Rozdział 3

697 19 5
                                    

Pov. Japonia

Oglądanie zdenerwowanego Polski jest niecodziennym widokiem. Wiedziałem, że nie przepada za Niemcem, ale że aż tak? Myślałem, że zaraz rzuci się na biednego Niemcy z zamiarem uduszenia go. Na szczęście w porę do pokoju wszedł jeszcze jeden gość i to na nim skupił się nasz wkurzony Polaczek. Widok tej osoby bardzo mocno mnie zdziwił. Nie myślałem, że kiedykolwiek zgodzi się żeby spędzić ze mną choćby jeden dzień, a tu proszę mamy całe trzy tygodnie na zapoznanie się bliżej. Chłopak spojrzał na mnie i od razu się cofnął i zbladł

- Austria nie mówiłeś, że ON tu będzie. Dobrze wiesz jakie stosunki panują między nami...
Wybacz ale nie zamierzam spędzić tych trzech tygodni z tym, tym
POTWOREM!

Chłopak wybiegł z pomieszczenia. Auć, zabolało. Rozejrzałem się po pokoju, nie miałem pojęcia co zrobić. Wszyscy patrzyli na mnie ze smutkiem albo współczuciem. Nie chciałem tego, nie chciałem żeby tak na mnie patrzyli. Nie chciałem jebanego współczucia. Pierwszy odezwał się Polska

-No to mamy problem. Ja nienawidzę Niemiec a Korea ciebie. Doprawdy zapowiadają się baardzo ciekawe święta.

Spojrzałem na młody kraj stojący obok mnie. Oczy mu się zaszkliły, chociaż próbował to ukryć. Nie miałem ochoty go pocieszać, poradzi sobie sam.

-Wiecie co, ja chyba pójdę się już rozpakować. Austrio?

-Tak, choć, pokarze ci gdzie masz pokój.

Wyszliśmy razem z pomieszczenia i ruszyliśmy przez dom. Po chwili weszliśmy po schodach i przeszliśmy przez korytarz. Wszędzie panował podobny nastrój i wystrój jak w salonie. W końcu zatrzymaliśmy się przed dębowymi drzwiami.

-To tu. Za mniej więcej dwie godziny będzie obiado-kolacja. Serdecznie zapraszam.

Uśmiechnąłem się do niego i wszedłem do mojej nowej kwatery. Wewnątrz było bardzo przytulnie. Pod ścianą stało wielkie łóżko, co ja mówię, łożę. Bez problemu zmieściły by się  tam trzy osoby, gdyby się bardziej postarać weszło by tam nawet pięć osób. Moją uwagę przyciągnęły również pięknie rzeźbiona komoda z lustrem w cudownej oprawie i ogromna szafa. Na ścianach wisiało kilka poroży jelenich i obrazów. Mi najbardziej spodobał się ten z widokiem wzburzonego morza, bardziej na boku płótna został ukazany mały stateczek walczący ze sztormem. Postanowiłem się rozpakować. Podszedłem do szafy, otworzyłem ją i zacząłem się rozpakowywać. Nagle usłyszałem za sobą zszokowane jęknięcie. Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem nikogo innego niż naszego drogiego Koreę. Patrzył się na mnie tak jakbym właśnie oświadczył mu, że zabiłem jego brata. Postanowiłem wszystko mu wyjaśnić.

-Korea, proszę posłuchaj, ja...

-Nie musisz nic mówić, to ja powinienem cię przeprosić. Nie powinienem być dla ciebie taki nie miły, nie musiałem. Ale to było silniejsze ode mnie, nie potrafiłem tego okiełznać. Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie. Wybaczysz mi?

Patrzyłem na niego osłupiałym wzrokiem. Próbowałem poukładać sobie jego wypowiedź w głowie i przyswoić nowe informacje. To był dla mnie szok, no bo w końcu jeszcze pół godziny temu nazwał mnie potworem a teraz... No właśnie co teraz? Chwilę zajęło mi dojście do siebie i wtedy zauważyłem rękę Korei wiszącą w powietrzu, wyciągniętą w moją stronę. Chwyciłem za nią i potrząsnąłem. Po chwili chłopak spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się promiennie. Ten uśmiech zawsze mnie rozbrajał. Jeszcze nigdy nie podarował mi go umyślnie, ale czasami  widywałem ten jego uśmiech, zwłaszcza kiedy przychodziłem do domu Korei północnej i Chin. Oni wszyscy mieszkają razem tylko ja mieszkam sam, no nie licząc Niemiec, ale on znika gdzieś na całe dnie więc siedzę sam całe dnie. Nagle dotarło do mnie, że od dobrych dwóch minut ściskam rękę zaniepokojonego Korei.

Czy mi zaufasz?  GerPol JapKor [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz