#0

13 1 0
                                    

-Nie, tym razem to dla mnie za dużo, nie wytrzymam. Co ty wyprawiasz? Chcesz mnie doprowadzić do rozpaczy?! - zatrzasnęła za sobą drzwi z hukiem.

W ciszy obserwowałem jak z niedbałością ciska klucze na stół, zamaszystym ruchem zdejmuje skórzaną kurtkę, rzuca ją na krzesło i staje z założonymi rękami naprzeciw mnie, patrząc na mnie oskarżycielsko.

-Jesteś niemożliwy...- jej gniew osiągnęł zenitu jeszcze za nim wysiedliśmy z auta. Teraz nie mogłem znaleźć odpowiedniego określenia na jej stan emocjonalny - Co, nie masz nic do powiedzenia do cholery? Nic?

Nie miałem. Dobrze wiedziałem co ona pragnie odemnie usłyszeć; że to się nie powtórzy, że będę grzeczny, że nigdy więcej nie będzie musiała się o mnie martwić. Tyle tylko, że to niebyła prawda, a ja nie miałem w zwyczaju kłamać i składać obietnic bez pokrycia. Stałem więc tak na korytarzu że spuszczoną wzrokiem "modląc się" żeby dała mi spokój, jednakże nawet Bóg nie mógłby uchronić mnie przed najsroższą sędzią tego jebanego świata- Angel.

-Pfff... -prychnęła, po czym dodała z frustracją - Jak zawsze masz mnie w dupie.

Zabolało i to cholernie.

Ruszyła w stronę kuchni, a jej krótkie, kasztanowe włosy pofarbowane na jasny zielony na końcówkach, podskakiwały wokół jej twarzy. Nagle zmieniła zdanie i zatrzymała się w połowie salonu po czym odwróciła się gwałtownie i znowu zaczęła mnie świdrować wzrokiem. Wiedziałem co to oznacza- petardę.

- Ty masz nas wszystkich w dupie.- mówiła przez zaciśnięte zęby roztrzęsionym głosem, a to bylo jeszcze gorsze niż krzyk.- Masz ty w ogóle pojęcie ile przez to będzie problemów? Ile koncertów będę musiała odwołać? Wiesz jak twój ukochany zespół się wścieknie?! Czemu robisz debili ze swoich fanów i z nas? Czemu?

Znowu zabolało, a ja na to zasłużyłem.

Tak... Angel nigdy nie przebierała w słowach, dlatego była moją przyjaciółką, jeśli tak to można nazwać i menadżerką naszego zespołu. Zresztą jedną z lepszych w ameryce. Prawdopodobnie to dzięki niej osiągnęliśmy to co osiągneliśmy, ale teraz Angel nie była ani moją menadżerką, ani przyjaciółką ani nawet znajomą. Była po prostu wściekłą Angel, cholernie wkurzoną Angel, która będzie prawić mi kazania tyle czasu, ile będzie chciała. Chowaj my się.

-Ja... Przepraszam, okej?

-Przepraszasz? A to ciekawe... Leo, przepraszać możesz za rozlanie mleka po pijaku, a nie takie coś! Nie W dupie mam te twoje przeprosiny. Jarać i użalać się, to ty możesz z Ruby albo Nico, ale nie ze mną. Straciłeś kontrolę i tyle. -Znowu uniosła ton głosu.- Nie udzielasz wywiadów dopóki się nie ogarniesz. Koniec, nie ufam Ci.

-Angel, chyba przesadzasz.... - zaprotestowałem i to był błąd. Nastała chwila ciszy wypełniona dźwiękiem serii naszych wdechów i wydechów.

-Oh, doprawdy? - przeraziła mnie tak nagła zmiana tonu jej głosu że zdenerwowanego na "wkurwiony tak bardzo, że nawet nie chce się okazywać emocji". Równie dobrze mógłby być głosem mamy jakiegoś uśmiechniętego bachora w reklamie nowych, niezniszczalnych pieluch. - Chodź ze mną, chodź, chodź...

Wyciągnęła rękę, pociągnęła mnie bez ogródek za dłoń i poprowadziła do drzwi łazienki. Weszliśmy do środka, ale Angel nie od razu zapaliła światło.

-Czekaj, czekaj... -ciekawym jest, na jak wiele sposobów głos ludzki jest w stanie wyrazić emocje. W tamtym momencie dziewczyna brzmiała jak słodka babeczka przesiąknięta trucizną. Rozśmieszyła mnie ta myśl z niewiadomego powodu.

Brzmi jak tekst mojej kolejnej piosenki. Nazwę ją "przetrwałem apokalipsę".

Angel chwilę grzebała w telefonie po czym podeszła po omacku do kranu i włącznika lampek nad lustrem. Rozległo się ciche "pstryk" i stanąłem naprzeciw odbicia siebie i mojego anioła. Jej całkiem ładna, zadbana twarz wyrażała desabrobatę, a była ona jedyną skazą na jej obliczu.

O mnie trudno było powiedzieć coś takiego. Żółte światło żarówek uwidaczniało podkrążone oczy, zapadnięte policzki i chorobliwie bladą cerę, dodatkowo podkreślaną przez moje mocno rude włosy. Nie lubiłem mojego odbicia. "Cholerne żarówki" pomyślałem. Nie dało się ukryć, że wyglądałem i okropnie i niezdrowo i okropnie niezdrowo.

-No i? Wiem jak wyglądam.- wiedziałem, że zadając z to pytanie wyszedłem na debila. Każdy głupi wyciągnąłby wniosek, ale nie wiedziałem co innego mógłbym powiedzieć w tamtej sytuacji.

-Hm... To teraz patrz.- Angel wyciągnęła przed siebie rękę z telefonem w dłoni tak by zdjęcie wyświetlone na monitorze znalazło się maksymalnie blisko mojej twarzy. Zmrużyłem oczy.

Na fotografii było zdjęcie "Angstremy" wykonane jakieś pół roku temu w Portland przed jakimś koncertem podczas jednego z niekończących się wywiadów dla Ntv. Zawsze zastanawiałem się po co im tyle rozmów z nami, kto to ogląda? Na pytania tak jak zawsze, odpowiadała siedząca na dużej, czarnej kanapie obok reporterki- Ruby, która pomimo tego, że była gitarzystką naszego zespołu powszechnie uważana była za jego "Frontmena", a raczej "Frontmenkę". Teoretycznie powinienem nim być ja jako wokalista, ale nigdy nie szło mi to dobrze. Za nią siedziała reszta zespołu, Felix klepał ją po plecach, Nico i Alex z braku miejsca rozsiedli sięna oparciu mebla, a ja znajdowałem się najbardziej z boku, ale zdjęcie było wyostrzone tak, że moja twarz przyciągała wzrok. Wszyscy śmialiśmy się do rozpuku z czegoś co powiedział Nico albo Felix. Może to gra świateł albo kwestia tego, że siedziałem najbliżej kamery, ale nie dało się ukryć, że wtedy wyglądałem lepiej.

Udało się jej, "dotarło do mnie", że wyglądam jak gówno.

-W końcu do cholery dotarło do ciebie?

👽👽👽👽👽👽👽👽👽👽👽👽👽👽👽

LyricsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz