Drarry - Balsam Katastrofy

1K 60 8
                                    




Mieszanka Harry'ego zamiast ciemnozielona wyszła pomarańczowa. Kolejnym krokiem według podręcznika miało być poszatkowanie tej masy, jednak i tutaj wystąpiły pewne komplikacje. Konsystencja była bowiem płynna, co czyniło to zadanie awykonalnym. Chłopak stał przed swoim dziełem ze zrezygnowaną miną– jak na złość zapomniał książki Księcia Półkrwi. Na domiar złego wylądował w tej samej ławce z Malfoyem, a Slughorn wyjechał na jakąś konferencje. W zastępstwie, ku uciesze Harry'ego, otrzymali Snapea. Świetnie się zapowiada.

– Nie potrafisz zrobić nawet tak prostej rzeczy, jak Balsam Katastrofy? Powinieneś być w tym ekspertem, ponieważ to dosłowna kwintesencja twojego życia, Potter – skwitował Draco ze złośliwym uśmieszkiem, rozbawiony własnym żartem. Harry wciągnął haust powietrza, by jakoś mu się odgryźć, ale ubiegła go w tym Hermiona.

– A to oznaczałoby, że Harry ma duże powodzenie, zważając na to, że właściwości są podobne do amortencji – wtrąciła swoim naukowym tonem.

– To się nazywa podryw na litość – odbił piłeczkę Draco, nawet nie podnosząc wzroku, gdy mieszał skończony eliksir. Może i Granger miała sporo wiedzy w zanadrzu, ale on miał po prostu talent, którego nie zastąpią żadne książki.

Dziewczyna uważała całą tę kłótnię za zbyteczną. Nie mogła pojąć, dlaczego ci dwaj siedzą ze sobą. Wiedziała, że żaden z nich nie chciał odpuścić miejsca w ostatniej ławce pod oknem, ale żeby aż tak się poświęcać, by dzielić ławkę z Malfoyem? „Tu chodzi o coś więcej Herm, tu chodzi o moje przekonania" wyjaśnił jej pewnego dnia okularnik. „Poza tym ta durna fretka nie może sobie tak bezprawnie zajmować mojego miejsca, gdy Harry podbiegł tam pierwszy. Tu chodzi o honor, o zasady, ale ty jesteś dziewczyną, nie zrozumiesz" – dodał Ron. Hermiona rozumiała, ale miała serdecznie dosyć tej błazenady, chociaż widziała w niej pewne plusy. Na przykład, że rudzielec był jej partnerem przy ważeniu większości eliksirów.

– Odezwał się doświadczony, nigdy nawet nie miałeś dziewczyny! – stanął w obronie przyjaciela Ron. Od ostatniej wypowiedzi Malfoya minęło już jakieś pół minuty, więc zabrzmiał ułomnie, jakby był opóźniony w rozwoju.

– I że niby ty mnie pouczasz, rudzielcu? Ty, który od pięciu lat nie umie się zebrać się na odwagę i zaprosić Granger na randkę? – Obie wspomniane osoby pokryły się rumieńcem i zaczęły podziwiać czubki własnych butów. Draco zaczął z jeszcze większą niż dotychczas pewnością siebie. – Jedyną dziewczyną, która zechce Pottera, będzie twoja głupawa siostra, Weasley – wysyczał.

Ron chciał go udusić , jednak Hermiona przewidziała to i przytrzymała go za ramię, darząc karcącym spojrzeniem.

Z kolei Harry'ego nic nie powstrzymywało, toteż z całym impetem rzucił się na Malfoya, powalając go na ziemię. Draco podhaczył stopę wybrańca tak, że teraz i on wylądował na podłodze. Platynowłosy chciał wykorzystać pół sekundy przewagi i zaatakować znowu, ale coś go powstrzymało. Nie był pewien, czy to przerażone spojrzenie Granger, czy nagła cisza, przerwana jedynie krzykiem Snapea, który zmierzał lekko bledszy niż zwykle w kierunku Pottera.

–Panno Granger, wezwij natychmiast Panią Pomfrey – mówił lekko podniesionym głosem, jednocześnie klękając przy Harrym. Wokół nich zebrał się podejrzanie cichy wianuszek gapiów. Natomiast z głowy jego przeciwnika sączyła się krew.

~~~

Malfoy sam nie był pewien, jak długo przypatrywał się Potterowi. Nie wiedział, czy to przez jego rumieńce, czy przez te wkurzające, wiecznie rozwichrzone włosy, zawsze kusząco czerwone usta, czy ten spokojny wyraz twarzy. Nieczęsto widywał tę minę, zwykle sprzeczał się z Gryfonem, jednak czasem udało mu się zobaczyć tę jego zamyśloną na lekcjach. Wtedy albo Pansy zwracała mu na to uwagę, albo sam zainteresowany– odbierając to jako wyzwanie.

Zbiór one shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz