Byłem tylko nastolatkiem, nijak nie przygotowanym na życie. Chciałem beztroskiego istnienia, nie tykając się panującego tutaj zła. Dużo chciałem. Dużo oczekiwałem. Czyż nie to było jednym z powodów, dla których się zgubiłem?
Mówi się, że po każdej burzy wschodzi słońce. U mnie było całkowicie na odwrót. Słońce wzeszło na niebo w dniu mojego urodzenia, by za kilka lat schować się za chmurami i już więcej się nie pojawić; by pozwolić chmurom wylewać tony deszczu, który był jedynie początkiem mojego cierpienia. Potem były już tylko pioruny i błyskawice, a po środku tej burzy ja. I choć spoglądając w górę mogłem stwierdzić, że niebo pozostało w tym typowym dla niego błękicie, wokół trwała burza, a wiatr odrywał moje stopy od ziemi. Uparcie starałem się pozostać na gruncie, jednak bezskutecznie. Huragan i tak odsunął mnie od niej na tyle, że koniecznym było nauczyć się latać. Nigdy się nie nauczyłem. W końcu na tym polegał mój świat - na krwawej walce o umiejętność normalnego funkcjonowania tutaj, a i tak kończyłem jeszcze gorzej, niż zacząłem. Dlatego to ta straszna wichura władała moim życiem - w którą stronę gnała, tam leciałem. Nie żebym chciał, ale nie miałem wyboru. W końcu nie umiałem latać, bo byłem zbyt słaby, by się tego nauczyć.
Mówili mi wówczas, że słońce i tak mnie odwiedzi, a żeby było sprawiedliwie - zostanie ze mną na długo. Kłamali. Już nigdy jego promienie nie przyniosły mi tego nieopisanego ciepła, a za to wiatr zrobił się chłodniejszy i zaczął padać śnieg, a ja zmarzłem jak jeszcze nigdy.
Och, Boże. Nigdy więcej.
---
Ucieczka od rzeczywistości - wcześniej napisany dodatek.
CZYTASZ
powrót do rzeczywistości
Novela JuvenilW tym okropnie smutnym świecie, żyli ludzie, którzy choć zasługiwali na szczęście, nie mogli go posiadać. I choć nieświadomie szukali go pod każdym kamieniem na swojej drodze, to nie było to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Jednymi z nich byli...