Był wieczór.
- Sierżant Alice zgłasza się na służbę!
-Dobrze. Jedziesz z Rubenem pod las skąd otrzymaliśmy zgłoszenie - powiedział kapitan policji. Możliwe
że pojedzie z wami jeszcze sześciu policjantów. Weźcie broń jest tam bardzo niebezpiecznie! Nie zapomnijcie
o apteczce - dodał.
Policjanci dojechali pod las w stanie California. Działka była bardzo straszna i na wszystkich rzeczach była krew. Policjanci, w tym Alice i Ruben wyciągnęli broń i szli powoli w szyku. Nie wiedzieli co ich czeka. Szli przez wysoką trawę, która była wyższa od nich wszystkich. Bali się czegoś, a raczej kogoś, kto jest w trawie. Nagle coś się poruszyło! Szybko wymierzyli bronią w ruszający się obiekt.
Już mieli strzelać, ale wyskoczył z niej mały, słodki króliczek. Wszyscy krzyknęli:
-Oooo, ale słodziak!
Jednak nie stracili czujności, no może gdy krzyknęli ze słodyczą. Ten ktoś nie tracił czasu od
razu wbił nóż w plecy jednego z policjantów. Reszta rozbiegła się po polu. Zgadnijcie, tam też były zasadzki. Przetrwali tylko Alice i Ruben. Jako jedyni zabijali wszystko co się ruszyło. Był tam straszny dom, do którego się udali. Gdy wychodzili z gęstej trawy Ruben przypadkowo został postrzelony w nogę. Rana była głęboka, a krew lała się jak ze strumienia. Gdziekolwiek poszli, przyjaciel zostawiał krew. W końcu zabrakło mu sił na dalszą podróż. Z Alice schowali się w schowku pod schodami. Próbowała tam zatamować mu ranę i wyciągnąć nabój. Było jej ciężko. Ruben nie współpracował, gdyż był półprzytomny, a apteczkę miała już nie żyjąca policjantka w jakiejś części pola. Wtem drzwi schowka otworzyli prześladowcy. Wyciągnęli Rubena, na szczęście nie zauważyli Alice. Szybko zadzwoniła do ziomków z komendy. Sygnał był tak słaby, więc musiałaby do nich krzyknąć przez telefon. To była dla niej trudna decyzja. Nareszcie zdecydowała. Krzycząc powiedziała wszystko co powinni wiedzieć. Było tak źle, więc poprosiła żeby przysłali wojsko. Odbierający połączenie słabo ją słyszeli, jednak mogli się domyślić co chciała powiedzieć. Bohaterka była w trudnej sytuacji. Naraziła swoje życie by wykonać zwykły telefon. Mordercy znaleźli ją. Cała grupa miała na twarzy ceramiczne twarze laleczek. Alice została wyniesiona na dwór do umierającego Rubena. Przyszli jeszcze inni członkowie gangu trzymający w worach ciała przyjaciół. Później ustawili się w szereg i na rozkaz zdjęli maski. Alice nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nawet Ruben lekko podniósł głowę by zobaczyć co to, ale od razu tego pożałował.
TO BE CONTINUED.........