Trening szermierki (Olimpijscy Herosi)

656 19 12
                                    

Rozdział napisany dla zoe_47. Chciałabym go również zadedykować mojej przyjaciółce tenebris_lilium

Pamiętniku,

Minął już tydzień od mojego przybycia do obozu. Myślę, że już zdążyłam się przyzwyczaić do tego wszystkiego. Jeśli chodzi o ludzi to... No z moim charakterem introwertyka ciężko mi było nawiązać jakąś znajomość. Jednak nie musiałam za bardzo nic robić, bo inni mnie wyręczyli. Najlepiej dogaduję się z Annabeth. Jason, Piper i Percy też są w pożądku... tylko Leo. Jak ten człowiek doprowadza mnie do szału. Nie wiem jak można z nim wytrzymywać i nie przywalać mu w twarz za każdym razem jak się odezwie. Oczywiście tego nie robię, ale mam na to wielką ochotę. Jest jeszcze Nico. Nico w sumie... Nie wiem jak to ująć. Jesteśmy nawet podobni, ale dużo mamy różnić, takich drastycznych różnic. No dobra myślę, że będę już dzisiaj kończyć mam jeszcze około godzinę do obiadu, więc pójdę poćwiczyć szermierkę. Ostatnio bardzo to polubiłam.

Lila

Zamknęłam pamiętnik i wziąwszy uprzednio miecz, wyszłam z domku i skierowałam się w stronę areny ćwiczebnej. Na niej zauważyłam Nica, który wyżywał się na manekinach swoją bronią że stygilskiego żelaza.

- Te biedne kukły już nikomu nic nie zrobią, spokojnie. - Zaśmiałam się.

- Tak tylko się upewniałem, czy napewno.- Odparł, obruciwszy się w moją stronę.

Czy "Wieczne Przygaszony Król Upiorów, Pan Di Angelo" właśnie sobie zażartował? Wow.

- Jakoś wyjątkowo w humorze dzisiaj jesteś. - Powiedziałam.

- Jak się na czymś porządnie wyżyje to potem mi dużo lepiej.

Zaśmiałam się. Ten chłopak, był naprawdę, bardzo dziwny, ale... chyba nawet go polubiłam

- Może powalczymy? - uniosłam swój miecz.

- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami.

Natarłam na niego. Przez jakiś czas wymienialiśmy ciosy i bloki. Nico był naprawdę niezłym szermierzem, ale ja też byłam niczego sobie. W ten tydzień nauczyłam się całkiem sporo.
W pewnym momencie uderzył głowicą swojego miecza w mój nagarstek. Wypusciłam broń, a chłopak przechwycił ją w powietrzu. Błyskawicznie zaszedł mnie od tyłu i jedno ostrze przystawił mi do gardła, a drugie trzymał po mojej lewej stronie. Obróciłam głowę w prawo  i natrafiłam na jego wzrok. Dzieliły nas milimetry. Jego oczy były skierowane wprost w moje. Dopiero teraz zauważyłam jakie są piękne. Tak ciemno brązowe, że wydają się czarne. Pięknie kontrastują z jego bladą, oliwkową skórą. Z transu wyrwał mnie dźwięk konchy. W tym momencie zorientowałam się co robię i on chyba też, bo równocześnie ze mną obrócił głowę i cofnął się do tyłu.

- Ekhem. - Chrząknęłam zmieszana. - Chyba powinniśmy iść na obiad.

- Chyba tak. - powiedział nieśmiało, podając mi mój miecz.

Ruszyliśmy przez siebie. Przy jadalni, każdy skierował się w stronę swojego
stolika. Przez cały posiłek miałam w głowie to wydarzenie. Jakoś nie mogłam wyrzucić z głowy wspomnienia tych pięknych oczu. Co się ze mną dzieje?

Opowiadania i One Shoty (m.in. Olimpijscy Herosi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz