Deante spacerował po celi o ile można to nazwać spacerem.Piętnaście kroków od ściany do ściany.W ruchu lepiej było mu skupić myśli.Ana spała już od jakiegoś czasu zwinięta na materacu.Cholerna Lorenna. O co jej do diabła chodzi?Co ma z tym wszystkim wspólnego Ana.Zaraz Oliwia pracuje dla Lorenny więc te ukradzione wyniki długoletnich badań nad krwią wampirów trafiły do niej.Co ona chce zrobić?Badane były też wybranki pod kontem genów.Chcieliśmy wyodrębnić gen który umożliwiał prokreację z wampirami.Gdyby to się udało ciąże nie były by w tedy taką rzadkością i nie niosły by ze sobą takiego zagrożenia.Więcej kobiet znalazło by swoich genetycznych partnerów dzięki badaniom a nie jak do tej pory wszystkim sterował ślepy traf.Usłyszał szloch.Zatrzymał się i spojrzał w kierunku materaca.Ana drżała pod kocem i płakała przez sen.Podszedł do niej i uklęknął.
-Cicho maleńka. Spokojnie. Nie płacz. Jestem tu.
Wyciągnął rękę i pogłaskał ja po policzku.
-Ian gdzie jesteś?
Wysapała szlochając. Deantego zmroziło.Ana wolała Iana przez sen.Czy to oznacza że czuje coś do niego.Zwiesił głowę. Nie spodziewał się ze poczuje taki ból.Serce mu się ścisnęło z żalu.Czyżby nie miał najmniejszej szansy.Ana zaczęła rzucać się pod kocem jakby się z kimś biła.Machała rękami i głośno stękała.
-Deante pomóż.
Krzyknęła tak głośno aż zadzwoniło mu w uszach.Ocknęła się natychmiast i usiadła.Spojrzała na wampira nieprzytomnym wzrokiem.Wyciągnął do niej ręce a ona natychmiast wtuliła się w niego.Szlochała.Czuł jak jej łzy moczą jego koszule.Tulił ja i lekko kołysał.
-Ciii kochanie to był tylko zły sen. Uspokój się.Nie płacz proszę bo pęknie mi serce z żalu.
Dalej ją kołysał jak małe dziecko ale czuł że Ana zaczyna się rozluźniać i uspokajać.Po kilku minutach przestała szlochać ale nie odsunęła się.Myślał o jej śnie.Też w nim był więc jeszcze nie wszystko stracone.Pocałował ją w czoło i lekko odsunął od siebie aby spojrzeć w jej twarz.Była zaczerwieniona i miała zapuchnięte oczy.Otarł wierzchem dłoni mokre od łez policzki.
-Deante przestań mi się tak przyglądać.Wyglądam okropnie.
Zaprotestowała i próbowała się od niego odwrócić ale ja przytrzymał.
-Nie uciekaj proszę.Jesteś piękna.Nie musisz się niczego wstydzić.
Ujął jej twarz w swoje dłonie i delikatnie scałował ślady łez.Najpierw z jednego policzka a potem z drugiego.Spojrzał na nią.Otworzyła oczy.Zalał go ich błękit. Była w nich udręka. Pochylił się i dotknął wargami jej ust.Drgnęła delikatnie.Pogłębił pocałunek a ona zadrżała i rozchyliła wargi zapraszając go do środka.Jak on jej pragnął.Zapomniał gdzie jest.Nic się teraz nie liczyło tylko ona.Wsunął język do jej wnętrza.Zajęczała cichutko.Podziałało to na niego jak czerwona płachta na byka.Przywarł do niej mocno.Był tak podniecony jak jeszcze nigdy w życiu.Żadna kobieta nie roznieciła w nim takiego pożądania jak Ana.Co w niej jest że tak na mnie działa.Musi natychmiast przestać.Nie może posunąć się dalej.Wróciła do niego sytuacja w jakiej się znaleźli a ona nie sprzyja uwodzeniu.Oderwał się z trudem od jej słodkich ust.Ana sapnęła zaskoczona ale odsunęła się nieznacznie i spojrzała mu prosto w oczy.
-Deante powinniśmy przestać to nie jest dobry moment na takie rzeczy.
Kiwnął głową ale nie rozluźnił ramion.
-Ana czy ty czujesz coś do mnie?
Patrzył prosto w te śliczne niebieskie oczy.Przyglądała mu się chwilę po czym spuściła wzrok a jej policzki wyraźnie się zaróżowiły.Kiwnęła głową.
CZYTASZ
Obietnica wieczności
VampirePo co żyć wiecznie kiedy nikt cię nie kocha.Po co egzystować na tym świecie kiedy nie masz przyszłości.Każdy dzień jest taki sam bez cienia szans na zmianę.Zatapiam się w swoich obowiązkach aby nie myśleć o beznadziejności mojej rzeczywistości. Gdyb...