Rozdział 1

1K 31 41
                                    


Siedziałem na nie wygodnym krześle w ciasnym, ciemnym i dusznym pomieszczeniu. Miałem na sobie jasnoniebieską koszule i dżinsy. Ciekawiło mnie kto mnie ubrał. Bo byłem chyba nagi. Spróbowałem przyjąć wygodniejszą pozycję. Następstwem tego był okropny ból. Zerknąłem na dół. Moje ubranie (oprócz kilku skrawków) było ubroczone krwią z moich ran. Ciekawe ile już tak siedzę. Poruszyłem się jeszcze raz. Ból tym razem pochodził z okolic moich ran po wyrwanych skrzydłach... Ból był nie do zniesienia. Zaprzestałem prób przyjęcia wygodniejszej pozycji. Nagle z korytarza dobiegło mnie stukanie oficerek o beton. Po chwili drzwi otworzyły się na oścież i stanęła w nich znienawidzona przeze mnie osoba.
? - Guten morgen, meine Polen.

Pov. Polska

Zerwałem się z łóżka i spróbowałem uspokoić oddech. Znowu ten koszmar. Był jak okropny serial, powracał każdej nocy. Nabrałem głęboko powietrza i wstałem z łóżka. Nadal się trząsłem. Na miękkich nogach poszedłem do szafy, wyjąłem stamtąd moją ulubioną bluzę i jeansy, po czym udałem się do łazienki. Po porannej toalecie udałem się do kuchni. Po dotarciu do kuchni sprawdziłem aktualną godzinę. Była 7:46.Mój brat pewnie jeszcze śpi. Przydało by się zjeść śniadanie, a mój brat pewnie sobie smacznie chrapie, śniąc o swoim Austrii. Miałem ochotę na pierogi, jednak w końcu rozmyśliłem się. Postanowiłem zrobić chleb opiekany w jajku. Przygotowałem wszystkie składniki i zabrałem się do roboty. Po kwadransie śniadanie było gotowe. W samą porę, bo usłyszałem ciężkie kroki mojego brata. Szybko przykryłem chleb ręcznikiem papierowym i usiadłem na krześle, robiąc znudzoną minę. Węgry wczłapał do kuchni z miną człowieka prowadzonego na egzekucję. Nienawidził przyrządzania śniadań o tak "wczesnej" porze.

P- No proszę, nasza księżniczka wreszcie wstała. Mam nadzieję że śniadanie nie wystygło do końca.

W- Dzięki... To znaczy nie musiałeś, sam mogłem zrobić to śniadanie. Wiesz, że to uwielbiam.

Ech... Uwielbiasz, ale spanie. Nienawidzisz robienia śniadań. Doskonale o tym wiem. No ale cóż, nie będę się z nim kłócił. Zamiast tego wprowadźmy świąteczny nastrój! Przecież święta są już za tydzień. Zacznijmy od czegoś prostego. Na przykład zrobienie kawy.

P- Zrobić ci kawy?

W- Jeżeli możesz, to będę ci wdzięczny.

Wyciągnąłem szklankę, podstawiłem ją pod ekspres do kawy i wybrałem ulubiony rodzaj kawy mojego brata. Oczywiście zrobiłem kawę również dla siebie. Węgry trochę dziwnie spojrzał na mnie, no ale cóż. Po chwili Węgry powiedział.

W-Wiesz co, Austria zaprosił mnie na święta do domku w lesie i zaproponował mi żebym wziął również ciebie. Co ty na to?

Hmm... Domek w lesie? Brzmi nieźle.

-Co ja na to? Ja na to jak na święta! A kto jeszcze jedzie?

-Z tego co mi wiadomo to jedzie jeszcze Ame, Rosja, Korea południowa i Japonia. Ale możliwe że jedzie jeszcze ktoś.

Chwila. Jak to jeszcze ktoś? Przecież z tego co mi wiadomo to takie domki mieszczą w sobie co najwyżej cztery z trudem pięć osób. No chyba, że to jest większy domek. No ale cóż, skoro mam możliwość wyjechać na święta, to biorę i nie narzekam.

-Spoko. Kiedy wyjazd?

-Jutro. Mamy mało czasu. No wiesz przydało by się kupić coś pod choinkę.

-Zgadzam się z tobą w 100%. Najwyższa pora na zrobienie małych zakupów.

- No nie takich małych, musimy kupić prezenty dla siedmiu osób.

- Dlaczego dla siedmiu? Przecież jedzie nas tam siedmiu. Chyba nie zamierzasz kupić prezentu dla siebie samego?

- Nie, oczywiście, że nie. No ale, przecież jedzie tam osiem osób. Oczywiście licząc tego ktosia o którym nie powiedział mi Austria. A i jeszcze jedno. Korea jest już na miejscu, więc transportowanie go mamy z głowy.

-Ech... No dobra, pojedziemy na zakupy, ale teraz dokończymy śniadanie.

Dokończyliśmy śniadanie w doskonałych humorach. Następnie pojechaliśmy do centrum handlowego. Dla Węgier wybrałem romans "Na zawsze z tobą", dla Austrii film dokumentalny o odnalezieniu Tytanika, dla USA horror "Unikaj cienia", Rosja dostanie płytę z muzyką rockową i skrzynkę dobrej wódki, Japonii kupiłem jakąś mangę, Korea zadowoli się jakąś książką, wydaje mi się że komedią kryminalną, a dla tajemniczego ktosia thrillera "Krwawa noc pomszczenia". Mam nadzieję, że spodobają się prezenty. Teraz pora się spakować. Naprawdę się cieszę , że jedziemy do tego domku. Zapowiadają się wspaniałe Święta Bożego Narodzenia.

Pov. Japonia

Obudziłem się kwadrans po ósmej. Przewróciłem się na drugi bok i zerknąłem przez okno. Jedyne co zobaczyłem to ceglana ściana sąsiedniego budynku. Przetarłem oczy i wstałem. Popatrzyłem na kalendarz. Dzisiaj mamy 16 grudnia. Trzeba się spakować, jutro jedziemy do domku Austrii. Spojrzałem w stronę szafy. Przypomniałem sobie ogromną stertę prezentów. Westchnąłem ciężko. Jak ja to wszystko upchnę do jednej walizki?! Ech... Coś się wykombinuje, co nie? Dobra , na razie trzeba zająć się spakowaniem wszystkiego co potrzebne. Do mojej walizki zapakowałem moje ulubione i najwygodniejsze ubrania. Przecież nie będę paradował tam w odświętnym garniturze, no nie? Jadę odpocząć od zgiełku wielkiego miasta. Teraz będę miał trzy tygodnie spokoju i czasu dla przyjaciół. Wstałem i udałem się do łazienki po kosmetyki. Przy okazji ubrałem się. Spojrzałem w lustro. Nic szczególnego, no prawie. Jestem albinosem, co znaczy, że mam białe włosy i jasnoniebieskie oczy. Nie posiadam charakterystycznej urody mojego kraju. No cóż, koniec tych wynurzeń. A swoją drogą, ciekawe co robi Niemiec. Zniknął dwa dni temu i nie daje znaku życia. Powiedział, że to niespodzianka, że za niedługo się zobaczymy. Ciekawe jak, skoro jutro wyjeżdżam. Nieważne, i tak czekają mnie wspaniałe święta. Dobra pora zastanowić się jak przetransportuje te wszystkie prezenty. Ale najpierw śniadanie. Zszedłem na dół, do kuchni. Wyciągnąłem płatki śniadaniowe i zimne mleko. Szybko zrobiłem kawę i zasiadłem do śniadania. Niestety nie było mi dane nawet zacząć jeść, ponieważ przyjemną ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Wstałem i podszedłem do drzwi. Kiedy otworzyłem moim oczom ukazał się Ameryka.

USA - Hello Japan! Jak się masz?

Zamurowano mnie. Po co on do mnie przyszedł? Nasuwa mi się tylko jedno rozwiązanie.

J- Po co do mnie przyszedłeś Ame? Chcesz dowiedzieć się co ci kupiłem, prawda? Nie licz na to, nic ze mnie nie wyciśniesz.

Powiedziałem to, wprowadzając go do mojego mieszkania. Zdjął kurtkę i udał się za mną do kuchni.

USA- Oh... Wybacz, że przerwałem ci śniadanie.

J- Spoko, masz ochotę na kawę? Potem musisz pomóc mi upchnąć prezenty w walizce.

USA- Ja właśnie w tej sprawie. Musisz pomóc mi wybrać prezent dla Węgier. Nie znam go zbyt dobrze i nie wiem co lubi. Od razu po zapakowaniu twoich manatków jedziemy do centrum handlowego. Pasuje?

Właściwie to tak, przyda się kilka nowych ciuchów.

J- Mi pasuję, tylko daj mi dokończyć śniadanie.

USA- Okay.

Zjadłem śniadanie, dopiłem kawę gawędząc z Ame o tym i owym, a na końcu ruszyliśmy na górę by upchnąć prezenty w walizce. Nie wiedziałem o tym, że Amerykanin tak dobrze radzi sobie z układaniem rzeczy w walizce. Już po dziesięciu minutach wszystkie prezenty leżały bezpiecznie w moim bagażu. Ame zaprowadził mnie do swojego wozu i wyruszyliśmy do sklepu. Po godzinie przeszukiwania półek i sprzeczek w końcu wybraliśmy prezent dla Węgier. Były to czekolada z bakaliami i komedia kryminalna " Morderstwo na Korfu " (osobiście polecam- autorka). Rozeszliśmy się w swoje strony. Ja odwiedziłem swój ulubiony sklep z odzieżą. Wybrałem kilka ubrań, przymierzyłem je i zapłaciłem. Kiedy wychodziłem dostałem SMS-A od Ameryki: " Za dziesięć minut widzimy się przy moim aucie ". Spoko, starczy mi czasu na zakup mojego ulubionego soku grejpfrutowego.

Czy mi zaufasz?  GerPol JapKor [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz