prolog

160 48 19
                                    

   Byłem tylko nastolatkiem, nijak nie przygotowanym na życie. Chciałem beztroskiego istnienia, nie tykając się panującego tutaj zła. Dużo chciałem. Dużo oczekiwałem. Czyż nie to było jednym z powodów, dla których się zgubiłem?

   Mówi się, że po każdej burzy wschodzi słońce. U mnie było całkowicie na odwrót. Słońce wzeszło na niebo w dniu mojego urodzenia, by za kilka lat schować się za chmurami i już więcej się nie pojawić; by pozwolić chmurom wylewać tony deszczu, który był jedynie początkiem mojego cierpienia. Potem były już tylko pioruny i błyskawice, a po środku tej burzy ja. I choć spoglądając w górę mogłem stwierdzić, że niebo pozostało w tym typowym dla niego błękicie, wokół trwała burza, a wiatr odrywał moje stopy od ziemi. Uparcie starałem się pozostać na gruncie, jednak bezskutecznie. Huragan i tak odsunął mnie od niej na tyle, że koniecznym było nauczyć się latać. Nigdy się nie nauczyłem. W końcu na tym polegał mój świat - na krwawej walce o umiejętność normalnego funkcjonowania tutaj, a i tak kończyłem jeszcze gorzej, niż zacząłem. Dlatego to ta straszna wichura władała moim życiem - w którą stronę gnała, tam leciałem. Nie żebym chciał, ale nie miałem wyboru. W końcu nie umiałem latać, bo byłem zbyt słaby, by się tego nauczyć.

   Mówili mi wówczas, że słońce i tak mnie odwiedzi, a żeby było sprawiedliwie - zostanie ze mną na długo. Kłamali. Już nigdy jego promienie nie przyniosły mi tego nieopisanego ciepła, a za to wiatr zrobił się chłodniejszy i zaczął padać śnieg, a ja zmarzłem jak jeszcze nigdy.

   Och, Boże. Nigdy więcej.

---
Ucieczka od rzeczywistości - wcześniej napisany dodatek.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 11, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz