Gdy tak sobie szedłem widziałem w oddali jak Kunikida biegnie za tym samobójcą, zaśmiałem sie w duchu nagle poczułem na ręce uścisk, gdy sie odwróciłem zobaczyłem czarnowłosego
-Weesz sorki za tamto-Powiadział drapiąc sie po karku
-A ty niby od kiedy przepraszasz?!-Wrzasnąłem lecz tego pożałowałem, oberwałem w twarz, spojrzałem na niego ze łzami w oczach, lecz ten sie uśmiechał,wyrwałem rękę i zacząłem biec
-Atsushi!-Usłyszałem za sobą głos Kunikidy, ale to na nic, zacząłem biec szybciej i szybciej, nagle wszystkich zgubiłem, zacząłem sie rozglądać lecz nikogo nie było sam nie wiem gdzie ja jestem, czy z tego zmęczenia zemdlałem? nie raczej nie możliwe! w takim razie gdzie ja jestem?
Zacząłem powoli iść gdy zobaczyłem Kunikide, Akutagawe i Dazai'ego,podszedłem do nich lecz oberwałem w twarz
-Co ty sobie dzieciaku wyobrażasz że ktoś potrzebuje takiego bachora takiego jak ty?-Zaśmiał sie
-Nikt cie nie potrzebuje!-Wrzasnął, a mnie ukuło coś w sercu, nagle zniknęli słyszałem tylko śmiechy, upadłem i wrzeszczałem...
,,Co tu sie kurwa dzieje?!...,,
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że taki krótki a i powracam