Tytuł: Last Minute
Bohaterowie: Harry Styles, Louis Tomlinson
Gatunek: romans, dramat, melodramat
Miejsce akcji: Londyn
Opis: Wierzysz, że miłość może przezwyciężyć dosłownie wszystko? Dwa różne światy, które łączą się w jeden za sprawą dwóc bijących serc. Ale jak długotrwałe będzie szczęście dwóch osób, jeśli serce jedej z nich niedługo przestanie bić.
Ilość słów: ponad 4 500
Uwagi: Możliwe, że niektórzy mieli niebywałą szansę przeczytać to wcześniej, ponieważ było publikowane na innym blogu. Żadne z przedstawionych zdarzeń nie miało miejsca w rzeczywistości, wszystko jest tylko i wyłącznie fikcją literacką.
AU – alternatywna rzeczywistość, One Direction nie istnieje
Dla wszystkich ludzi był to zwykły, normalny dzień, lecz nie dla Harr’ego, który od tygodnia zmagał się z ogromnymi bólami głowy, na początku starał się je ignorować, lecz teraz było to wręcz niewykonalne, ból narastał z dnia na dzień, tabletki przestawały dawać jakiekolwiek ukojenie. W końcu mama doradziła mu, aby udał się do lekarza, nie mogła ona z nim iść, ponieważ musiała być w pracy, jednak Harry był już dojrzałym osiemnastolatkiem. Udał się do lekarza na umówioną wizytę, był to lekarz rodzinny, dobrze znany szatynowi, zbadał go, kiedy po badaniu ogólnym nie dowiedział się jaka jest przyczyna złego samopoczucia chłopaka, skierował go na inne badania. Kiedy Harry odwiedził już chyba wszystkie możliwe gabinety w przychodni i zapoznał się ze wszystkimi lekarzami oraz pielęgniarkami i innymi pracownikami tej placówki mógł wreszcie wyjść. Spędził tam pół dnia i nie widział najmniejszego sensu w powrocie do szkoły i tak nie dowiedziałby się tam niczego ciekawego, poza tym nie lubił tam przebywać. Nie miał wielu przyjaciół, czasem wręcz nienawidził swojego liceum, tej całej hierarchii, podziału na gorszych i lepszych, sam należał do grupy tych „gorszych”, ale nie przejmował się tym, bo to było wbrew jego wartościom, nie lubił udawania, przymilania się i tej całej fałszywości jaką emanowała ta cała grupa popularnych ludzi, którzy pilnowali porządku w szkole. Nagle do jego głowy powrócił obraz, kiedy jeden z uczniów pierwszej klasy był wykorzystywany przez jednego z tych dupków, Harry bardzo chciał pomóc mu, jednak gnębiony chłopak był dumny i zadowolony z tego, że rozmawia z tymi popularnymi, mimo tego, że był pomiatany, szczególnie przez jednego z uczniów starszych klas, który dział Styles’owi tak bardzo na nerwy. Louis. Nie miał on z nim nigdy do czynienia, nie zamienił z nim ani razu słowa, zawsze starał się nie oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu, jednak widząc jego zachowanie ewidentnie nie dało się go polubić. Kiedy chłopak w końcu znalazł wyjście z tego ogromnego budynku, odetchnął z ulgą, wyciągnął telefon i spostrzegł kilka nieodebranych połączeń, już miał zobaczyć od kogo one są, gdy poczuł gwałtowne uderzenie na całej długości przedniej części jego ciała, upadł na podłogę i nagle napłynęła do jego głowy świeża, podwojona fala przeszywającego bólu. Po chwil usłyszał głos osoby, z którą się zderzył, słyszał, że coś mówi, ale jej nie rozumiał, ból był tak ogromny, po kilku minutach, jego głowa się uspokoiła na tyle, na ile było to możliwe. Podniósł głowę a on tam stał, stał nad nim i patrzył, jego wzrok był wyraźnie zaniepokojony całą sytuacją. Harry zaśmiał się w duchu i przeklął na to jakim jest pechowcem, że też jego musiał akurat dzisiaj spotkać, to chyba dlatego, że przed chwilą o nim myślał. Zarejestrował w swojej pamięci, żeby dla swojego własnego dobra nigdy więcej nie myślał o Louis’ie głupku Tomlinson’ie . Zobaczył jak starszy chłopak wyciąga w jego stronę rękę, aby pomóc mu wstać, najchętniej by ją odtrącił i jak najszybciej oddalił się z tego miejsca, jednak chwycił jego dłoń i wstał. Otrzepał swoje spodnie i z pytaniem wypisanym na twarzy spojrzał wprost w zielone tęczówki.
CZYTASZ
Larry One-Shots
أدب الهواةJest to zbiór różnych krótkich opowiadań, które najpierw umieszczałam w osobnych książkach. Jednak po jakimś czasie doszłam do winsoku, że lepiej trzymać wszystko w jednej książce. Wszystkie skupiają się wokół tematyki Larry'ego Stylison'a. Mam nadz...