4

131 6 1
                                    

Poranek był dla nich naprawdę miły widząc siebie wzajemnie obok.

Richie był dosyć wypoczęty więc od razu zszedł do kuchni zrobić śniadanie. Eddie w tym czasie dalej leżał w ciepłym łóżku Richiego i otulając się jego miękka kołdrą czuł jego zapach.
Nie był bardzo intensywny, ale strasznie mu się podobał. Myślał też o wczorajszej nocy kiedy to Richie dotykał go suptelnie myśląc, że on śpi.

Był tym zafascynowany ale jednocześnie nie wiedział, czy ma powiedzieć mu, że tak naprawdę on wszystko czuł czy poprostu nie wspominać o tym.
Wybrał jednak pierwszą opcję, w końcu był to chłopak na którego leciał.
Nie był też do końca pewny czy on czuje do niego to samo, czy poprostu się nim bawi jednak wszystko wskazywało na to, że nie mógł być to przypadek. W końcu Richie przeżywał to kiedy on nie pozwolił mu się pocałować. Pomimo tego, że mogłoby pójść nie po jego myśli chciał spróbować, ale nie był to chyba najodpowiedniejszy moment na wyznania.

Właśnie wtedy do pokoju wszedł Richie ze śniadaniem w ręku.

-Smacznego Eds. - powiedział chłopak.

-O proszę co za pyszne śniadanie przyniosłeś. - zaśmiał się Eddie.

Richie również był tego świadomy co zrobił w nocy. Było to dość krępujące na tą chwilę jednak nie wspominał o tym do momentu aż Eddie sam tego nie powiedział.

-Richie, mógłbyś mi powiedzieć co najlepszego wyprawiałeś w nocy?

Po tym pytaniu był trochę zakłopotany i nie wiedział co ma sensownego powiedzieć aż w końcu wydusił z siebie:

-Ah Eddie, może to nie na miejscu tak mówić o własnym przyjacielu, ale nie mogłem się powstrzymać.

Brunet zarumienił się do czerwoności i powiedział:

-Nie mogę powiedzieć, że to mi się nie podobało.

Słysząc odpowiedź Eddiego, Richie był zadowolony, że chłopak ani trochę nie był zły na niego.

-Mówisz serio? -zapytał.

-No T-tak - zająknął się chłopak.

-Ale przecież mówiłeś, że my jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Właśnie wtedy Kaspbrak myślał, że to może pójść za daleko więc odparł.

-Bo jesteśmy przyjaciółmi i tego się trzymajmy.

Dla Chłopaka było to dość nie zrozumiałe "Najpierw mówi że mu się to podobało, a teraz chce się tylko przyjaźnić!" - wykrzykiwał w głowie.
Po tym w ciszy zjedli śniadanie zerkając do siebie od czasu do czasu.

-To co Eds wychodzimy gdzieś?

-Może pójdziemy do reszty paczki? - zapytał chłopak.

Richie nie chciał zbytnio spotykać się z nimi wszystkimi. Wolał zostać sam z Eddiem gdzie mógłby po obserwować zachowanie chłopaka.

-Eh, Stan i Bill wyjechali na tydzień do innego miasta, Mike musi pomagać w pracy dziadkowi, a Ben idzie mu pomóc.
Oczywiście zmyślił to, żeby Eddie nie dzwonił do nich.

-Uh szkoda, więc co robimy?

-Przejdźmy się gdzieś. - odparł.

Kiedy już byli gotowi do wyjścia Richie zamknął mieszkanie i wyszli z domu. Padał mocny deszcz, a nikt z nich nie miał parasola. Byli już dosyć daleko od domu, Richie zauważył że chłopak się cały trzęsie z zimna, więc zapytał:

-Eddie jest ci bardzo zimno? Mogę dać ci swoją bluzę.

Ten się na niego spojrzał i nie mógł udawać że wcale nie jest mu zimno więc odpowiedział przyjacielowi:

-Tak, jest mi zimno, jakbyś mógł mi ją dać byłbym wdzięczny.

-Oh Eddie, przecież wiesz, że nie zostawiłbym cię takiego zmarźniętego.

-Bynajmniej wiem kto jest moją drugą mamusią. - zaśmiał się Eddie.

-Dobra, dobra jaką mamusią po prostu się o ciebie troszczę głupku.

-Wiem Richie, dziękuję ci. -odpowiedział ze spokojem.

Deszcz dalej nie ustępywał. Schowali się pod przystankiem autobusowym, żeby tylko się nie rozchorować.
Richie delikatnie obiął bruneta ręką, ponieważ było mu dalej zimno.
Myśleli, że jednak ten dzień spędzał w przyjemnej ciepłej atmosferze, a okazało się zupełnie inaczej, chociaż dalej było im ze sobą dobrze. Byłoby jeszcze lepiej gdyby nie mama Eddiego, która zmartwiona wydzwaniała do chłopaka. Nie wiedziała gdzie i z kim szwęda się jej syn w taką okropną pogodę. Musieli natychmiast się pożegnać i wracać do swoich domów.

-Eddie pamiętaj jutro również się widzimy, czekaj na mnie na naszym miejscu. Będę po południu.

-Eh, jasne będę o ile mama mi pozwoli wyjść. Mam nadzieję, że nie będzie taka zła za dzisiaj.

-Jeśli miałoby się to nie udać to przyjdę po ciebie, obiecuję.

Chłopcy przytulili się na pożegnanie i rozjechali się do własnych domów.

I Still Love YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz