Po wizycie w parku trampolin wybraliśmy się do kina, nie trudno zgadnąć, kto kupił bilety. Za to do popcornu dołożyłem się ja. Poszliśmy na jakiś horror, Yoongi wydawał się być niewzruszony nawet tymi najbardziej strasznymi scenami, za to ja co chwilę zakrywałem oczy rękami. Kilka razy Yoongi nawet złapał mnie za dłoń i trzymał, na strasznych momentach ściskałem ją, ale nie przeszkadzało mu to chyba bo nic nie powiedział. Po wyjściu z kina Yoongi zaproponował pójście na wieczorny festyn. Oczywiście od razu się zgodziłem, bo uwielbiam ten klimat. Wieczór, światła, stoiska z rzeczami do wygrania i kupienia, muzyka, a co najważniejsze wesołe miasteczko! Na samą tę propozycję moje oczy zaczęły lśnić i zadowolony skinąłem głową kilka razy.
- Mowę ci odjęło? - zaśmiał się
- Po prostu się cieszę. - odparłem mrużąc oczy i posyłając uśmiech podłodze, bawiąc się przy tym dłońmi
- Jak z dzieckiem. - westchnął unosząc lekko kąciki ust - Mamy jeszcze trochę czasu, co będziemy robić?
- Zgłodniałem. - powiedziałem po chwili namysłu
- To co zamawiamy? - zapytał wyciągając z kieszeni swój telefon
- Mam lepszy pomysł. - uśmiechnąłem się szyderczo - A co powiesz na wspólne gotowanie?
- Nie umiem gotować. - skrzywił się
- Będę ci pomagać i mówić co masz robić. Spokojnie, dopóki ja tam będę kuchnia nie jest w żadnym niebezpieczeństwie. A jeśli nawet, to dom jest ubezpieczony.
- Uważasz, że mógłbym puścić z dymem twoją kuchnię? - uniósł pytająco lewą brew
- Z twoim temperamentem nigdy nic nie wiadomo. - uśmiechnąłem się ukazując różowe dziąsła
Yoongi w odpowiedzi uśmiechnął się i wyciągnął telefon w celu zamówienia nam taksówki.
- Gotowy? - zapytałem zawiązując fartuch Yoongiego na jego plecach - Ej, nie stresuj się tak, jesteś cały czerwony! Masz tutaj pomidory, pokrój je, a ja pójdę rozgrzać piekarnik.
Skinął głową i zaczął robić to, o co go prosiłem. Nie zdążyłem się dobrze odwrócić, a już usłyszałem krzyk.
- Cholera! - odwróciłem się a chłopak ze łzami w oczach ssał swojego palca
- I to ze mną jest jak z dzieckiem? - zachichotałem - Pokaż mi to.
Hyung niepewnie podał mi swoją rękę, a ja widząc ranę na palcu pocałowałem ją.
- Co ty robisz?
- Nie ruszaj się. - posłałem chłopakowi ciepły uśmiech - Pójdę po wodę utlenioną i plastry. Tylko nie ruszaj nożyczek ani noży, w ogóle niczego co ostre. Ognia najlepiej też nie. W sumie to wiesz co?...
- Tak wiem. "Najlepiej niczego nie ruszaj" - zaśmiał się dokańczając za mnie - Idź już po te plastry.
* * * * *
i tak nikt już tego nie czyta
ps: jestem w 2 liceum i nie zdam chyba z rozszerzonej geografii, a nie mogę już przejść warunkowo pozdrawiam!!!edit: dziękuję koronawirusie, dzięki tobie zdałam
CZYTASZ
◜our sunset ◞▪ ʏᵒᵒⁿᵐⁱⁿ
Fanfiction- I to wystarcza? - spytałem - Samo patrzenie na gwiazdy? - Chyba tak. Wiesz, są gwiazdy, których tam już nie ma, kiedy my widzimy jeszcze ich światło. Zgasły, rozumiesz, ale wcześniej wysyłały ku nam swój blask. A potem, kiedy ich już dawno nie ma...