Czerwone wino delikatnie muskało szklaną strukturę kieliszka i poruszało się w rytm krążeń bladego nadgarstka. Jego powierzchnia odbijała wpatrzone w nie stalowe tęczówki. Wyrażały one jedynie zamyślenie, mimo że przez ciało bruneta przepływało tak wiele emocji, tak wiele błędów, które popełnił. Których nie mógł już naprawić. W większości.
Przed jego oczami po raz kolejny pojawiło się zielone spojrzenie. Czyż nie stało się to już przereklamowane? Jego myśli zajmował stale tylko on. Czyż nie stało się to obsesją? Cały czas jego dusza odbijała jedynie negatywne i chaotyczne odczucia. Czyż nie stało się to nieludzkie?
Wciąż roztrzepane kosmyki chłopaka były przecież podobne do tych szalonej okularnicy. A jednocześnie ich wyrazy twarzy były tak różne...
Eren, jak wyglądałbyś z ozdobą w postaci szczerego uśmiechu?
Ich słowa, tak zbliżone. Zarówno pod względem treści jak i uczuć. I jednocześnie tak różne postrzeganie świata...
Hanji, dlaczego pozwoliłaś sobie odebrać życie? Czyż twój uśmiech nie był wart więcej od tego obłędu kryjącego się wśród zieleni?
Błąd... Błąd? Błąd!
Po pomieszczeniu roznosił się dźwięk kropel uderzających o gładką powierzchnię umywalki. Niedokręcony kran w równych odstępach czasu wypuszczał drobinkę wody i pozwalał jej powoli spłynąć w nieznane odmęty kanalizacji. Jednocześnie była ona jednak zagłuszana przez nieco chaotyczne łkanie. Drżąca kobieta nawet nie próbowała się uspokoić. Nic zdawało się do niej nie docierać. Dopiero głośne trzaśnięcie drzwiami wzbudziło w niej jakąś reakcję; łkanie przerodziło się w płacz, może nawet wycie.
- Hanji? - wyjątkowo delikatny głos bruneta zabrzmiał w akompaniamencie otwieranych drzwi do łazienki, a jego stalowe spojrzenie z zaniepokojeniem lustrowało skuloną sylwetkę szatynki. - Hanji, co się stało?
Kobieta jedynie rozpłakała się jeszcze bardziej i po chwili przeniosła załzawiony wzrok na bruneta, który powoli do niej podszedł.
- Straciłam je, Levi... Straciłam je...
- Myliłem się - Levi nigdy nie należał do grona osób gustujących w wylewności. Zawsze starał się przekazać jak najwięcej, używając niedużej ilości słów.
- Co masz na myśli?
Levi był dumny. Tak samo jak większości ludzi nie lubił przyznawać się do błędu przed samym sobą, a tym bardziej przed innymi. Dlatego też zwykle czynił to za późno albo okrywał to jedynie płachtą milczenia. W jego sytuacji przyznanie się do błędu było niczym przekreślenie całej wcześniejszej pracy. Interakcje z ludźmi były zupełnie inne niż obsługa maszyny, która zwykle można naprawić poświęcając stosunkowo niewiele czasu i nie narażając się na większe szkody. Tymczasem jeśli powiedziałeś choć jedno złe słowo, podczas rozmowy z mającym problemy człowiekiem, mogłeś przekreślić wszystkie szanse na powodzenie terapii.
Musiał wtedy spróbować ktoś inny.Jaki błąd popełniłaś ty, Hanji?
Pozwoliłaś sobie na nieuwagę, przebywając w jednym pokoju z tym smutnym, zielonym spojrzeniem?
Nie musiał się nawet odzywać... A może to to milczenie doprowadziło cię do szału, a w konsekwencji do potknięcia?
Nie, ty się przecież nigdy nie myliłaś...
A ja nigdy nie lubiłem czerwonego wina.
Zatem dlaczego? On był tylko zagubiony, smutny, porzucony. Może chciał się zbliżyć i to stało się iskierką na morzu benzyzny? To On mu przeszkodził, prawda?
CZYTASZ
Szkarłatny szalik || Riren/Ereri
FanfictionOwinąłem szyję czerwonym szalikiem. Szkarłatnym niczym krew plamiąca mą skórę. Obdarowałem Ją uśmiechniętym misiem, Który na piersi miał zaszytą dziurę. Szepnąłem "walcz, a nie doświadczysz przegranej". Zapisała me słowa całym swym bytem. Błyszczała...