VI

393 28 13
                                    

Przepraszam, ale moja wena postanowiła sobie zrobić wakacje i dlatego rozdział pojawił się dopiero teraz. Jeszcze raz was przepraszam za tą dość długą przerwę.

Gdy do pomieszczenia zaczęły wpadać pierwsze promienie słońca postanowiłem wypić przygotowany przeze mnie eliksir. Zostało mi około pół godziny do przemiany. Do przemiany w dawnego, prawdziwego mnie.

***prof. Voldemort***

Udało się! Cholera zapomniałem jak to jest mieć takie normalne i zwyczajne ciało. Wyglądam teraz tak jak tuż przed stworzeniem pierwszego horkruksa. Wyglądam jak najprawdziwszy człowiek.

Wyszedłem z pracowni i skierowałem się do apartamentu. Szczerzyłem się przy tym jak głupi do sera. Serio, z tą miną musiałem wyglądać komicznie. Dobrze, że nikogo po drodze nie spotkałem, bo ten ktoś na pewno dostałby zawału. Zresztą i tak nikt mnie tutaj nie zna. To znaczy wszyscy tutaj znają Voldemorta, ale nie Toma Riddle'a. Oj ludziska się zdziwią, jak przyjdę na kolejne zebranie.

Wszedłem w końcu do komnat i usiadłem za biurkiem. Byłem okropnie zmęczony po całej nocy na nogach, ale musicie mi przyznać rację, że było warto.

***

Nie miałem zamiaru tracić czasu na zabijanie bąków i dlatego wziąłem się od razu za robotę gdy tylko trochę odsapnąłem. Wojna sama się przecież nie zaplanuje. Przesiedziałem z papierami około dwie godziny gdy zdałem sobie sprawę, że sąsiednim pokoju jest przecież Alex.

-Ciekawe czy mnie pozna?- Powiedziałem i wszedłem do sypialni.

*** prof. Alex ***

Mogę się założyć, że kiedyś zdrzyło się wam mieć dziwne wrażenie, że ktoś was obseruje. Ja takie wrażenie mam właśnie teraz.

Otworzyłam oczy by sprawdzić kto postanowił się na mnie bezwstydnie gapić o poranku i zamarłam.

-Nareszcie się obudziłaś.- Powiedział chłopak, którego głos od razu rozpoznałam. Tego chłopaka trudno byłoby nie zapamiętać.

Nie minęła nawet sekunda gdy poderwałam się z łóżka i pobiegłam do chłopaka. Miałam ochotę go dotknąć by sprawdzić czy napewno jest prawdziwy. Ostatnim razem gdy go takiego widziałam był zaledwie nikłym wspomnieniem.

Przedemną, na czarnym skórzanym fotelu, siedział chłopak którego spotkałam zaledwie kilka lat temu w Komnacie Tajemnic. Mało kto wie o tym, że na pomoc Ginny Wesley wyruszyło troje uczniów, a nie dwoje. Tak, byłam w Komnacie razem z Harrym. Ja także uciekałam przed Bazyliszkiem, ja także przyczyniłam się do uratowania dziewczyny i przede wszystkim ja także spotkałam Toma Riddle'a.

Wyglądał dokładnie tak samo jak go zapamiętałam.
Miał tak jak wtedy bardzo jasną cerę, te same ciemne, zmierzwione włosy i przenikliwe oczy, które nie były już teraz czerwone lecz brązowe. Wyglądał... jak człowiek.

-To niemożliwe- Wyszeptałam nadal wpatrując się w oczy Voldemorta.

***

Trochę długo zajęło mi przyjęcie faktu, że Voldemort wypił jakąś tam miksturę i już na zawsze pozostanie taki jaki jest teraz. Chłopak nieźle się natrudził by mi to wszystko wytłumaczyć, ale nic nie poradzę na to, że to co zrobił jest takie niewiarygodne.

-Wiesz, że teraz możesz robić o wiele więcej rzeczy niż wcześniej.- Powiedziałam po chwili ciszy.

-Nie rozumiem.

-Nikt nie wie jak teraz wyglądasz i dzięki temu możesz wychodzić na miasto niczym zwykły czarodziej.

-Masz rację!- Wyraźnie się ucieszył, ale po chwili zmarszczył brwi.- Ale zaraz... dlaczego mi to mówisz? Przecież dzięki twojemu spostrzeżeniu mogę teraz własnoręcznie mordować ludzi nie będąc rozpoznawalnym.

-Walczymy po jednej stronie  zapomniałeś?

-No tak. A więc cieszę się, że się angażujesz.- Spojrzał na mnie, a ja o dziwo nie miałam ochoty odwrócić wzroku. Od teraz był pełnoprawnym człowiekiem więc nie było sensu traktować go inaczej.

