Oczyma Lei:
-Czy podać państwu coś z bufetu?- pyta sztucznie miła stewardessa mamy, właśnie wtedy kiedy Colin zaczyna marudzić, że nie chce mu się siedzieć w jednym miejscu i wolałby pobawić się z Frankiem klockami lego. Mama grzecznie odmawia wywracając oczami na młodego, a ja poprawiam się na nie koniecznie wygodnym fotelu samolotu, które oferują w klasie ekonomicznej. Spoglądam w szybę, puszczam kolejny utwór z mojej playlisty i tylko modlę się w duchu by przeżyć podróż cało do końca bez skrzeku młodszego brata za uchem. Jestem trochę zestresowana moim pierwszym lotem na dłuższą metę, bo lot przez pół ulicy, kiedy wyleciałam przez kierownice roweru chyba nie mogę zaliczyć do żadnych poważnych. Jeszcze tylko kilka słów rapu Nicki Minaj i moje oczy nagle stają się ciężkie, a ja odlatuję i to nie jest lot z Stockholm do Londynu.
-Lea, Lea, Leeaaa wstawaj i zapinaj pasy- drze mi się ktoś do ucha. Podnoszę powieki, mrugam kilka razy i zanim orientuję się, że jestem w samolocie, a my zaraz lądujemy. On zdąża potrząsnąć moją głową na tyle mocno, bym się zdenerwowała.
-Nie wiem czy wiesz Sherlocku ale do obudzenia mi się potrzebne mi więcej czasu niż jedna milisekunda! -prycham na brata, bo nie mogę znieść tego jego ciągłej nadgorliwości, w między czasie zapinając przeklęte pasy i pakując słuchawki i telefon do kieszeni-Plus proszę, zapięłam, szczęśliwy?
-Nie będziesz mi rozkazywać, e he he-odpowiada Colin na co reaguję wywrotem oczu, to nawet nie jest riposta na miłość boską.
-Spokój, nie potrzebna mi wasza paplanina do szczęścia, lepiej rozejrzyjcie się czy nie zostawicie niczego na pokładzie bo ja nie mam zamiaru słuchać płaczu o Milutka przez pół miesiąca, Colinie-mówi mama, wyciągając wymęczonego miśka młodego ze szczeliny między fotelami-Lea, wyłącz telefon na wszelki wypadek, dobrze? -dodaje.
-Okej, nie ma sprawy.-mówię
-Weź go za rękę, gdy będziemy wychodzić ja wezmę bagaże e eee e-głos mamy drży, gdy pochodzimy do lądowania. - Ale trzepie! Otwierajcie buzie szeroko!-przekrzykuje płacz jakiegoś bachora, wykonując ruchy ust jak ryba, za nią oczywiście podąża Colin, synuś mamusi. Sama siedzę i czekam na komunikat, że dotarliśmy szczęśliwie i brawa dla pilota. Po tym gdy tak się dzieje, wychodzimy dość niezgrabnie z maszyny dokładnie z ustalonym wcześniej przez mamę planem i ruszamy 'za ludźmi', by dostać się do wyjścia. Będąc w hali nie czekamy na bagaże, ponieważ nie nadaliśmy ich. Nie było nawet takiej potrzeby, nasz tata wziął wszystko co potrzebne samochodem, tydzień przed nami. Idziemy wąskim, szarym korytarzem wioząc za sobą swoje małe walizki. Gdy dochodzimy do dużej sali, gdzie pełno jest ludzi różnej rasy wypatrujemy naszego taty.
-Tata!!- nagle wykrzykuje Colin i biednie w stronę ojca. Nic się nie zmienił ten nasz tatulek, dalej jest to niewysoki szatyn średniej postury z śmiesznymi zmarszczkami wokół oczu. Jest całkiem inny, niż nasza mama. Gosia jest ładną, wysoką blondynką o brązowych oczach, już nieco zmęczoną czterdziestodwuletnim życiem, jednak nie na tyle by wyglądać jak matka dwójki dzieci.
-Hej, L, jak się masz? Jak leciał Ci lot? Śmieszny żart he he, leciał lot. -mój tata wygłupia się przytulając mnie na przywitanie. -Spoko tato, jakoś OB-leciało-odpowiadam, próbując udać rozbawienie, nie w sumie nie musiałam udawać, lubię nieśmieszne żarty taty i uśmiech pojawił mi się na twarzy.
-Dobrze cie widzieć Rob-mówi mama przytulając tatę, gdy ja korzystam z okazji- Idę do toalety! -informuję i odchodzę kierując się małymi niebieskimi znaczkami w drogę do celu.
Otwieram szare drzwi i jakoś dziwnie się czuję. Chyba ten lot przysporzył mi dużo stresu i lekko kręci mi się w głowie. Idę do jednych z wielu kolejnych szarych drzwi, załatwiam swoje potrzeby po czym wychodzę. Kieruję się do umywalek. Randowmowo, jak każdy, myję ręce pianką z lotniskowych toalet o zapachu banana i susze ręce przy suszarce. Potem spoglądam w lustro. Wyglądam całkiem zwyczajnie, zwykłe jasnobrązowe włosy, zwykłe szare oczy, zwykłe usta i nawet zwykły kształt twarzy. Poprawiam ręką fryzurę i komentuję w głowie jak strasznie wyglądam z 7 godzinnym makijażem, a raczej jego resztkami i tuszem odbitym pod lewym okiem, jednak nie poprawiam tego i ruszam spowrotem do rodziców. Gdy już do nich dołączam jedziemy prosto do naszego nowego domku, który moi rodzice kupili tutaj na duże raty.
Wchodzę do środka, mojego średniej wielkości nowego pokoju, prawie po omacku. Nie chce podglądać, jak wygląda i czy tata zrealizował mój pomysł zgodnie z planem. Gdy już upewniam się, że drzwi są zamknięte i gdybym przypadkiem płakała z niezadowolenia nikt by mnie nie usłyszał, otwieram oczy i zapalam światło. -Wow-ucieka z moich ust. Jest całkiem nieźle jak na to co się spodziewałam. Wnętrze ma ciepły beżowy kolor, oświetlony jest białym głównym światłem led. Pośrodku krótszej ściany stoi king bed pomiędzy małymi białymi szafeczkami nocnymi. Za nim jest usytuowanie okno z wnęką, tak by można na górę kłaść poduszki ozdobne w trakcie snu, ewentualnie dekoracje, których jeszcze nie mam. Po lewej stronie na dłuższej ścianie stoi podłużna, biała komoda na wysoki połysk z Ikea, a na końcu mały klozet. Znajduje się on na ścianie równoległej do tej z łóżkiem, a obok niego w wolnym miejscu stoi biała toaletka. Pokój zawalony jest moimi rzeczami. Zaczynam panikować, gdy nie widzę regału dla książek, jednak uspokajam się gdy orientuję się, że jest schowany za drzwiami. Idę do przodu i potykam się o własne graty, które tata wrzucił do mojego pokoju. Dziś chyba dam sobie spokój z chęcią poukładania tego wszystkiego na nowe miejsca i pójdę prosto pod prysznic, zważając na to że mamy drugą w nocy. Słyszę jak z dołu dobiegają odgłosy tostera i przez chwile mam ochotę na kanapki z dżemem. Schodzę więc do kuchni i kieruję się w stronę lodówki. - Mamy dżem?-pytam tatę -Tak, jest chyba truskawkowy ale będziesz musiała zjeść z chlebem tostowym, i'm sorry córcia.- odpowiada tata. -Okej, nie ma sprawy. Ładnie zrobiłeś mój pokój, myślałam, że będzie gorzej, szczerze powiedziawszy.
-Wiem, też mi się całkiem podoba, po dokupujesz sobie do niego jakieś rzeczy po wypłacie, teraz nie mamy zbyt dużo kasy, bo wasz przylot tu trochę kosztował, zgoda?-pyta.
-Jasne tato, nie ma sprawy, przywiozłam nieco dekoracji ze starego pokoju, będzie okej. Idę spać, jestem padnięta-mówię i kieruję się na górę z gotowymi kanapkami, które robiłam w trakcie krótkiej pogawędki tatą. Jem je i ostawiam talerz na komodę. -Pierwszy syf-myślę żartobliwie i zaraz później szukam szczoteczki do zębów, majtek i jakiejś bluzki do spania. Łazienka naszego domku nie jest ładna. Widać, że ktoś ją użytkował, ma dziwny żółty kolor ale całość jest czysta i zadbana jak na łazienki brytyjczyków (i mojego taty). Biorę prysznic, zapominając, że nie mam żelu korzystam z tatowego. Oh, chyba będę pachniała mężczyzną. Nie postanawiam myć włosów, a makijaż zmywam chusteczkami do de-makijażu w pokoju. Oczy same mi się mrużą, więc kładę się na łóżko i zanim zasnę jeszcze na krótką chwilę myślę o tym, że jutro, muszę iść do szkoły co daje mi całe pięć godzin snu. A nie poprawka to do szkoły idę już dzisiejszego ranka. Po kilku chwilach zapadam w sen, zamotana w ciepłą kołdrę.
CZYTASZ
Try
Teen FictionSzesnastoletnia Lea Larsson przyjeżdża do Londynu wraz z rodziną. Dziewczyna mimo posiadania dość sielankowego życia w oczach innych ma wiele problemów ze sobą i z rodziną. Trafia do publicznej brytyjskiej szkoły, gdzie pewna osoba zawróci jej w gło...