Ana była sfrustrowana. Ian wyraźnie jej unikał tylko z jakiego powodu.Przecież ją uratował razem z Martinem któremu już podziękowała ze sto razy.Martin był bardzo miłym facetem a do tego przystojnym ale nie w jej typie.Nie pociągał jej tak jak Ian.Mroczny anioł tak określała go w swoich myślach.A myślała o nim bez przerwy.Do tego w nocy śniła o nim jak ją całuje i przytula.Jak szepcze jej czule do ucha.To naprawdę zaczynało ją przerażać.Czyżby popadała w obsesje na punkcie tego faceta.Przecież był wampirem powinna się go bać i unikać a nie śnić o nim i szukać go po całej posiadłości.Muszę z tym skończyć i przestać o nim myśleć ale jak to zrobić do cholery.Nie, potrzebuję to wyjaśnić,dowiedzieć się dlaczego mnie unika może w tedy łatwiej będzie mi trzymać się od niego z daleka.Niech mi powie prosto w oczy ze mnie nie lubi ,nie cierpi lub coś podobnego w tedy będę mogła go także znielubić.Zatrzymała się pośrodku swojego pokoju i rozejrzała dookoła. Gdzie się znowu podział tan futrzak.Ostatnio ciągle gdzieś znika.Ruszyła do drzwi na korytarz w poszukiwaniu kota.
Przez ostatnie dni obserwował jak Ana zwiedzała posiadłość i poznawała nasze zwyczaje.Wiedział dokładnie gdzie jest i dzięki tamu udawało mu się ją unikać.Tak będzie lepiej.Postanowił pozbyć się powiązania przez rytuał.Nie mógł tego dłużej wytrzymać.Bez przerwy myślał o niej.Nie potrafił na niczym się skupić.A sytuacja była poważna. Likantropy nie odpuszczali i wciąż żądali wydania im Any. To się skończy rozlewem krwi.Musimy się przygotować na atak.Nagle usłyszał mruczenie.Podniósł głowę z nad dokumentów i jego oczom ukazał się Blisski który wmaszerował jak gdyby nigdy nic do gabinetu przez uchylone drzwi.Zatrzymał się spojrzał mi w oczy swoimi zielonymi ślepiami i głośno miałknął. Po czym usiadł na środku gabinetu i rozglądał się dookoła. Przyglądałem mu się przez chwilę.
-Przyszedłeś w odwiedziny?
Zapytałem sierściucha z uśmiechem i w tym momencie usłyszałem nawoływanie Any i szybkie kroki na korytarzu.Ana szukała swojego zwierzaka.Kierowała się w tę stronę.Nie miałem wyjścia nie mogłem uciec.Wpadła zdyszana do gabinetu z rozwianymi włosami i uśmiechem na twarzy.Ubrana w czerwoną koszulkę na ramiączkach i niebieskie jeansy.
-Tutaj jesteś łajzo.Wszędzie cie szukałam.
Kiedy mnie zauważyła zesztywniała a jej uśmiech zniknął z jej twarzy.Wyprostowała się .
-Bardzo przepraszam nie wiedziałam że ktoś tu jest .Drzwi były otwarte dlatego nie zapukałam.Przepraszam.
Widać było że zachowuje rezerwę. Była sztywna i oficjalna. Podeszła do kota i wzięła go na ręce. Odwróciła się z zamiarem opuszczenia pomieszczenia.Tak bardzo chciałem żeby została.
-Nie wychodź proszę.
Powiedziałem łagodnie do jej pleców.Zatrzymała się i po chwili wahania odwróciła w moją stronę. Blisski wtulał się w jej piersi a ja poczułem napływającą zazdrość ze to nią ja jestem na miejscu tego futrzaka.
-Powinnam ci podziękować za uratowanie mi życia.Więc dziękuję.Dziękuję też za opiekę i ochronę.
Głos miała wyprany z wszelkich emocji.
-Za uratowanie cię powinnaś podziękować Martinowi.To on z narażenie życia ocalił cię przez wilkami.
Spojrzała w dywan tak jakby by celowo nie chciała spojrzeć mi w oczy.
-Już to zrobiłam.Dlaczego mnie unikasz?Mieliśmy dokończyć rozmowę.
Wypowiedziawszy te słowa podniosła wzrok i spojrzała wprost w moje oczy a ja poczułem fale gorąca kumulującą się w najintymniejszych zakamarkach mojego ciała.Boże wystarczyło że na mnie spojrzała a ja już byłem gotowy.Poczułem rozpieranie w moich spodniach i dziękowałem stwórcy że siedziałem za biurkiem więc Ana niczego nie zauważyła.Jej oczy wwiercały się w moje ale w nich także dostrzegłem pożądanie które potwierdzał jej zapach.Była podniecona.Odezwałem się nieco ochrypłym głosem.
CZYTASZ
Obietnica wieczności
VampiroPo co żyć wiecznie kiedy nikt cię nie kocha.Po co egzystować na tym świecie kiedy nie masz przyszłości.Każdy dzień jest taki sam bez cienia szans na zmianę.Zatapiam się w swoich obowiązkach aby nie myśleć o beznadziejności mojej rzeczywistości. Gdyb...