02/05/2014 dzień który stworzył człowieka którego teraz widzisz
Człowieka który to piszę
Człowieka który się boji
Noży ponieważ nóż prawie
Odebrał mu życie
Jeden wypadek stworzył człowieka
Który nie myśli o dniu jutrzejszym
Bo jego myśli wracają do dnia
02/05/2014 rano od liczał 16 dni
Do jego urodzin następna kreska
W kalendarzu idzie sam
Spotyka po drodze znajomą twarz
Minuta po minucie co raz więcej
Aż się zebrało piętnaście ponad ludzi
W ten po jebany piątek
Idą jak owce za tą jedną osobą
Przechodzi obok człowieka którego zna
Zna go bo to jest ta osoba która
Go chciała po bić bo był w nie tej dzielnicy
Ale teraz bo ma tych czternastu
Niby ziomków może iść się rozliczyć
Z tym typem co chciał go po bić
Czeka aż on wejdzie w zakręt
Minuta mija a on za nim
Po pycha od tyłu nawet sekunda nie minęła
A on leży z kosą w brzuchu
Wszyscy jego niby ziomki
Uciekli cioty
Teraz leży sam
Życie już mu przeleciało przed oczami
Słyszy krzyki płać nagle nic
Zdążył tylko wybrać numer
Do ziomka
Nagle budzi się sam nie wie gdzie
Setki myśli próbuje się podnieść nic
Ból go duśi
Leży jak zabity
Myśli gdzie jest
To nie jest biała sala
Jak w szpitalach
Może jest już w piekle
Bo nie wieży w Boga
Nie rozumiem już nic
Słyszy kroki
Nagle ktoś wchodzi patrzy
Mama ziomka do którego zadzwonił
Ona go zaszyła
Ona uratowała mu życie
Woła syna on mu wszystko
Wytłumaczył jak blisko był śmierci
O tego czasu on jest jak duch
Wszyscy on ni wiedzą ale nikt
Nie jest pewny
Czy on istnieje
Zbyt dużo ludzi go teraz ignoruje
Teraz siedzi i to piszę
Zagubiony w labiryncie myśli
Ja siedzę zagubiony w labiryncie swych myśli
Jestem duchem na tym świecie