-Chyba powinienem pozwolić ci w końcu wyjść z tych komnat. W końcu nie jesteś tutaj więźniem.- Chyba ta mikstura zadziałała także na mózg Voldiego.

-A co ze Śmierciożercami? Mówiłeś, że narazie powinnam unikać spotkania z nimi.

-O nich się nie martw. Zresztą nadal nie będę cię odstępował nawet na krok, więc nic ci nie zrobią.

Czułam się jakbym co najmiej wygrała los na loterii. W końcu mogłam stamtąd wyjść! Nareszcie! A tym, że będę musiała non stop przebywać z Voldemortem jakoś się nie przjęłam. Dziwne.

-Dziękuję eee... - Nie miałam zielonego pojęcia jak go nazwać. No bo niby jak mam się do niego zwracać? Tak jak wszyscy Śmierciożercy? Wątpię czy przez gardło by mi przeszło "mistrzu" czy "panie". W końcu nie jestem jego służącą.

-Tom. Mów mi po prostu Tom.- Powiedział całkowicie mnie zaskakując.

***

Zdecydowanie za dużo rzeczy dzieje się w tym samym czasie.
Najpierw przemiana Toma. Potem Voldi każe mi mówić do siebie po imieniu, co jest równoznaczne z tym, że traktuje mnie jak równą sobie. Oczywiście cieszę się z takiego obrotu spraw, ale trochę niecodzienną rzeczą jest fakt by jakaś 17- letnia dziewczyna była na "ty" z najgroźniejszym czarodziejem tych czasów. Dodatkowo teraz Tom oznajmił mi, że idę razem z nim na obiad, na którym będzie uczestniczył cały Krąg Wewnętrzny Śmierciożerców, czyli cała elita wśród zwolenników Voldemorta. Zapowiada się co najmniej tragicznie.

-Tom, czy ja naprawdę muszę tam iść?- Zadaję to pytanie już chyba po raz setny, a odpowiedź na nie jest zawsze taka sama.

-Tak, musisz tam iść. Skoro postanowiłem, że od dzisiaj możesz stąd wychodzić to jest to równoznaczne z tym, że rozpoczynamy wtajemniczenie cię w sprawy wojny. Pierwszym krokiem jest poznanie mojego Wewnętrznego Kręgu.

-Nie sądzę by był to najlepszy pomysł.

-Alex zrozum, że jesteś nam cholernie potrzebna. Znasz wiele faktów, o których my nie mamy pojęcia i nie możesz się teraz z tego wszystkiego wycofać.

-Chyba masz rację.- Mruknęłam i usiadłam naprzeciwko Toma. Nie chciałam tam iść. W miarę orientowałam się kogo mogę tam spotkać, a nie miałam zamiaru jeść przy tym samym stole co Bellatrix Lestrange. Ona zabiła Syriusza. Zresztą już i tak czułam się koszmarnie, z powodu samego przebywania tutaj. Czułam się jakbym zdradzała Harrego i przestawała byś jego siostrą. Ale to nie moja wina, że przeklęty Dumbledore mnie oszukiwał. Musiałam stamtąd uciec! Jednak teraz stoję po drugiej stronie wojny i tak jakby walczę przeciwko własnemu bratu. To jest takie chore!

-Chodzi ci o Harrego, prawda? O to, że z każdą chwilą coraz bardziej się od niego oddalasz.- Powiedział Voldemort na co ja aż podskoczyłam na krześle.

-Skąd...

-Czasami mam wrażenie, że pomiędzy Tobą, a mną jest jakaś więź podobna do tej mojej z Potterem.- Przerwał i spojrzał na mnie uważnie.- Zauważyłem też, że staje się ona silniejsza odkąd tutaj jesteś.

-Ale to przecież nie możliwe! To Harry ma bliznę na czole, a nie ja! Zresztą nigdy nie słyszałam twoich myśli czy nie potrafiłam odczuwać twojego nastroju tak jak Harry!

-W takim razie jest to tylko jednostronne.- Odparł Tom.- Musimy sprawdzić tą więź i dowiedzieć się o niej jak najwięcej.

Kiwnęłm potwierdzająco głową, gdy nagle coś mi się przypomniało.

-Zaraz. Dumbledore potrzebował mnie z jakiegoś powodu do swojego planu. Może chodziło mu o moją więź z Tobą.

-Niewykluczone, ale wydaje mi się, że czegoś jeszcze nie wiemy. Stary Drops chciał Cię poświęcić dla sprawy. Po to by Harry mógł wygrać, a my nie wiemy dlaczego. Coś czuję, że nasz ukochany dyrektor odkrył coś co może odwrócić przeciwko mnie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 25, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mrok Jaśniejszy Od Światła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz