- Następnym razem na pewno ci się uda - miauknęła nieduża, ciemnoszara kotka. - A teraz wracajmy już do obozu, po drodze zbierzemy jeszcze moje łupy - dodała i przeskoczyła cienkie, zwalone drzewo. Tylko długi ogon wystawał ponad korę, lecz po chwili wojowniczka kompletnie zniknęła z oczu mniejszej kotce. Szara uczennica czym prędzej popędziła za Mysim Ogonem.
Z każdym dniem robiło się coraz chłodniej. Ostatnie promienie letniego słońca przedzierały się przez wciąż zielone korony drzew. Dzień powoli się kończył. Niebo przybrało barwę jasnego pomarańczu, a kłębki chmur wiszące nieruchomo pod sklepieniem mieniły się lekkim różem. W lesie było wilgotno i zielono, mimo późnej pory. Wąska dróżka, wydeptana przez wiele pokoleń dzikich kotów, prowadziła pomiędzy wysokimi dębami. Po prawej stronie widniała ściana z trzciny i pałek wodnych. Każdy kot Klanu Trzciny wiedział, że niebezpiecznie jest wchodzić tam, gdyż można ugrząźć w głębokim bagnie.
- Szybciej, Konwaliowa Łapo! - zawołała Mysi Ogon zza Wróblego Drzewa, widocznie zniecierpliwiona. Od zawsze ciemnoszara kotka była zrzędą i marudą. Starsi mówili, że nawet w żłobku narzekała to na hałasujące rodzeństwo, to na nurtującą ciszę. Konwaliowa Łapa nadal próbowała przyzwyczaić się do mentorki, choć nie przychodziło jej to z łatwością. Uczennicą została raptem księżyc wcześniej.
- Już idę! - miauknęła szara kotka i potruchtała do Wróblego Drzewa. Wzięła w zęby nornika i poczekała, aż mentorka chwyci resztę swoich łupów. Mysi Ogon wyprzedziła uczennicę i szybkim krokiem przeszła między grubymi dębami. Konwaliowa Łapa podążyła za nią, choć bez trudu trafiłaby już sama do obozu.
Przed kotkami ukazały się duże krzewi z drobnymi, czerwonymi owocami. Bez wahania weszły pomiędzy nie i stanęły na niedużej polanie. Otoczona była ona pokrzywami i krzakami malin, a wszędzie gdzie okiem sięgnąć, chodziły koty. Mysi Ogon i Konwaliowa Łapa skierowały się na prawo od wejścia i odłożyły pożywienie na stos.
- Zanieś coś starszym, z pewnością będą ci wdzięczni - miauknął Jasny Wąs, biorąc z kupki tłustą wiewiórkę. Położył ją przed sobą i wygładził czarną sierść, która zmierzwiła się podczas patrolu.
Uczennica pokiwała głową i chwyciła w zęby dwa duże norniki. Potruchtała z nimi do tunelu w malinach, znajdującego się naprzeciw wejścia do obozu. Po lewej leżały karmicielki ze swoimi małymi oraz Sosnowa Pręga, która niedługo spodziewała się młodych. Jednak Konwaliowa Łapa przeszła kawałek w głąb i jej oczom ukazały się dwa koty: Płaski Pysk i Gruby Ogon. Kocury spojrzały w kierunku szarej kotki i podziękowały jej.
- I jak było na polowaniu? - zagadnął siwy kot, zwany Grubym Ogonem.
- Niestety nic nie upolowałam - kotka miauknęła cicho i opuściła trochę ogon. - Ale Mysi Ogon mówi, że następnym razem mi się uda.
Płaski Pysk zaczął jeść swojego nornika, co chwilę patrząc na Konwaliową Łapę. W połowie przerwał posiłek i rzekł ochrypłym głosem:
- Twoja mentorka ma rację. Ćwiczenie czyni mistrza, Konwaliowa Łapo.
Kotka spojrzała na niego zaskoczona. Zastrzygła uszkami i usiadła na ziemi wyłożonej miękkim mchem.
- Płaski Pysku, myślisz, że to były ćwiczenia? - zapytała z lekkim niedowierzaniem. Kocur pokiwał głową, a kiedy skończył jeść, z powrotem przeniósł wzrok na uczennicę.
- Czy widziałaś, jak Mysi Ogon poluje? - zagadnął. Konwaliowa Łapa kiwnęła tylko głową. - A czy mówiła ci o technikach podchodzenia zwierzyny? - kotka zastanowiła się chwilę. Pokiwała na znak zgody.
- A więc to była teoria polowania - wtrącił się Gruby Ogon, który także skończył już posiłek. Ułożył się nieco wygodniej w legowisku i przymknął oczy. Płaski Pysk też ziewnął, więc Konwaliowa Łapa cicho wyszła z tunelu.
Nagle do kotki podbiegło rodzeństwo, Prędka Łapa oraz Czarna Łapa. Za nimi pojawili się Rdzawe Oko i Chabrowe Tchnienie, którzy rozmawiali między sobą.
- Hej, Konwaliowa Łapo! - przywitał się Czarna Łapa. - Idziemy na patrol, wiesz? Będzie super!
- Tak! Damy popalić tym z Klanu Chmur, jak tylko postawią łapę na naszym terytorium! - zawtórowała jego czarna siostra i skoczyła na barki Czarnej Łapy. Przez pewien czas bawili się ze sobą podekscytowani, aż nie rozdzielił ich Rdzawe Oko. Ze skruchą uczniowie stanęli obok siebie i słuchali długiego monologu wojownika o odpowiedzialności i skupieniu, a kociaki chłonęły informacje, trochę przestraszone szylkretowego kocura o ognistozłotych ślepiach. W końcu Chabrowe Tchnienie - mentorka Prędkiej Łapy - przerwała gadaninę i przeszła między krzakami malin, prowadząc za sobą całą trójkę.
Konwaliowa Łapa nie mogła nic zjeść, ponieważ nie przyniosła łupu dla klanu, więc podreptała do legowiska uczniów w pustym, przewróconym pniu drzewa. Weszła do środka i ułożyła się na swoim posłaniu, jednak nie zamknęła oczu. Rozmyślała nad różnymi rzeczami, wpatrując się w źdźbło trawy między kępkami mchu. Odwróciła głowę w stronę wejścia do pnia i ujrzała w nim Różaną Łapę. W zębach dyndała jej połowa sikorki. Kremowa kotka z rudymi uszami podeszła do Konwaliowej Łapy i rzuciła jej przed łapami zwierzę.
- Nie mogę tego przyjąć - powiedziała szara kotka smutno. - Nie upolowałam niczego dla klanu.
Różana Łapa uśmiechnęła się tylko.
- Przecież widzę jak bardzo jesteś głodna - miauknęła cicho łagodnym głosem. Dotknęła nosem szyi Konwaliowej Łapy i wyszła z legowiska, nie odwracając się. Kotka szybko pochłonęła sikorkę i z powrotem ułożyła się do snu.
A więc mamy pierwszy rozdział! Męczyłam się nad nim dwie godziny, więc doceńcie to, choćby zostawiając gwiazdkę lub komentarz.

CZYTASZ
Wojownicy ff || Zimna wojna || Tom I
Fanfiction"Jasne futro da Wam znać, iż wielkiej bitwy nadchodzi czas!" Taką przepowiednię otrzymała medyczka Klanu Trzciny. Cały las wyczekuje narodzin miotu Sosnowej Pręgi i szykuje się do walki, która ma zadecydować o losie czterech klanów. W tym czasie Kla...