Tomarry - Priori Incantatem (part 1)

1K 35 12
                                    

Wygrali.

Wreszcie.

Słynny Harry Potter dopełnił przepowiedni i zabił Czarnego Pana oraz pokonał jego zwolenników.

Powinien przynajmniej skakać z radości.

Jednak owy "wybraniec" siedział obecnie w zakurzonym gabinecie Dumbledora, sącząc leniwie ognistą whisky. Mcgonagall w tym czasie prowadziła z wolontariuszami prace odbudowy Hogwartu, ale Harry nie miał najmniejszej ochoty im w tym pomagać. W ogóle to na nic nie miał ochoty. Całe swoje życie poświęcił tej walce. To był jego cel. Jego przeznaczenie. A teraz co? Jego życie straciło sens. Ba, teraz, kiedy już jest Panem Śmierci, zapowiada się tylko wieczny bezsens. Jakże optymistycznie.

Tylu ludzi zginęło, tyle marzeń zostało zaprzepaszczonych, tyle dzieci osieroconych, tylu rodziców nie zobaczy już nigdy swoich... On sam nigdy nie będzie w stanie spojrzeć pani Weasley w oczy bez poczucia winy. Zresztą w lustro też. Teraz miał być już szczęśliwy, już miało być dobrze. Miał być wolny, a czuł, że ciężar brzemienia tylko wzrósł.

Zwykle pragnął mieć chwilę dla siebie, a teraz chciał tylko się tego czasu pozbyć. Ale nic nie zrobi, bo w sumie to mu się tak bardzo nie chce tu być.

(...) Być.

Słysząc zbliżające się kroki nawet nie poprawił się w fotelu, tylko zapadł w nim jeszcze bardziej.

– Harry, nie uwierzysz co odkryliśmy! – powiedziała bez przywitania podekscytowana Hermiona. Przyjaciel obdarował ją jedynie na wpół zirytowanym a obojętnym spojrzeniem. Jakoś średnio go to obchodziło. Wpatrywanie się w sufit było dużo ciekawszym zajęciem.
– Oj możesz chociaż udawać, że Cię to obchodzi– mruknęła, wciąż dziwnie uradowana. –Razem z Ronem weszliśmy do komnaty tajemnic, a tam znaleźliśmy tam cały kompleks pokoi! – Gryfonka lekko piszczała z podekscytowania. Czarnowłosy podniósł głowę z nieukrywanym zaskoczeniem. No czego jak czego, ale tego się nie spodziewał. –Jutro pójdziemy we trójkę i zobaczymy co się tam znajduje, bo dziś nie możemy. – Harry w odpowiedzi zmarszczył brwi. Dziewczyna widząc to, wytłumaczyła zarumieniona – Ron zaprosił mnie na randkę.

– Okej, w takim razie mogę się tym zająć. Tak ewentualnie – stwierdził, próbując nie okazywać, jak bardzo go ta wiadomość zaintrygowała.

– Niech Ci będą dzięki, mój ty bohaterze – odparła z przekąsem brunetka, po czym opuściła pomieszczenie z szerokim uśmiechem. Potter często się nudził, a wtedy wpadał w kłopoty. Wiedziała, że Harry pozostawiony samemu sobie to zdecydowanie zły pomysł.

~~~

To wcale nie jest zły pomysł– powtarzał sobie w myślach Harry, wchodząc przez sekretne wejście. Udał się tam, oczywiście, bez pozostałych członków złotego trio.

Całą noc, albo może i dłużej, spędził w Komnacie Tajemnic. W podziemiach nader łatwo jest utracić poczucie czasu. Gdziekolwiek by się nie udał, pochodnie zapalały się same, a powietrze natychmiast stawało się cieplejsze. Ku jego zdziwieniu, nie było tam zimno czy wilgotno– zaklęcia musiały być wykonywane przez niespotykanie potężnego czarodzieja, jeżeli utrzymywały się po dziś dzień. Prócz małej galerii sztuki oraz winnicy odwiedził bibliotekę, która swoim rozmiarom dorównywała tej szkolnej. Mimo, że pozostało mu jeszcze sporo pomieszczeń do zobaczenia, postanowił pozostać w książnicy. Skusiła go do tego pewna błyszcząca na srebrno książka, napisana w wężomowie. Wcześniej nie pomyślałby, że w tym języku można również pisać. W momencie, w którym chciał zabrać tom, otworzył wejście do kolejnego korytarza.

Aha. No tak, w końcu kto o zdrowych zmysłach zrobiłby sekretne przejście wśród ukrytych pokoi w zaginionej komnacie tajemnic? Ślizgon. Tylko oni tak sobie komplikują życie. Sobie i innym, ale to drugie to akurat specjalnie.

Zbiór one shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz