Szłam szybkim krokiem, rozglądając się wokół. Z daleka na pewno wyglądałam jak wariatka, która przed momentem uciekła z psychiatryka i ma urojenia. Wolałam jednak być ostrożna i w miarę możliwości obserwować otoczenie.
Po odebraniu zamówienia od tajemniczej pary czym prędzej znalazłam Jacka i wręczyłam mu notes. Nie pytając o nic, zgodził się mnie zastąpić. Pobiegłam do łazienki i kucnęłam przy ścianie, próbując uspokoić oddech. Coś mi tu nie pasowało i w głębi serca czułam, że ta dwójka nieznajomych przyniesie ze sobą same kłopoty. Poprosiłam panią Marię o dzień wolnego z powodu złego samopoczucia, całe szczęście zgodziła się bez problemu.
W ten właśnie sposób znalazłam się na parkingu, grzebiąc z torebce w poszukiwaniu kluczy do samochodu.
- No, nie wierzę! - sarknęłam z niedowierzaniem. - Jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie...
- Pięknie, pięknie... Nie wiem, czy jesteś świadoma, że mówienie do siebie to pierwsza oznaka szaleństwa - usłyszałam tuż za sobą. Zamarłam. Znałam ten głos. - Pokażesz swoją śliczną twarzyczkę, czy dalej mam mówić do twoich pleców?
Okręciłam się wokół własnej osi na tyle szybko, żeby zobaczyć jak stojąca obok chłopaka z kawiarni dziewczyna, przewraca oczami.
- Czego chcecie? - uniosłam wysoko głowę, usiłując brzmieć pewnie. - Myślałam, że czekacie jeszcze na zamówienie.
- Niee... - chłopak przeciągnął leniwie głoski. - Znudziło nam się. Stwierdziliśmy, że ciekawiej będzie z tobą porozmawiać.
- Tak? A w jakiej sprawie? - Ręce zaczęły mi się trząść i powoli przestawałam panować nad głosem. Nie miałam pojęcia, czego tych dwoje mogłoby ode mnie chcieć.
- Na przykład w tej. - Chłopak uniósł do góry klucze, trzymając je w dwóch palcach. Potrząsnął nimi delikatnie, a w nagłej ciszy brzęczenie metalu o metal zabrzmiało wyjątkowo głośno.
- Skąd...? - urwałam, wpatrując się z niedowierzaniem w MOJE kluczyki od auta. - Skąd je masz?
Na jego twarzy pojawił się pełen samozadowolenia uśmieszek.
- Powiedzmy, że znalazłem.
- A możesz mi je oddać? - zapytałam z rozdrażnieniem, ujmując się pod boki. Te gierki zaczynały mnie już irytować. Co oni sobie wyobrażają?! Że mogą bezkarnie okradać ludzi na prawo i lewo, a potem jeszcze się tym chwalić?
- Mogę... Ale na razie nie mam ochoty. - Płynnym ruchem schował pęk kluczy w kieszeni.
- Chyba sobie żartujesz - warknęłam.
- Do poczucia humoru mu daleko - po raz pierwszy odezwała się białowłosa dziewczyna, która do tej pory stała w ciszy. Chłopak zgromił ją spojrzeniem.
- Miriam nie wie, co to poczucie humoru, więc nie powinna wypowiadać się na ten temat - powiedział z naciskiem, po czym nagle znów przywołał na twarz uśmiech. - Ale przejdźmy do rzeczy. Mamy dla ciebie propozycję, Dario...
- Skąd wiesz, jak mam na imię? - wtrąciłam niepewnie.
- To nieistotne. Ważne jest, że obserwujemy cię od jakiegoś czasu...
W tym momencie zorientowałam się, że już go wcześniej widziałam.
- To ty! Ten gość od konia dzisiaj rano! To byłeś ty! - gorączkowałam się z niedowierzaniem.
- Cóż... Byłem trochę nieostrożny, to fakt. Lecz nie to jest teraz istotne - odchrząknął. Najwyraźniej wzmianka o jego "wpadce" nieco wytrąciła go z równowagi. Ukryłam błąkający się na ustach złośliwy uśmieszek. Jednak nie jest "panem idealnym", choć najwyraźniej za takiego chciałby uchodzić.

CZYTASZ
Zmienna
JugendliteraturDaria to dziewczyna, która od dłuższego czasu ma ciągle pod górkę. Nie otrzymuje wsparcia od biernej matki, opiekuje się młodsza siostrą, a do tego dręczą ją demony przeszłości, mimo że stara się być silna i z nimi walczyć - dla ojca, który zniknął...