Część I

186 15 25
                                    


Trzy miesiące leżenia do góry dupskiem, oglądania Netflixa i unikania zrobienia nawet najzwyklejszego prania sprawiły, że chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak leniwy. Zakupki? Cyk, dostawa z Tesco. Imprezki? E, sorry ziomek, zostawiłem żelazko na gazie, więc nie dzisiaj. Nowy album, do jasnej cholery? Poczeka, nie zając. Przy tym ostatnim przynajmniej pojawiły się u mnie wyrzuty sumienia. Czasami, będąc głęboko zajęty leżeniem i oglądaniem pierdoł, zastanawiałem się, ile tak właściwie minęło lat od mojego ostatniego krążka. Kiedy po raz piąty z kolei zgubiłem się w liczeniu, dałem sobie spokój. Jedno było pewne (i zgadzali się ze mną wszyscy w moim otoczeniu) - musiałem w końcu napisać nowy materiał, albo mnie szlag jasny trafi. I tyle będziecie mnie widzieli.

Minęło już dobrych kilka miesięcy od ślubu Dawida i Filipa. Całkowicie zniknęli z życia medialnego, decydując się "na długie, zagramaniczne wakacje" co oznaczało tyle, że wyjechali na jakiś czas do Londynu (tak, Fifi ostatecznie postawił na swoim) aby Dawid mógł porobić kursy muzyczne (nie pytajcie, nie wiem na co mu to), a Filip zająć się doktoratem.

Tak, wiem. Ja też byłem potężnie zdziwiony. Typ nigdy nie mówił mi, że ma tak szeroko zakrojone plany naukowe, a już szczególnie nie dało się tego poznać po jego sposobie bycia. I skłamałbym jeśli bym powiedział, że mu chociaż trochę nie zazdrościłem. Mieć tytuł doktora, a go nie mieć... Posiadać taką wiedzę zawsze warto. Kariera najlepszego rapera w kraju nie będzie przecież trwała wiecznie. Czasami do mnie dzwonił i opowiadał, jak to jest. Jak spędza godziny nad książkami, a Dawid opierdziela go za niewyrzucenie śmieci. Panie Boże, no sielanka. Tego zazdrościłem im jeszcze bardziej. Ile bym dał, żeby też móc sobie tak pożyć z drugą połówką u boku, albo chociaż z napisanym i gotowym do nagrania albumem... A póki co kontynuowałem bezsensowne i nieustanne leżenie do góry dupskiem, dzięki czemu przytyłem chyba z siedem kilo. O mamo, ześlij mi wenę błagam. Albo całkowicie się uleję...

Kiedy tak sobie egzystowałem, myśląc o moim nieszczęsnym, samotnym losie i całkowitej blokadzie twórczej, zastanawiając się jednocześnie, czy jeśli poleżę sobie tak bezczynie jeszcze z miesiąc to ludzie już o mnie zapomną, niespodziewanie do mojego mieszkania z buta wjechał Krzyś. W pierwszym momencie się regularnie zesrałem, a zajęło mi to dobre trzy sekundy, żeby sobie uświadomić, że tylko jedyna osoba na tym świecie dostała klucz do tego barłogu i prawo stawiania mnie na nogi w sytuacjach iście kryzysowych.

– KUBA, GDZIEŚ JEST?!

Odszukał mnie błyskawicznie, co trudne nie było, gdyż nie ruszałem się z tego miejsca od wielu tygodni, aż nabrało charakterystyczny ślad w postaci intensywnego zapachu Użytkowania. Pomachałem mu zza oparcia kanapy, nawet nie podnosząc głowy znad laptopa. Początkowo usłyszałem pełne ulgi westchnięcie (pewnie pomyślał, że ślęczę nad tekstem) ale gdy podszedł bliżej i zobaczył kadr z końcówki pierwszego sezonu Sense8, ciemne chmury zebrały się nad jego głową.

– Kuba, a gdzie teksty? Gdzie album? Czy ty masz cokolwiek napisane, ziomek?

– Eeee...

– Człowieku, jak ty wyglądasz... – Krzychu dosłownie załamał ręce, po czym wyjął telefon i cyknął mi być może najbardziej kompromitującą fotkę w życiu. Chwilę później usłyszałem powiadomienie, a to znaczy, że typ wysłał ją na groupchat Wesołej Ekipy, a TO ZNACZY, że 1. wyglądam bardzo źle i 2. zaraz się tutaj wszyscy zlecą i będę miał: przypix. Nawet nie pamiętałem, kiedy ostatnio śmieciurki wyrzuciłem... O matko, jak straszniestrasznie musi tu jebać...

Bardzo powoli podniosłem się do siadu (a mój kręgosłup z zaskoczenia wydał z siebie dziwny i dość nieprzyjemny dźwięk), przeczesałem palcami tłuste włosy i odłożyłem przegrzany laptop na bok.

Kuba Grabowski I Powrót Na StudiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz