— Draco! Krew! To krew!
Roztrzęsiona Astoria trzęsącymi się dłońmi próbowała rozbudzić swojego męża. Obudziło ją ostre kłucie w brzuchu, a potem z przerażeniem odkryła plamy krwi na białej pościeli. Do głowy przychodziły jej same najczarniejsze myśli.
Była w czwartym miesiącu ciąży. Tak się cieszyli z Draco, kiedy okazało się, że będą mieli dziecko. Nie planowali tego, ale nawet przez chwilę nie przyszło im do głowy, żeby usunąć ciążę.
— Co się stało, Astorio? Co... — Obudzony blondyn natychmiast natknął się wzrokiem na rzucającą się w oczy ciemną plamę. — Jedziemy do Munga. To... Wszystko będzie w porządku. Nie denerwuj się za bardzo.
Sam denerwował się strasznie. Nie mogą stracić dziecka. Nie mogą stracić dziecka. Wyszedłszy z łóżka, pospiesznie ubrał płaszcz i buty. Narzucił na szlochającą Astorię koc i wziął ją na ręce. Ze wszystkich sił starał się ukryć swoje zdenerwowanie, lecz nie za bardzo mu to wychodziło. Czuł się jak we śnie. Rano wstanie, zobaczy Astorię obok siebie i pocałuje ją w czoło, jak to zwykle robił. Ale to nie był sen. To była rzeczywistość, okropna rzeczywistość.
Jadąc samochodem, co jakiś czas zerkał na żonę. Co chwilę jej twarz wykrzywiał grymas bólu, a Draconowi serce się krajało, gdy to widział, to nie mogła być prawda.
Teraz, gdy wszystko było dobrze. Gdy wreszcie zamieszkali razem. Było idealnie.
— Dziecko... Draco... N-nasze dziecko... — majaczyła blada jak ściana kobieta. Po jej policzkach przez cały czas leciały łzy, cały czas czuła ból.
W szpitalu szybko Astorią zajął się jej lekarz, a Draconowi kazali czekać przed drzwiami. Umierał powoli, przechodząc z jednego końca korytarza na drugi. Nic nie czuł, a jednocześnie czuł wszystko. Nie wiedział nawet o czym myślał w tamtym momencie.
To miała być dziewczynka. Tak chcieli. Daliby jej na imię Elain. Draco traktowałby ją jak księżniczkę, dałby jej wszystko, dałby jej miłość, której jemu brakowało w dzieciństwie. Jeździłby z nią na wycieczki. Zabierał na pikniki. Gdzieś tam w głowie przemknął mu obraz jak z Astorią siedzą objęci i przykryci kocem na ławeczce przed domem, a mała Elain biega po podwórku, nieporadnie zrywając kwiatki. Uśmiechnąłby się na tę myśl, gdyby nie to, że prawdopodobnie teraz lekarze walczą, a być może już przegrali walkę o życie ich dziecka.
Po kilku minutach, godzinach, a może latach, sam nie wiedział, otworzyły się drzwi sali i ze środka wyszedł lekarz. Malfoy próbował wyczytać coś z jego twarzy, cokolwiek.
— Panie Malfoy, nie mam dobrych wieści — rzekł przerażająco pustym głosem lekarz. Serce blondyna stanęło, czuł, jak tracił czucie w mięśniach, miał wrażenie, że zaraz osunie się na podłogę. Mężczyzna stojący przed nim coś jeszcze do niego mówił, ale on go nie słyszał, nic nie słyszał oprócz szumu.
— Nie. — Z głuchym dźwiękiem opadł na plastikowe krzesło. Wplótł palce we włosy i z całej siły zaczął nimi ciągnąć. — Nie.
— Przykro mi.
Został sam. Siedział nieruchomo, wpatrując się w matową, białą powierzchnię podłogi. Kilka łez kapnęło na ziemię.
— Może pan wejść do żony. Będzie potrzebowała teraz wsparcia. — Obok niego pojawiła się pielęgniarka. Ze współczującym uśmiechem położyła dłoń na ramieniu Draco, dopóki ten na nią nie spojrzał. Zachęcająco wskazała wzrokiem na drzwi.
Wstając, zachwiał się nieznacznie. Co teraz będzie między nim a Astorią? Tak bardzo chciał jej pomóc, pokazać jej, że nie jest sama, że przejdą przez to razem. Przetarł szorstkim wierzchem dłoni policzki. W sali Astoria leżała nieruchomo w łóżku, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w okno. Nie spojrzała na niego gdy wszedł, nie zareagowała.
— To moja wina. — Usłyszał jej łamiący się głos, po ciągnącej się w nieskończoność ciszy. Momentalnie zaszlochała, a z czerwonych oczu znów zaczęły lecieć łzy. — Musiałam zrobić coś nie tak. Przepraszam.
Dopiero wtedy spojrzała na niego. Nigdy jeszcze nie widział u niej takiego wzroku. Jej oczy zawsze się śmiały, iskierki wciąż w nich tańczyły, a teraz były pełne błyszczących się łez i niewypowiedzianych słów.
— Nawet tak nie mów. Nawet tak nie mów, Astorio.
Usiadł obok łóżka i schował jej drobną dłoń w jego. Czuł jej trzęsące się palce, widział jak drżała jej warga. Pochylając się nad kobietą, przymknął oczy i zetknął się z nią czołem. Dadzą radę.
— Kocham cię, Astorio.
— Kocham cię, Draco.
CZYTASZ
WYBLAKŁE SŁOŃCE | drastoria ✔
Fanfictionw życiu nigdy nie ma szczęśliwych zakończeń. { draco malfoy × astoria greengrass }