Diana Pov.
Wyszłam z domu Niall'a , ponieważ miałam właśnie rozmowę o pracę jako pomocnik weterynarza. Gdy przekroczyłam próg przechodni, mały dzwoneczek nad drzwiami dał o sobie znać.
- dzień dobry - powiedziałam ale nikogo nie zastałam. Może przyszłam za szybko, spojrzałam na zegarek ale on pokazywał właściwą godzinę.
- jesteś już, chodź potrzebna jest mi twoja pomoc - zawołał mnie po czym podał mi fartuch.
- ale jak mogę panu pomóc - zapytałam po czym ujrzałam chłopaka, który miał pazury , przypominał on bardzo Lou ale to nie mógł być on.
- rozwal tą kulę - pokazał mi nabój - szybko bo inaczej zginie - pogonił mnie starszy. Po rozwaleniu wydobył się z niego czarny proszek. Mężczyzna połączył go z czymś a następnie przyłożył do miejsca gdzie przedtem była kula. - teraz powiedz jak to się stało - zwrócił się do chłopaka.
- dostałem wiadomość jeżeli nie pojawię się w lesie skrzywdzą Scott'a - wyjaśnił ja tylko stałam z boku. - a po za tym on jeszcze wszystkiego nie rozumie. - mówił dalej, już wiem kto to, to Lou. - wiesz przecież beta bez alfy czy chociaż stada to łatwy cel - jaki beta, jaki alfa nic nie rozumiem.
- czego nie rozumiem - usłyszałam za sobą głos chłopaka - Louis powiedz czego nie rozumiem? - zapytał starszego - a poza tym co ci się stało?- zadał kolejne pytanie
- pogadamy później obiecuje - zwrócił się do chłopaka - łowca mnie postrzelił ale już jest dobrze nie musisz się martwić- zapewniał
- zostałeś mi tylko ty po nich- odpowiedział smutnym głosem.
- hej, wszystko jest dobrze - uśmiechnął się do niego - widzisz nie każdy człowiek jest jak łowca, widzisz na przykład Alan to właśnie on mnie uratował. - i wyszli jak gdyby nic, a ja dalej stałam.
Następnie mój pracodawca zaczął mnie wprowadzać i uczyć o świecie nad przyrodzonym. Wytłumaczył mi o roślinach trujących dla wilkołaków ale nieszkodzące ludziom. Tłumaczył, że jak wyjedzie to zajmę jego miejsce, nazwał to chyba jako druid. Zakazał mi mówić o tym co widziałam. Jedynie wiedziałam o tym ja, on i osoby nadprzyrodzone. Po około dwóch godzinach wyszłam z kliniki i udałam się do domu, bo dziś miała przyjechać do mnie kuzynka, niezbyt ją lubię ale cóż zostaliśmy jej tylko my.
- gdzieś ty była tyle czasu - zaczął krzyczeć - nie wiesz ile ja musiałem na ciebie czekać - kontynuował
- czy ktoś ci kazał na mnie czekać - teraz to ja zaczęłam krzyczeć - jak coś ci nie pasuje to wyjdź, tam są drzwi- pokazałam na drzwi a chłopak coś mrucząc pod nosem wyszedł.
Minął się on z moimi rodzicami i kuzynką w rogu. Nie miałam ochoty tłumaczyć co się stało, więc wyszłam z domu i poszłam do Louisa. Nie wiem dlaczego akurat do niego. Droga do domu chłopaka zajęła mi jakieś 15 minut. Zadzwoniłam dzwonkiem i otworzył mi drzwi.
- coś się stało?- zapytał przepuszczając mnie w drzwiach
- po prostu potrzebuje pogadać - odpowiedziałam
- to zamieniam się słuch - odpowiedział a zarazem pokazał szereg białych zębów
- jak to się stało, że jesteś wilkołakiem - spojrzał na mnie, chwilę się zawahał
- więc zostałem ugryziony w bok przez to zostałem przemieniony w wilkołaka, na początku byłem betą jak Scott ale teraz jestem alfą - powiedział - oto cała historia - wzruszył ramionami.
- kiedy chciałeś nam o tym powiedzieć - spojrzałam jego w oczy
- nie wiem pewnie tylko ty będziesz wiedzieć - położył się na podłodze - a poza tym kto chciał by się przyjaźnić lub być z wilkołakiem - tym razem spytał on mnie.
Ten rozdział powstał dzięki pomocy scarletwitch321❤️❤️
CZYTASZ
Perfect
Short StoryNiby zwykły dzień w szkole. A tak naprawdę nowe znajomości. Niby nowe osoby a ile szczęścia, łez, bólu oraz zaskoczenia.