Rozdział 20

365 22 7
                                    

Wszystko przez co przeszli podczas tego turnieju doprowadziło ich do tego meczu. Do półfinału ze Stanami Zjednoczonymi. Nieco spięci, ale przepełnieni chęcią zwycięstwa dotarli na halę. W pierwszy set weszli dość gładko. I jest pajp! Artur Szalpuk! Tak szybko, że Anderson nie zdążył się zorientować, co się stało. Dziewiętnaście do dziesięciu dla Polski! Zaczęły się kłopoty. Ciężka końcówka seta, ale ostatecznie wygrana.

Drugi set. David Smith zablokował atak Kurka. Dwadzieścia dwa do siedemnastu dla USA. Vital wziął challenge. Sparrow również się na to zdecydował. Wszyscy się pogubili. Akcja powtórzona. Amerykanie doprowadzili do stanu jeden do jednego.

Set trzeci. Serwował Fabian. Piłka przetoczyła się po taśmie i wpadła w boisko. Remis po dwadzieścia dwa. Kilka nieudanych akcji i ostatecznie reprezentacja Stanów Zjednoczonych wychodzi na prowadzenie w całym meczu.

Czwarty set. Anderson został zablokowany przez Pita i Olka. Świetny atak Kurka. Polska wygrywa do dwudziestu.

Tie-break. Polacy grają świetnie. Cały kwadrat skacze i tańczy z radości. Prowadzą już dziewięć do trzech. Kibice i rezerwowi szaleją! Czternaście do jedenastu! Piłka meczowa w górze. Atakował Kubiak. Udało się! Polska drużyna wywalczyła grę w finale!

Euforia, tylko tak byli w stanie opisać władające nimi uczucia. Istne szaleństwo. Adrenalina płynąca w ich żyłach zupełnie przejęła nad nimi kontrolę. Po trochu tracili świadomość tego co robili, a o samokontroli nawet nie wspomnę. Skakali, krzyczeli, biegali. Upadali na podłogę i byli z niej podnoszeni. Rzucali się sobie w ramiona i wskakiwali na plecy. Cokolwiek się tam działo nikt nie był w stanie nad tym zapanować.

Jakimś cudem dotarli do szatni. Opuszczenie boiska i wykład Vitala, o tym, że będą świętować po finale, w niewielkim stopniu przywróciły im trzeźwość umysłu. Nieco spokojniejsi, byli już na siłach się przebrać. Kurek ogarnął się pierwszy. Postanowił opuścić pomieszczenie przed kolegami i spędzić kilka minut samotnie w autokarze.

Jego zniknięcie nie uszło uwadze Fabiana, który mimowolnie wciąż patrzył na niego częściej i dłużej niż powinien. Pod wpływem emocji i prawdopodobnie nie odzyskawszy pełni władzy umysłowej, poszedł za nim. Znalazwszy się na korytarzu od razu zauważył Bartka, nie dalej niż dwadzieścia metrów od siebie. Zaczął za nim biec. Nie wiedział dlaczego, ani jakim cudem miał na to siłę, ale nie miało to żadnego znaczenia. Dogonił go. Wskoczył mu na plecy, oplatając ramionami jego szyję i wychylił się do przodu, składając delikatny pocałunek na policzku mężczyzny. Bartosz zamarł w bezruchu, a jego policzki nieco się zaróżowiły. Drzyzga tymczasem spokojnie zszedł na ziemię. Minął, wciąż zdezorientowanego, Kurka, uśmiechając się szeroko, by po chwili zniknąć za drzwiami budynku.

Kuba stał przy hotelowym oknie i wpatrywał się w błyszczące światła Turynu. Ciągle nie docierało do niego w pełni, że zagrają o ten najważniejszy, złoty medal. Niespodziewanie poczuł delikatne uderzenie w tył głowy. Odwrócił się i zobaczył poduszkę, która, odbiwszy się od jego potylicy, spadła na dywan. Schylił się i podniósł ją ze złośliwym uśmiechem. Rzucił nią prosto w twarz leżącego na łóżku Szalupy, który zareagował na to wybuchem śmiechu. Chciał odrzucić ją w twarz Kochanowskiemu, jednak nie zdążył.

Młodszy chłopak wylądował obok niego na materacu i delikatnie wyszarpnął puchowy przedmiot z jego dłoni.

— Ładnie to tak w ludzi poduszkami rzucać? — zachichotał, ciskając nią w kąt.

— A ładnie to tak swojemu chłopakowi prosto w twarz? — Artur uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile było to w ogóle możliwe.

— Trzeba było nie zaczynać. — Kuba nachylił nad Szalpukiem i powoli złączył ich usta.

Mistrzostwa NamiętnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz