak to zrobił. Niedługo potem siedzieli razem w salonie, pijąc herbatę. Czarnowłosa wydawała mu się być nieco nieobecna. Postanowił jednak nie wyrywać jej z tego stanu. Cała ta sytuacja była dla niej ciężka i kto wie jak się teraz czuje.

- Dziękuję - powiedziała w końcu. - Dziękuję ci za wszystko - przeniosła wzrok ze swojego odbicia na chłopaka.

- Nie ma za co - odparł. - Zrobiłem co uważałem za słuszne - stwierdził.

- I co teraz? - Bała się odpowiedzi.

- Pojadę dalej - oznajmił. - I tak się zastanawiałem - podrapał się po karku - czy nie chciałabyś może, czy ja wiem - unikał jej wzroku jak ognia - pojechać ze mną? - Wymamrotał tak, że ledwo go zrozumiała.

- Co proszę? - Uśmiech wkradł się na usta Natalii. - Mów wyraźnie, bo nic nie rozumiem - załapała za pierwszym razem, ale chciała usłyszeć to jeszcze raz. Ten westchnął ciężko, po czym powtórzył swoje pytanie, zamykając oczy jak małe dziecko.

- Czy nie chciałabyś pojechać ze mną? - Kiedy przez dłuższą chwilę nie słyszał odpowiedzi, powoli uniósł powieki, a tym, co zobaczył była szczęśliwa twarz fioletowookiej.

- Z chęcią Dipper - odparła.

△▽

Opuścili Piedmont raptem dwa dni po tym, jak pozbyli się Fene. Ruszyli w stronę Arizony, do Phoenix. Miał zamiar dotrzymać danej obietnicy. Jechali busem pełnym ludzi, ale jakimś cudem udało im się znaleźć dwa wolne miejsca. Dwudziestoośmiolatek zajął miejsce przy oknie, bo dziewczyna stwierdziła, że jej to w sumie obojętne. Czekało ich ponad dziesięć godzin jazdy. Mogliby się tam po prostu przenieść, ale oboje uznali, że "przejażdżka" będzie dużo ciekawsza. Poza tym, musieli trochę odpocząć.

   - Jaka ona była? - Położyła głowę na jego ramieniu.

- April? - Spojrzał na nią. - Była niesamowita - przyznał. - Uprzejma, miła, ale też silna - mówił, wracając do chwil, które spędził z blondynką. Z każdym dniem te wspomnienie stawały się coraz bardziej rozmyte. - No i potrafiła dostrzec w innych coś więcej - stwierdził. - Nie to co ja - zaśmiał się. - Wiesz - wyjrzał za okno - nigdy nie rozumiałem co w nim widziała - powiedział otwarcie. - Teraz wiem, że ona widziała go z kompletnie innej perspektywy niż ja - wyjaśnił.

- Hm - przytuliła się bardziej do bruneta. - No cóż - westchnęła - demony nie są aż takie złe jak myślisz - zaśmiała się, a on popatrzył na nią nieco zaskoczony, aby po chwili dodać:

- Nadal go nie lubię - skrzywił się lekko, po czym uśmiechnął się, widząc rozbawienie czarnowłosej. Podobało mu się, że jest obok; delikatnie cmoknął ją w czoło, a następnie szybko odwrócił głowę, udając, że patrzy za okno. Ona zetknęła na niego, cicho się śmiejąc. Mimo smutnych wydarzeń, cieszyła się, że to wszystko skończyło się tak, a nie inaczej. Dziękowała też w duchu tamtej dziewczynie za to, że zostawiła jej Dippera.

Obudziła go, delikatnie szturchając w ramię, gdy już dojechali na miejsce. Z początku chłopak kompletnie nie ogarnął co się dzieje; uznała to za urocze. Po chwili jednak udało im się wysiąść i teraz stali na przystanku. Nie mieli ze sobą żadnych walizek, tylko plecaki z najpotrzebniejszymi rzeczami. Pines odetchnął ciężko, a Natalia widząc jego lekkie zakłopotanie, chwyciła jego dłoń splatając ich palce.

▲▼ Somebody Wake Up My Heart ▼▲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz