Loki

538 53 2
                                    


Budzisz się nie wiedząc ile dni spędziłaś w malignie. Ból, towarzyszący ci wcześniej jest o wiele mniejszy. Chłód dokuczający twej dłoni też stracił na mocy. 

Wstajesz i rozglądasz się po komnacie. Pod ścianą obitą haftowanymi tkaninami, stoją artystycznie rzeźbione krzesła. W rogu znajduje się wielkie biurko. Wyglądasz przez okno, z którego rozpościera się widok na Asgard.

Setny raz zastanawiasz się czy umarłaś, czy to dzieje się na prawdę.

Nagle do twych uszu dociera pukanie do drzwi, które po chwili uchylając się ukazują głowę Lokiego.

- Obudziłaś się... Mogę wejść? - pyta, patrząc w twoim kierunku.

- Tak, jasne - odpowiadasz szybko, lekko się rumieniąc. Teraz, gdy ból nie tłumi twych zmysłów, zdajesz sobie sprawę z jego niezwykłej aury.

- Lepiej się czujesz ? - pyta, siadając na krześle, obok łoża. W jego głosie wyczuwasz troskę. 

- Tak... ból w skroniach jest o wiele mniejszy... jedynie ręka, którą trzymałam Tesserakt nadal pali... - odpowiadasz, spuszczając wzrok. Jest ci głupio, że grzebałaś w jego rzeczach. Wiesz, że naraziłaś się na niebezpieczeństwo, a jednocześnie on musiał zabrać cię przez twoją nieodpowiedzialność aż tutaj, by móc cię wyleczyć. Z drugiej strony z tyłu głowy kołata ci myśl, że gdybyś nie dotknęła Tesseraktu, to nigdy nie znalazłabyś się w Asgardzie. Loki nigdy nie trzymałby cię w ramionach i nigdy byś z nim nie rozmawiała, siedząc w jednej z komnat zamku Odyna...

- Ból będzie się jeszcze utrzymywał... miałaś ogromne szczęście, że nic więcej się nie stało... - Loki wpatruje ci się głęboko w oczy. Masz wrażenie, że wzrokiem chce przewiercić ci się do mózgu, aby poznać twoje myśli.

- To jak to się stało, że mnie nie zabił? - pytasz po chwili ciszy.

- Nie wiem - Loki odpowiada w zamyśleniu.

Siedzicie chwilę w milczeniu, którą przerywa w końcu Bóg Kłamstw swoim pytaniem.

- Pamiętam cię... byłaś na spotkaniu fanów, prawda? 

- Słucham? - robisz wielkie oczy - widziałeś mnie? Na prawdę? 

- Widziałem... ale po chwili zniknęłaś w tłumie... - odpowiada, wciąż wpatrując się w ciebie - nie wiem nawet jak masz na imię - dodaje szybko, uśmiechają się.

- Justine ! - odpowiadasz trochę za głośno 

- Tom ! - odpowiada, zmieniając się szybko w Toma Hiddlestona i podając ci rękę. Gdy czujesz jego uścisk, on z powrotem zmienia się w Lokiego - lub Loki, jak wolisz - śmieje się.

- A który jest prawdziwy ? - pytasz ze śmiechem, choć znasz odpowiedź.

On w tym momencie zmienia się ze śmiechem w Hulka.

- Ten ! - odpowiada, po czym szybko zmienia się z powrotem w Lokiego. Obydwoje wybuchacie śmiechem.

- To niesamowite, wiesz? Czułam, że patrzysz na mnie, ale... tam stało tyle ludzi, każdy machał. Odwróciłam się, a ochroniarz ogłosił wtedy, że koniec spotkania... Nie mogłam odpuścić... włamałam się do studia no i ... do twojego busa... przepraszam, że ruszyłam ten Tesserakt. Nie powinnam... - mówisz w końcu skruszona.

- Dobrze, że nic ci się nie stało - odpowiada Loki - mogłaś zginąć. Wszelkie prawa fizyki o tym świadczą. Żaden śmiertelnik ktory dotknął wcześniej Tesseraktu nie uniknął śmierci. Jesteś pierwsza. Nie mam pojęcia co jest tego powodem. Wyczułem aurę bijącą od ciebie, dlatego zauważyłem cię w tłumie. Może masz jakieś zdolności o których nie wiesz? 

- Tak... zdolności wtykania nosa w nie swoje sprawy ! - odpowiadasz z uśmiechem.

Słyszysz zgrzyt drzwi. Do pokoju wchodzi Frigga. 

- Loki ! Znowu ją męczysz? Dopiero odzyskała przytomność, daj jej wypoczywać ! - mówi jego matka.

- Co to znaczy ZNOWU? - pytasz, patrząc w oczy Boga Kłamstw i uśmiechasz się zawadiacko.

- Ohh ! Loki przychodził tu kilka razy dziennie, martwił się o ciebie - Frigga odpowiada za Lokiego - a teraz daj jej odpocząć.

Loki Laufeyson Fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz