#3

2 0 0
                                    

-I co się stało? Co zaszło w tamtym mieszkaniu? - powiedział Richard.

Rozmawialiśmy już od ponad godziny i byłem już troszeczkę zmęczony ciągłym roztrząsywaniem starych spraw.

Trzymaj się suchych faktów, żadnych emocji...

Przerwałem moją opowieść na momencie, w którym Ruby zaciągnęła mnie i Felixa na parking i oznajmiła mi jaki ma plan.

-No jak to co? -założyłem nogę na nogę. -Zacząłem się z nią kłócić. Ten człowiek był nieobliczalny, pewnie nadal taki jest, nie wiem. Nie gadałem z nim jakieś dwa lata. Konfrontacja z nim to było istne samobójstwo. -usmiechnąłem się widząc reakcje doktora na takie dosłowne porównanie.

-Ale w końcu tam pojechaliście?-
nie odpuszczał.

-Tak...

-I co?

-Skończyło się tym, że podbił mi oko i zaczął nam grozić pistoletem. Raz przystawił mi go do głowy, raz Felixowi, a Alex szarpnął na szafki. Nawet nie był pijany. - niezłomnie utrzymywałem kontakt wzrokowy.-Myślę, że tylko dzięki Felixowi wyszliśmy stamtąd w jednym kawałku. Ojciec strasznie przypominał mi Jacka ze "Lśnienia" Stephena Kinga. Danny... - westchnąłem z nostalgią.- On zawsze był ode mnie silniejszy.

-Nie pozwolił Ci wrócić? -zapytał się jakby z lekką nutką nadzieji na odnalezienie tego jednego jedynego powodu, dla którego mógłbym odzyskać wiarę w społeczeństwo. Niestety musiałem zdmuchnąć te jego płonne nadzieje.

-Nie. Kazał mi się wynosić i utrzymywać się jeśli będę musiał i tu cytuję: "Z obciągania, nie dam Ci ani centa, mnie to gówno obchodzi. "- mimowolnie się uśmiechnąłem. - Jedyne co Ruby wywalczyła dla mnie to to, że pozwolił zabrać mi jak to mówił "moje śmierdzące rzeczy". Musi sobie pluć teraz w brodę patrząc na półki w sklepach muzycznych.

-To gdzie w końcu zamieszkałeś? - Richard powrócił do tematu, zabrzmiał jakby był leciutko zaciekawiony moim melodramatycznym życiem.

-Trochę u Felixa, czasami u Ruby i Nico... Na początku często pojawiałem się u Ruby po zmroku i znikałem przed świtem. Jej matka mnie nie lubiła. -zaczął coś pisać w notatniku. - Taki chłopak z rozbitej rodziny wie Pan, próbuje poderwać jej córkę? Jest chłopakiem córki prawniczki i znanego handlarza?! On jej nie da przyszłości - często tak mówiła w mojej obecności.W sumie nie dziwię się jej. Próbowała wychować Ruby na lekarza, doktora, prawnika, mecenasa czy kogoś takiego. - wspomnienie matki Ruby sprawiło, że praktycznie poczułem woń drogich perfum i prawdziwej wężowej skóry...

-Wiedziała, że sypiasz w jej domu?- przerwał mi.

-Na początku nie. Wchodziłem po dachu do pokoju Ruby, a potem schodziłem tą samą drogą. Po jakimś czasie, gdy skończyło się lato i zaczęło się robić zimno, Pani Swan zaczęła się czegoś domyślać. Ruby zrobiła najpierw awanturę mi, potem matce i ostatecznie wyszło na to, że mogłem u nich zostać. I tak mają wielki dom i parę fajnych aut, na które mnie teraz stać. Jednak wie Pan, kasa nie jest wyznacznikiem szczęścia. Doznałem tego na własnej skórze, ale to tamten dom mnie tego nauczył.

-Ale zaakceptowała cię?

-Jeśli akceptacja jest równoznaczna z tym, że patrzyła na mnie krzywo zawsze gdy mnie widziała to tak. Prawie się nie widywalismy, a ona i tak miała mnie powyżej dziurek w nosie. Dlatego schodziłem jej z drogi i zawsze gdy tylko mogłem, opuszczałem mury jej niezachwianej brudem rezydencji.

Masz zamiar powiedzieć mu o tych pustych nocach i dniach, przechodzonych ulicami Nowego Yorku? O tym, że czułeś się jak popychadło? Nie powiesz o...

LyricsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz