#4 - 𝓦𝓱𝓸 𝓪𝓻𝓮 𝔂𝓸𝓾?

41 2 1
                                    

Podróż pomimo panującego spokoju, była nad wyraz męcząca. W trakcie jazdy, Nathalie zdążyła usnąć na ramieniu brata.
Po kilku godzinach Adrien szturchnął siostrę, zmuszając ją przy tym do przebudzenia. Nastolatka wtem ziewnęła i zaczęła rozciągać swoje ręce.
- Jesteśmy? - spytała niepewnie.
Matka odpowiedziała uśmiechem. Nastolatka również doznała banana na twarzy.
Nagle z głośnika usłyszeli nazwę stacji, na której powinni wychodzić. Cała trójka zaczęła powoli wstawać i pakować się. Zadziwił ich fakt, jak wiele ludzi również zaczęło powtarzać ich czynności. Zrozumieli, że aktualna stacja jest na ten moment najbezpieczniejszą.
Drzwi od pociągu otworzyły się, a zapełniony pociąg, zaczął powoli stawać się pusty. Pod koniec wysiadła również Dorothée ze swoim potomstwem.

Wówczas rozejrzeli się po peronie i westchnęli. Adrien szybko zauważył schody prowadzące na zewnątrz i rzekł:
- W końcu spokój, w końcu jesteśmy. Chodźmy na schody i rozejrzyjmy się po okolicy.
Nikt nie miał nic przeciwko, zatem ruszyli.
Charakterystyczny wiatr w trakcie wchodzenia po schodach, rozwiewał długie, lśniące włosy Nathalie. W końcu doszli na samą górę. Widok na najbliższą okolicę zadziwił ich natychmiast.
Z jednej strony panował spokój, a z drugiej chaos nie ustępował nawet tyle kilometrów od fleur français.
Przypatrywali się najbliższym stoiskom i kolejkom do nich.
- Co macie w planach teraz zrobić? - spytała dalej zaspana Nath.
Brat przybierając pozycję pewnego siebie odparł:
- Na pewno nie zostaniemy tu na długo. Niby jesteśmy z dala od miejsca wybuchu, jednak dla wojsk nie problem tu dotrzeć, a w dalszym ciągu znajdujemy się w państwie, które chcą zrównać z ziemią.
Nastolatka pokrążyła oczami.
- Dzieci, poczekajcie tu dobrze? Kończy nam się jedzenie, a można skorzystać z panującego tu handlu - mówiąc to matka pokazała palcem na stoisko bez większej kolejki.
Syn pokiwał głową.
Nathalie uspokoiła się. Nie władały nią już takie emocje, jak te z rana. Powoli przyzwyczajała się do panującej sytuacji. Chaotyczność i wściekłość zostało zastąpione przygnębieniem i zmęczeniem.

Na ulicach słychać było wszelkie instrumenty. Ludzie poprzez melodie usiłowali zarobić chociaż grosze. Natychmiast przykuło to uwagę nastolatki. Zaczęła powoli oddalać się od brata i zmierzać w kierunku mężczyzny grającego na skrzypcach.
- Co ty robisz? - spytał zirytowany brat, chwytając siostrę za rękę.
- Nie można nawet posłuchać? I tak mama wróci za jakieś 10 minut, w tym i ja. Po prostu spotkamy się tu za chwilę.
Niepewny brat puścił rękę siostry i został sam.
Dziewczyna przybliżyła się do mężczyzny. Stawiając coraz szybsze kroki, nie zauważyła pędzącego z gitarą osiemnastolatka. W wyniku tego, wpadła na instrument, który chwilę po jej upadku, spadł na kolana nastolatki.
- O mój boże, nic się nie stało? - od razu spytał chłopak.
- Nie, coś ty. Mi nic. To ja przepraszam, wszystko okej z gitarą? - odparła nastolatka, dając w ręce gitarę właścicielowi.
Chłopak przyjrzał się jej, po czym stwierdził że jest jedno małe uszkodzenie. Od razu po tym, podał rękę Nathalie. Dziewczyna spojrzała na dłoń i wysunęła swoją dość niepewnie do przodu.
- Jestem Christopher, jeszcze raz przepraszam za zamieszanie, mogłem być bardziej ostrożny, spieszyłem się - rzekł przyciągając dziewczynę ciężarem swojej ręki.
- Nie, nie, nie. To ja przepraszam, byłam zbyt zapatrzona na występ tu obok. Jestem Nathalie - odpowiedziała.
Chłopak uśmiechnął się i puszczając dłoń nastolatki, zapytał:
- A więc interesujesz się muzyką?
- W sumie nie do końca, znacznie bardziej mój brat, więc trochę do czynienia z nią miałam - odparła.
Nastała niezręczna cisza, w skutek której Nath zaczęła szurać butem o ziemię.
- Um, a nie spieszyłeś się przypadkiem gdzieś? - zapytała niezręcznie dziewczyna.
Zamyślony Chris natychmiast ocknął się i odpowiedział:
- Oj, racja racja! Miałem pomóc z gitarą udzielić rozśpiewki koleżance.
- Rozumiem, a tak szybko podpytam... Rozśpiewki bo...? - spytała Nathalie.
- Z tego miejsca organizujemy grupową ucieczkę do ville d'intimité, tuż przy granicy kraju. Większość tutaj osób jest z najechanego Fleur français, w tym niewielkim mieście prawie każdy był dla siebie znajomym sąsiadem. Chcemy razem to przeżyć z ocalonym wojskiem na czele - odpowiedział osiemnastolatek.
- Chcecie iść tam pieszo? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
Chłopak wtem odpowiedział:
- To i tak nie jest długi odcinek jak na nasze możliwości. Trochę muzyki, postojów, odpowiedniego zaopatrzenia i damy radę. A i tak większość kolei, autostrad jest już po prostu zamkniętych. Zresztą prawie nikt nie ma przy sobie pojazdu, a na długo tu zostać nie możemy.

Te słowa zadziwiły nastolatkę. Nabrała chęci na takową formę ucieczki. Z dala ujrzała brata, który machał ręką w jej stronę, aby dać znak, że wraz z matką są już gotowi.
- Brzmi ciekawie. Tylko na ten moment muszę się już zwijać. Potrzebują mnie - odparła.
- Rozumiem, rozumiem. Jakby co ruszamy za jakąś godzinę, jak już każdy zaopatrzy się w coś dla siebie. Nie, że cię namawiam abyś brała w czymś takim udział... - rzekł Christopher.
Nathalie natychmiast mu przerwała:
- Coś ty! Wcale nie namawiasz, samą mnie to zainteresowało, a słyszałam już o tym wcześniej.
Na koniec dwójka przesłała sobie uśmiech i ruszyli w swoje strony.
W trakcie, kiedy nastolatka zbliżała się do brata, co jakiś czas zerkała z tyłu na nowo poznanego chłopaka. Faktycznie ujrzała jak spotyka się z jakąś dziewczyną i udziela jej rozśpiewki przy pomocy instrumentu.

Przez zapatrzenie się nie zwróciła uwagi na stojącego na przeciwko brata z matką.
- O Jezu, przepraszam - rzekła po nadepnięciu na stopę Adriena.
- Zluzuj, nic się nie stało - odparł.
Dorotheé miała dość krzywy wyraz twarzy. Złapała się za biodra i zapytała:
- Z kim rozmawiałaś?
Nathalie podrapała się po głowie i odparła:
- Wpadłam niechcący na chłopaka. I jakoś tak wyszło, że zaproponował wspólną ucieczkę do
Ville d'intimité...
- Gdzie? Zaproponował? - przerwała matka.
Adrien złapał Dorotheé za ramię i wtrącił:
- Po to tu tyle ludzi przyjechało, mamo. Takowe zorganizowanie jest ważne dla osób, które chcą jako tako przeżyć. Drogi są pozamykane, większość nie ma nawet środku transportu.
Nastolatka pokiwała głową.
- Czekajcie ale nie rozumiem, po co Ci to zaproponował? I naprawdę myślicie że najeźdźcy się nie zorientują? - zapytała Dorotheé.
- Mamo, proponują to zapewne większości przechodzącym. Poza tym jeśli szybciej cała akcja ruszy, to mniejsza szansa na dorwanie - odparła nastolatka.
Po chwili zastanowienia Adrien dodał:
- Młoda dobrze mówi.
Po całej konwersacji, ruszyli na ostatnie zaopatrzenie się. W planach była już pewna wspólna ucieczka.

Notre ArméeWhere stories live. Discover now