Miłość i jej ostatni świergot

0 0 0
                                    

-Marzyłem kiedyś o pustyni, dużej otwartej przestrzeni, piasku, wietrze czasami zimnym jak lód, a czasami gorącym jak policzki człowieka po szybkim biegu w środku śnieżnej zamieci. O księżycu tak wielkim, że możesz policzyć kwatery na jego oświetlonej stronie. Marzyłem o tym, żeby położyć się tam i słuchać jakiejś klimatycznej muzyki. Takiej, w której używa się głównie własnego głosu i pianina. Siedzieć tak i patrzeć. To naprawdę jest możliwe, takie miejsca istnieją uwierz.
-A teraz o czym marzysz?- zapytał Michael.

-Żeby wyrwać się z tego zakurzonego miasta.- odparłem zgodnie z prawdą.

-Jesteś niesamowitym poetą Felixsie, a żaden taki nie powinien dusić się kurzen. Pisz teksty. Napisz o tym piosenkę.- uśmiechnął się i podniósł z materaca.

-Jesteśmy tylko materią. Co to zmieni?

-Zdaje mi się, że za dużo czasu przebywasz bez mojego towarzystwa. Właśnie obchodziliśmy wydanie waszej pierwszej płyty damn.-usiadł na krawędzi i sięgnął po papierosy.

-Też mi się tak zdaje. Podaj.- odpalił jeden patyk od drugiego i mi podał.

-Wiesz możemy kiedyś tam pojechać, jak ta wasza płyta wypali.

-Może... Tam nikt nie nazwie nas degeneratami.- prychnąłem.

-Za dużo Gry O Tron.-zaciągnął się.-powinnieneś powiedzieć bratu.

-Nie, jeszcze nie...

-Daj spokój, on śpi obok w pokoju do jasnej... On cię podziwia, wiesz? Nic tego nie zmieni.

-Co? Skąd Ci przyszło do głowy?

-To widać. Jesteście bliźniakami, ale ty jesteś starszy i bardziej odpowiedzialny... Cokolwiek się stanie, będę przy tobie... Wiesz przecież...

-To jest na serio?-zapytałem się z niedowierzaniem.

-Tak, chyba że jest inaczej, wtedy musisz mi powiedzieć.

-Jest...- To był piękny poranek, jeden z ostatnich takich.

_______________________________________
Nicolas pożegnał się ze mną słowami:

-Postaram się Alex. Będę ratować nasz zespół.

-Dobrze, że to nie zależy tylko od ciebie.- odparłam.

Jechałam moim jeep'em 190 km/h autostradą w stanie Utah. Słońce chyliło się ku zachodowi, a na niebie rozgrywała się istna walka kolorów. Z radia dobiegały dźwięki jakiegoś kanadyjskiego indi rockowego zespołu. Dodałabym więcej perkusji.

Paliłam, a rzadko mi się to zdarzało, ale nawet mnie to wszystko zaczęło ostatnio przerastać. Dawno nie czułam się tak wolna jak wtedy. Bez ochrony, bez innych ludzi. Łatwo było zapomnieć o świecie, o tym że możemy stracić wszystko na co tak pracowaliśmy.

Nico nigdy nie był taki nie ironiczny jak wtedy. Jego postawa podczas naszego spotkania zaprzątała mi umysł. Był taki bezbronny, jakby wszystkie te używki były częścią jego charakteru i maski, którą na codzień nosi. Zdjął ją i został sam, wyprany że wszystkich emocji.

Nagle muzyka się urwała, a tam jak zawsze gdy cichnie piosenka, która mi się podoba, odczułam niezmierną frustrację.

Angel dzwoniła. Kocham zestawy głośno mówiące. Odebrałam od razu.

-I co?- zapytałam zniecierpliwiona, czekałam na ten telefon od rana.- Dzwoniła Ruby?

-Hej...- głos w słuchawce był wyjątkowo zmęczony, ale nie miał w sobie tej nuty wściekłości, która wskazuje na złe wiadomości. To było dobre zmęczenie.- Dzwoniła. Mam dwie dobre wiadomości i jedną złą. Od której zacząć?

-Dobra, zła, dobra. W tej kolejności poproszę.- odparłam chcąc w ten sposób chociaż trochę zminimalizować znaczenie złej wiadomości.

-Rozmawiałam z wytwórnią. Narazie nie zerwą kontraktu. Zresztą nawet nie chcą tego robić. Dali nam trochę czasu żeby się ogarnąć. Potrzebują tylko jakiegoś logicznego wyjaśnienia naszego zniknięcia że sceny dla mediów. Ktoś musi wystąpić.

-Okej...- zacisnęłam mocniej palce na kierownicy.- Jest jakieś ale...

-Tak.- urwała na chwilę- To musisz być ty.

-Ja?! Dlaczego?

-Chciałam poprosić o to Ruby, ale ona... No to jest druga część złej wiadomości... Popłakała się przez telefon. Nie jest dobrze, z Leo. Powiedziała mi, że się załamał całkowicie. Widzą tylko mrok i strach. Nie chciał jej widzieć, rozumiesz? Do cholery tylko ty jesteś w stanie to teraz zrobić.

-Danny?

-Jeszcze nie. Może minęło trochę czasu, ale on nad nie jest na to gotowy zresztą tobie ufam bardziej. Nie wiedziałabym czego się po nim spodziewać.

-Dobra.- nie było sensu się wykłócać.- Ale musisz mnie do tego przygotować.

-Muszę i to cholernie dobrze.

-A trzecia wiadomość?- zaczęłam wyprzedzać wleczącego się mercedesa.- Jadę szybko więc mnie nie wkurzaj.

-Jest nadzieja.- usłyszałam ulgę, która mówiła sama przez siebie.- Leo ma najlepszego psychiatrę jakiego udało się nam znaleźć, który powiedział Ruby, że wszystko idzie po jego myśli.

-Kurwa mam nadzieję.

-Ty przeklinasz?- powiedziała zdziwiona.

-A ty przejmujesz się naszymi uczuciami? Czasy się zmieniły.- wróciłam na swój pas po czym dodałam.- Palę też czasami.

- Czasy się zmieniły. Dobra, wracaj szybko. Mogłaś lecieć samolotem już byś tu była.- słońce zdążyło zajść za horyzontem, a podniebną walkę kolorów wygrał gorzki ciemnogranatowy. Był właśnie w trakcie spychania swoich przeciwników za granicę świata.

-Muszę pobyć trochę sama. Bez obrazy.

-Rozumiem cię bardzo dobrze. Bez odbioru w takim razie.- była bardzo zmęczona. Słyszałam to nawet z tej odległości.

-Bez odbioru...-nagle mnie tkneło i dodałam.- Angel?

-Tak?- prawie się rozłączyła, jej głos dolatywał gdzieś z oddali.

-Śpij czasem.

-Zło nigdy nie śpi. Narazie.- rozłączyła się prześmiewczo prychając.

Światu przydałoby się więcej perkusji, więcej równego i pewnego rytmu, a mniej jazzowych melodii. Czasami tak sobie myślę.

Mknęłam pod gwieździstym niebem niesiona dźwiękami kanadyjskiego indi rocka przez noc do stolicy wszystkich problemów - Los Angeles.

---------------------------------------------------------
Niebo, chmury powoli suną nad naszymi głowami. Ptaki śpiewają w krzakach i drzewach goniąc się i zapewne gwałcąc. Liście w lesie szumią głośno, usilnie próbując zagłuszyć donośne dźwięki uderzania wody o brzeg. Trzy czy dziesięć minut temu przejeżdżało tędy auto. Teraz gdy już wiemy, że nikt nas nie obserwuje zbliżamy się do siebie.

-Czemu zawsze robimy to w lesie?- szepcze, a jego głos rozpływa się w moim ciele.

-Pierwszy raz na dachu.- mówię.

-Alex, kocham Cię.

-Ja ciebie też Be...- to była najpiękniejsza noc w moim życiu.

A potem zniknął z mojego życia i jedynym sposobem żeby go odwiedzać było uklęknięcie na zimnej, martwej ziemi.

Boże... Jeśli istniejesz chociaż wątpię, wylecz nasze dusze z umierającej miłości.

_______________________________________

LyricsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz