2.

216 32 65
                                    

Jeongguk nigdy nie spodziewał się, że zostanie zaatakowany drzwiami.

Spokojnie stał pod domem Taehyunga, czekając na niego, zresztą jak zwykle. Niecierpliwie poruszał nogą, próbując się powstrzymać od naciskania co chwila na dzwonek. Nie chciał narazić się na gniew młodego Kima lub, co gorsza, jego mamy, która była miłą kobietą, jednak zła zmieniała się w istnego demona prosto z czeluści piekieł. Zupełnie jak jej syn.

– Jestem. – Usłyszał cichy głos, gdy już sobie rozmasowywał bolący nos i spojrzał załzawionymi oczami na przyjaciela, który lekko się do niego uśmiechnął.

Brunet prychnął lekko, jednak odwzajemnił gest. Zdążył się już przyzwyczaić, ale za każdym razem próbował udawać urażonego, żeby przypadkiem Tae nie pomyślał, że mu to nie przeszkadza.

Większość drogi do autobusu i później szkoły, chłopcy przebyli w przyjemnej ciszy. Co jakiś czas przerywali ją krótkimi odcinkami, jednak nie czuli potrzeby prowadzenia dłuższej dyskusji. Byli zmęczeni, bo rozmawiali ze sobą do późna jak zakochane nastolatki.

Powrót do szkoły po trochę dłuższym weekendzie chyba nikomu nie wyszedł na dobre. Wszyscy czuli się jednakowo słabo i beznadziejnie, snuli się bez życia po korytarzach.

Jednymi z tych ludzi byli nasi chłopcy. O ile Jeongguk nie przejmował się tyloma rzeczami, a jego mottem było dobrze znane wszystkim "Co ma być, to będzie!", to Taehyung ciągle się zastanawiał czy wszystko powtórzył, czy zostanie zapytany i jak odpowie. Ciążyło mu to strasznie i z zazdrością wpatrywał się w uśmiechniętego Jeona.

Ale nie wiedział, co siedzi w głowie przyjaciela i jakie on ma problemy.
Ale my wiemy. Brzmiały one mniej więcej tak:

Czy koszulka dobrze mi się układa i widać moje mięśnie?

Nie usiadłem gdzieś dupskiem i nie mam teraz brudnych moich kochanych, szarych dresików?

A co jak mnie ta stara franca zapyta i się zaczerwienię? Pamiętaj Jeon ZERO rumieńców.

Gdy chłopcy podeszli pod klasę, prawie nikogo jeszcze nie było. Jedynie samotnie na ławce, ze sluchawkami w uszach siedział ich kumpel – Park Jimin. Wpatrywał się gdzieś w drugą stronę, ignorując wszechobecny hałas na korytarzu.

Chłopcy od razu doskoczyli do niego, żeby się przywitać. Park odwrócił głowę z nadzieją na twarzy, jednak równie szybko jak to zrobił trochę zmarkotniał.

– Ach, to wy.

Taehyung spojrzał na Jeona, który zrobił kwaśną minę, jednak od razu się roześmiał głośno.

– A kogo się spodziewasz?

– Umówiłem się z Namjoonem – odparł, zakładając ręce na piersi. – Tylko się spóźnia.

– Przecież on zaczyna dzisiaj od trzeciej lekcji – odezwał się Kim, przypominając sobie plan starszego. – I to jeszcze zaczyna trzema wuefami, jaki przegryw.

– Ja bym chciał – obruszył się Jeongguk, wyobrażając sobie lekcje koreańskiego zamienione na wychowanie fizyczne.

– Ja też dużo rzeczy chcę. – Taehyung postukał się palcem po szkole. – Na szczęście nikt nie bierze twojej opinii pod uwagę. Łącznie z nami.

Jimin pokiwał głową ze śmiechem, patrząc na, sztucznie wywinięte w smutnym grymasie, usta bruneta. Jeon nie miał z zwyczaju przejmować się docinkami, dlatego chwilę później rozmawiali już ze sobą normalnie.

Wszyscy troje wzdrygnęli się gwałtownie na głośny dźwięk dzwonka, mając wrażenie jakby wisiał nad ich głowami.

Jeongguk oparł się o ścianę, ruszając głową do swojego rytmu, uważniej wpatrując niskiej szatynki, która zaczęła mu się podobać parę dni wcześniej.

– On jak idzie to wtapia się w tłum reszty chłopaków. – Usłyszał za sobą głos Kima.
Bo faktycznie, ich historyk chodził ubrany jak normalny nastolatek, a do tego nie był siwy, więc gdy podchodził do klasy, niełatwo było go rozróżnić. – Ale brzuszek ma jakby piłkę wpierdolił.

Jimin zaśmiał się cicho, próbując od razu przywrócić swojej twarzy poważny wyraz, gdy przeszedł obok nauczyciela, żeby wejść do klasy.

– Spierdalaj, ja chcę na środku – fuknął Tae, odpychając Jeona, który zatoczył się i wpadł na parapet.

– Drodzy państwo, proszę już o ciszę – zawołał nauczyciel, siadając przy biurku i ubierając okulary na czubek nosa. – Sprawdzę obecność.

– Sukinsyn – mruknął Guk, siadając na krześle i wyciągnął samotny zeszyt, którym rzucił na ławkę.

– Tak mówisz jak patrzysz w lustro. – Hyung uśmiechnął się słodko i spojrzał na cały dobytek Jeona. – Czy to znaczy, że znowu będę musiał pożyczyć ci podręcznik?

– Idealnie odczytujesz znaki, jesteś pierdolonym wróżbitą – powiedział z cwanym uśmiechem, gdy usłyszał swoje nazwisko.

Bo przecież nigdy się nie przyzna, że nie wziął go, żeby móc być bliżej przyjaciela.

Bo przecież nigdy się nie przyzna, że nie wziął go, żeby móc być bliżej przyjaciela

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

nudny ten rozdział, przepraszam

generalnie, to oni mają 15 lat i piszę, to na podstawie mojej byłej i teraźniejszej klasy, więc większość zdarzeń jest prawdziwa (i dlatego głupia XDDD)

miłego dnia ❤️

(not) dream school| kth.jjg; pjm.knjOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz