-Jak długo jeszcze mam leżeć w tym łóżku.Czuję się bardzo dobrze.Chciała bym wstać.
Galeon spojrzał z troską na mnie .
-Przykro mi zalecenie lekarza.Jesteś jeszcze osłabiona.
Byłam naprawdę znudzona i zdenerwowana.Miałam dosyć leżenia. Nosiło mnie. Czułam w środku tyle energii .Chciałam wstać i poszukać mojego anioła.Bardzo chciałam z nim porozmawiać.Podziękować za uratowanie mi życia a przede wszystkim spojrzeć znowu w te przepastne oczy.
-Zaraz zaraz czy przypadkiem to nie ty jesteś tym lekarzem?
Zapytałam ostrym tonem.Galeon oderwał się od dokumentacji medycznej którą przeglądał. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jestem lekarzem ale wszelkie decyzje podejmuje ktoś inny.
No teraz to się naprawdę wpieniłam.
-Niby kto do cholery.
Prawie to wysyczałam.
-Chce natychmiast wstać i wrócić do domu. Podejdź tutaj i odłącz to ustrojstwo bo za chwilę sama to zrobię.
Byłam naprawdę zła.Nie mogą mnie tu trzymać wbrew mojej woli.Nagle drzwi do sali otworzyły się i do środka pewnym krokiem wmaszerował on.Wielki,anielsko przystojny i tajemniczy.Robił porażające wrażenie.Moja złość nagle gdzieś wyparowała i nie mogłam oderwać od niego oczu.
-Galeonie zostaw nas proszę.
Zagrzmiał tubalnym barytonem od którego ciarki przebiegły po całym moim ciele.Lekarz ukłonił się co było dosyć dziwne i bez słowa opuścił sale zamykając za sobą drzwi.
-Należą ci się wyjaśnienia Pani.Pozwolisz że się przedstawię.Jestem Ian Magnus Morisson. Jestem przywódcą mojego klanu.Znajdujesz się w prywatnej klinice w naszej kwaterze głównej.
Patrzyłam na tego pięknego mężczyznę i zastanawiałam się z jakiej epoki on się urwał.Nie bardzo docierał do mnie sens jego słów.
-Przepraszam.-Wyjąkałam.-Jakiego klanu?
Wpatrywał się we mnie intensywnie tymi swoimi nieziemskimi oczami a ja nie potrafiłam zebrać myśli.
-Co pamiętasz z ataku na ciebie Pani?
Zapytał nie odrywając ode mnie spojrzenia. Hipnotyzował mnie ,czarował.Całą siłą woli odwróciłam wzrok i spuściłam głowę wpatrując się w swoje ręce.Nagle wspomnienia wypłynęły z zakamarków mojego umysłu.Słowa same wyrwały się z moich ust.
-Wielkie psy i ich żółte, świecące ślepia.Ociekające śliną pyski z których wystawały ogromne kły.Gryzły mnie i szarpały moje ciało.Ból tak ogromny iż straciłam nadzieję ze wyjdę z tego żywa.Wtedy pojawił się ktoś i je odpędzał.Walczył z nimi.Słyszałam skowyt i pisk a potem ciszę.
Dalej wpatrywałam się w dłonie bojąc się spojrzeć na mojego anioła.Wspomnienia były tak żywe że poczułam ból rozrywanego ciała.Zacisnęłam powieki i potrząsnęłam głową aby się ich pozbyć.
-Wiesz dlaczego zostałaś zaatakowana?
Otworzyłam oczy ale nadal wpatrywałam się we własne dłonie.
-Nie mam bladego pojęcia.Nie zrobiłam im nic złego. Nie skrzywdziła bym żadnej żyjącej istoty.
-To nie były psy ale wilkołaki.
-Że co?
Usłyszawszy słowo wilkołaki nie powstrzymałam odruchu i spojrzałam na niego prosto w te obsydianowe oczy.Cała krew odpłynęła mi z twarzy i zrobiło mi się strasznie zimno.Jego twarz wyrażała zaniepokojenie. Zrobił dwa kroki w moim kierunku.Przecież to nie możliwe.Takie stwory nie istnieją w realnym świecie.Kiedy się zbliżył poczułam zapach piżma i goździków który wypełnił moje płuca.
CZYTASZ
Obietnica wieczności
VampirePo co żyć wiecznie kiedy nikt cię nie kocha.Po co egzystować na tym świecie kiedy nie masz przyszłości.Każdy dzień jest taki sam bez cienia szans na zmianę.Zatapiam się w swoich obowiązkach aby nie myśleć o beznadziejności mojej rzeczywistości. Gdyb...