Przenieśli się do Turynu, Bieniu uznał to za doskonałą okazję do wypełnienia swoich kolejnych celów. Nowy hotel stanowił idealną okoliczność na zmianę pokoi, co umożliwiłoby mu łatwiejsze wygranie zakładu. Podążając tym tokiem myślenia Mateusz zamieszkał z Wojtaszkiem. Za sąsiednimi drzwiami mieszkali natomiast Schulz z Kwolkiem. To oni mieli zostać kolejnym celem Bienia, jeszcze przed drugim meczem z Serbią.
Był późny wieczór. Olek leżał na łóżku i wymieniał wiadomości ze swoją siostrą. Bartek był natomiast pochłonięty słuchaniem hip-hopu na swoich designerski słuchawkach. Panował błogi spokój. Jednak już po kilku minutach wszystko diametralnie się zmieniło.
Mateusz nigdy nie był fanem drzwi. W szczególności nienawidził tych, które były przed nim zamykane. Podczas tego turnieju pukanie i cierpliwe czekanie, aż ktoś łaskawie otworzy, zdążyły mu się już kompletnie znudzić. To też, bez jakiegokolwiek uprzedzenia, wparował do pokoju Kurka.
- Przynoszę... - Stanął jak wryty, na widok wpatrujących się w niego, szeroko otwartych oczu Aleksandra. Starał się ignorować takie oraz podobne spojrzenia, którymi niższy obdarzał go za każdym razem, gdy był w zasięgu jego wzroku. Nie rozumiał jego zachowania. Przecież to była tylko jedna noc, która w dodatku nic nie znaczyła. Nie zmieniało to jednak faktu, że wzrok szatyna godził nieco w jego pewność siebie. Z tego powodu poprosił szybko Bartosza by porozmawiali na korytarzu.
Do starszego jednak nie od razu dotarło, że ktokolwiek w ogóle wszedł do pokoju. Z jego muzycznej krainy ukojenia wyrwała go dłoń Olka, która zdjęła mu słuchawki. Po otwarciu oczu dostrzegł nieco zniecierpliwionego Bienia stojącego przy drzwiach, który otworzył je, gdy tylko dostrzegł wzrok Kurka na sobie. Bartosz uznał to za sygnał do opuszczenia pomieszczenia z młodszym.
Śliwka obserwował, jak wychodzą i zamykają za sobą drzwi. Po czym westchnął głęboko i opadł głową na poduszkę. Nie miał bladego pojęcia, co się stało. Jaką sprawę mógł mieć do Bartka Bieniek i dlaczego nie mogli jej omówić przy nim? Gdyby zbliżały się jego urodziny, pomyślałby, że planują dla niego niespodziankę. Jednak ta opcja nie wchodziła w grę. Dotarło do niego, iż Mateusz od dłuższego czasu nie zamienił z nim więcej słów niż to było konieczne. Strapiony tą myślą przekręcił się na bok i podkulił nogi do klatki piersiowej. Czuł się wykorzystany i porzucony.
Następnego dnia grali z Serbią. Po raz drugi. Mecz poszedł gładko. Wszystko potoczyło się po ich myśli. Wrócili do hotelu wcześniej niż zakładali, a Detektyw Kochanowski miał idealny pomysł, jak spożytkować dodatkowy czas wolny.
Siedział na dużej, miękkiej, czerwonej kanapie w lobby, a miejsce po jego prawej stronie zajmował Artur. Na głowach mieli czarne czapki z daszkiem, natomiast twarze chowali za dużymi, czarno-białymi gazetami. Mieli na oku całe pomieszczenie. Jak na dłoni widzieli wszystkich wchodzących, jak i wychodzących. Kuba dziwił się, że bez problemu udało mu się namówić na to swojego towarzysza. Szalpuk zgodził się na jego propozycję bez marudzenia, ani żadnych warunków. Sprawiał również wrażenie jakby świetnie się bawił.
Drzwi windy się otworzyły i wyszedł z niej Fabian. Przeszedł kawałek, po czym usiadł na jednym z wolnych foteli.
- Wygląda na to, że Fabio ma się już lepiej – szepnął Szalupa.
Jakub postanowił nie odpowiadać i jedynie pokiwał głową, gdyż kątem oka właśnie dostrzegł Dawida. Mężczyzna podszedł do Drzyzgi i zamienił z nim kilka słów. Po czym razem skierowali się do wyjścia. Szli blisko siebie, równym krokiem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby Konarski w pewnym momencie nie objął bruneta ramieniem. Młodszemu najwyraźniej to nie przeszkadzało i w takiej właśnie pozycji opuścili hotel.
- Czyli to tak przestaje się myśleć o Bartoszu – Detektyw Kochanowski uśmiechnął się pod nosem.
- Myślisz, że ma coś do atakujących? – Szalpuk odwrócił się w stronę blondyna, również się uśmiechając.
- Być może, być może. – Kuba odłożył gazetę na swoje kolana. – Chcesz iść poszpiegować Amerykanów?
- Myślałem, że nigdy nie zapytasz.
Artur wziął Jakuba pod rękę i skocznym krokiem udali się w stronę windy.
Następnego dnia, gdy tylko zeszli z boiska po wygranym meczu z Italią Mateusz postanowił wdrożyć w życie kolejną fazę swojego planu. Nowym celem został Konarski.
- Dawid! Zaczekaj! – Bieniu dogonił mężczyznę, gdy ten szedł do autokaru.
- O co chodzi? – odpowiedział niezbyt sympatycznie starszy.
- Może chciałbyś gdzieś ze mną wyskoczyć wieczorem? – zapytał uwodzicielsko Mateusz.
- Niekoniecznie – odparł zdawkowo Konar.
- Na pewno? A na ELEKTROLITY? – Bieniek nie dawał za wygraną.
- Nie, dzięki. – Starszy odwrócił się i zaraz zniknął we wnętrzu autokaru.
Nieprzyzwyczajony do odrzucenia Bieniu przez chwilę nie mógł odnaleźć się w sytuacji. Postanowił jednak nie tracić czasu i odnaleźć inny cel. Wtedy, jak spod ziemi, wyrósł przed nim Damian Wojtaszek.
Witam drogich czytelników!
Chcę tylko poinformować, że od definitywnego zakończenia tej książki dzieli nas już tylko jeden rozdział oraz epilog.
Trzymajcie się ciepło. :)))
CZYTASZ
Mistrzostwa Namiętności
Fiksi Penggemar- Napewno ci się nie uda. - Kurek posłał Bieńkowi wyzywający uśmiech, krzużując ręce na piersi. - Uda. Zobaczysz - odparł pewnym siebie głosem Mateusz. - Tak? - zakupił starszy. - Tak. Usłyszawszy to Bartek znacząco spojrzał w kierunku idącego do s...