Rozdział 5

77 2 0
                                    

*Po chwili puściłam się i zaczęłam spadać w dół.*

Ze strachu zamknęłam oczy i krzyczałam w niebogłosy. Byłam tak spanikowana, że zaczęłam machać rękami mając nadzieję, że będę miała się czego chwycić. Serce biło mi jak oszalałe i miałam problem ze złapaniem oddechu. Zaczęłam oswajać się z myślą, że roztrzaskam się, gdy uderzę w ziemię. Zacisnęłam oczy jeszcze mocniej.

Nagle poczułam, że przestałam spadać. Niepewnie otworzyłam oczy i ujrzałam Georga. Nie myśląc za dużo, ponownie tego dnia się w niego wtuliłam. Tym razem tak mocno, że ledwo oddychał. Momentalnie zaczęłam szlochać w jego bluzę. Cały strach ze mnie zszedł i dałam upust emocją.

- Ciii... Już dobrze - szepnął mi pocieszająco do ucha.

- M-myślałam, że j-ja się z-zabije - powiedziałam cały czas szlochając.

- Całe szczęście, że cię złapałem.

Po chwili wylądowaliśmy na ziemi. Od razu podbiegł do mnie Fred i mocno przytulił.

- Na Merlina, Angel! Nieźle mnie przestraszyłaś. Jesteś cała? - zasypał mnie pytaniami.

Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową. Chłopcy na chwilę gdzieś odeszli.

Zrobiło mi się słabo, obraz zaczął mi się rozmazywać przed oczami, a moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Upadłam na zimną trawę i ostatnie co usłyszałam to krzyki chłopców. Potem nastała ciemność...

***time skip***

Kiedy otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam to białe ściany. Delikatnie się podniósłam i uznałam, że jestem w Skrzydle Szpitalnym.

- Nareszcie się obudziłaś, dziecko - powiedziała pani Pomfrey, podchodząc do mnie. - Jak się czujesz?

- Trochę kręci mi się w głowie - przyznałam.

- To zrozumiałe. W końcu spadłaś z bardzo dużej wysokości. Miałaś wielkie szczęście, że nie byłaś tam sama.

- Czy nauczyciele już wiedzą? - zapytałam zdenerwowana.

- Nie poinformuję ich o tym, ale tylko dlatego, że panowie Weasley powiedzieli mi, że dopiero co się dostałaś do drużyny i obiecali mi, że to już się nie powtórzy - oznajmiła.

- Bardzo pani dziękuję - odparłam z dużym uśmiechem na twarzy.

- Wiedz jednak, że nie pochwalam takiego zachowania - powiedziała z dezaprobatą. - Jeśli następnym razem coś takiego będzie miało miejsce, nauczyciele dowiedzą się o tym od razu.

- To się nie powtórzy.

Po chwili usłyszałam, że ktoś wszedł do sali. Spojrzałam w tamtą stronę i dostrzegłam zmartwionych bliźniaków. Od razu do mnie podeszli, a pani Pomfrey zostawiła nas.

- Jak się czujesz? - spytali równo.

- Nie jest źle - odpowiedziałam. - To kto wygrał wyścig?

- Serio? O mało co się nie zabiłaś, a interesuje cię kto wygrał wyścig? - zapytał ze zdziwieniem George, na co Fred parsknął śmiechem.

- Ty wygrałaś, Angel.

- Ha! Wiedziałam!

Zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko.

- Z tobą w drużynie mamy zwycięstwo gwarantowane - przyznali obaj.

- Tak właściwie, to co się stało z tą miotłą? - spytałam z zaciekawieniem.

- Była uszkodzona - odparł George i spojrzał ze złością w oczach na Freda.

Little Angel |George.W|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz