Rozdział 2

89 3 2
                                    

W końcu nadszedł przeze mnie tak bardzo wyczekiwany dzień. Dziś jadę do Hogwartu! Jestem tak podekscytowana i naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy znajdę się w murach tej niesamowitej szkoły. Nie ukrywam, że też się stresuję... Co jak nie znajdę przyjaciół? Jak trafię do Slytherinu? Co jeśli nic mi nie będzie wychodziło?

Nie! Dość, Angel. Nie możesz tak myśleć. Na pewno wszystko będzie dobrze.

Kufer zaczęłam pakować już dwa dni temu, więc wszystko już było gotowe.

Wstałam z łóżka, podeszłam do szafy i wybrałam komplet ubrań na dziś. Ruszyłam w stronę łazienki i tam się przebrałam. Po tych czynnościach postanowiłam zejść na śniadanie.

Na dole zastałam wujka, który robił naleśniki.

- Cześć - zawołałam z uśmiechem na twarzy.

- Dzień dobry. Masz ochotę na naleśnika z czekoladą?

- Jeszcze pytasz.

Remus nałożył mi na talerz moją porcję, po czym sam zaczął jeść.

- O której będziemy na peronie? - zapytałam.

- O 10:30 bądź gotowa. Jesteś już spakowana?

- Wczoraj już dopakowywałam tylko pewne drobiazgi.

- Świetnie.

- Jak myślisz do jakiego domu przydzieli mnie tiara? - spytałam obawiając się jego odpowiedzi.

- Ciężko powiedzieć, wiesz? Twój tata był w Gryffindorze, a twoja mama w Ravenclaw. Ty według mnie masz cechy zarówno Gryffindoru jak i Ravenclaw i Hufflepuffu. Sam jestem ciekaw gdzie ostatecznie trafisz.

- A co jak będę w Slytherinie? Będziesz na mnie zły?

- Kochanie, to do jakiego domu trafisz nie jest dla mnie aż tak ważne. Możesz trafić do Slytherinu, a ja i tak będę z ciebie dumny.

- Kocham cię - powiedziałam, po czym wstałam i przytuliłam Remusa.

- Ja ciebie też, aniołku - odparł oddając uścisk.

Po śniadaniu poszłam na górę sprawdzić czy wszystko na pewno spakowałam. Na biurku stała moja sowa śnieżna, którą dostałam od wujka na urodziny. Nazwałam ją Snow. Była piękna, miała białe futerko i duże czarne oczy zupełnie jak moje.

- Angel, czas się zbierać! - zawołał Lupin z dołu.

- Już idę!

Chwyciłam klatkę oraz kufer i próbowałam z tym wszystkim jakoś zejść na dół. Gdyby nie pomoc wuja, moje zejście ze schodów skończyłoby się tragicznie.

Wyszliśmy przed dom. Chwyciłam mojego opiekuna za rękę i po chwili teleportowaliśmy się.

Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam, że znajdujemy się na stacji King's Cross. Roiło się tu od mugoli. Wujek zaprowadził mnie pod jakąś ścianę co mnie zdziwiło.

- Angel, żeby znaleźć się na peronie musisz przejść przez tą ścianę - oznajmił.

Zrobiłam na niego wielkie oczy, a moja reakcja chyba go rozbawiła, bo parsknął śmiechem.

- Żartujesz, tak? To jakiś numer Huncwotów, który stosowaliście wcześniej, czy co? Nabieraliście na to innych?

- Nie żartuję. Jeśli chcesz to mogę ci pokazać i iść pierwszy.

- Nie! Wolę, żebyś poszedł razem ze mną.

On uśmiechnął się do mnie, po czym chwycił za mój wózek i razem ze mną zaczął biec w kierunku ściany.

Little Angel |George.W|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz