Rozdział 2

2K 153 38
                                    

Jestem w kompletnym szoku. Czy ja się przesłyszałam? W gardle staje mi gula. Mrugam szybko powiekami by złapać ostrość. Błażej powoli układa moje nogi na kanapie i podnosi się z kolan. Nie odrywa przy tym swojego spojrzenia ode mnie. Widzę w nim coś innego, coś dziwnego. Nie potrafię tego rozszyfrować, ale przeszywa mnie to na wskroś. Po chwili zostawia mnie już samą, a sam wsiada za kierownicę i ruszamy. Parzę lekko w prawo, Przemo siedzi już obok niego.

Co on do mnie mówi? Jestem jego przyjaciółką, ale nie wierzy w taką przyjaźń. Pomiędzy kobietą, a mężczyzną. Leżę i rozkminiam, co to miało oznaczać? Dlaczego czuję się tak dziwnie z tym, że nazwał nas przyjaciółmi? Dlaczego potem zaprzeczył swoim słowom? Niczego nie rozumiem, zbyt wiele pytań pojawia się w związku z tym. Kręcę głową na swoje rozmyślania. Jestem wstawiona. Pewnie to alkohol wiele mi tu dopowiada, a ja podniecam się niepotrzebnie. Tak, pewnie tak jest.

Wreszcie samochód się zatrzymuje, a ja rejestruję, że dotarliśmy do mojego auta. Chłopaki wysiadają. Ja czuję się trochę lepiej, więc podnoszę się i gramolę na zewnątrz. Ale zimno. Patrzę, jak mój pseudo przyjaciel i jego przyjaciel, którego znam od paru godzin, podpinają hol pomiędzy autami. Ruszam z miejsca, żeby wsiąść do Golfa. Stawianie koków idzie mi trochę opornie. Gdy docieram do drzwi od strony pasażera, Przemo już siedzi za kierownicą. Wtem Błażej łapie mnie za ramię.

- Jedziesz ze mną, piękna - mówi.

- Co? Dlaczego? - dziwię się i odwracam do niego. - Chciałam jechać w swoim aucie...

- Ale ktoś musi mi pokazać, dokąd mam je ciągnąć, tak? Bo chyba nie pod twój blok? - pyta i przechyla głowę w bok.

- No tak...

- Chodź - dodaje, prowadząc mnie do swojego auta i usadza tym razem z przodu. - Zapnij pas - instruuje i wsiada na swoje miejsce.

Podaję adres domu mamy, po czym układam się wygodnie w fotelu. Jest mi tak dobrze. Czuję, że odpływam. Błogi spokój opanowuje moją duszę i zapadam w sen. W tym śnie pojawia się oczywiście Błażej. Leżymy w łóżku, on na mnie, ja pod nim. Mężczyzna pochyla się, zbliżając do mojej twarzy i delikatnie gładzi dłonią moje policzko. Uśmiecham się do niego, to takie przyjemne. On patrzy mi w oczy, pożerając mnie wzrokiem, po czym odzywa się łagodnym tonem głosu.

- Piękna, musimy zatankować.

Zatankować? Zszokowana otwieram szybko oczy i widzę Błażeja pochylonego nade mną. Rzeczywiście, jego dłoń jest na moim policzku, delikatnie go smyrając. Ma takie ciepłe ręce, co powoduje pieczenie mojej skóry. Ponownie.

- Musimy zatankować. Chcesz coś do picia? - pyta, ale ja nie znajduję słów na odpowiedź. Jego ręka znika z mojej twarzy. - Okej, w takim razie wezmę ci kawę. Postawi cię trochę na nogi - dodaje, puszczając oczko i wychodzi z auta.

Znowu zostawia mnie kompletnie rozchwianą. Jest taki dziwny. Nie potrafię go rozgryźć. Przypominam sobie wszystkie jego gesty wykonane w moją stronę. Wszystkie słowa. Gdyby był innym facetem, pomyślałabym, że na mnie leci. Że chce mnie poderwać. Ale w jego przypadku niczego nie mogę być pewna. Nie rozumiem jego podejścia do mnie. Tu mówi do mnie piękna, tu mnie głaszcze, a znowu później nazywa nas przyjaciółmi, by po chwili zanegować swoim słowom.

Wewnętrzna rozterka trwa, aż Błażej wraca ze stacji. Zerkam na niego przez szybę. Idzie taki pewny siebie, wyniosły. Wygląda tak, jakby nic go nie interesowało, a jednocześnie, jakby miał nad wszystkim kontrolę. Jest taki mężny i silny. Jest taki, jaki powinien być każdy facet. W rękach niesie trzy kawy. Podaje jedną Przemowi, a z dwiema wsiada do auta. Daje mi kubek i puszcza oczko.

Diabelski układ (#1 Seria Diabelska) - Premiera 21.04.2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz