1. Evans, umówisz się ze mną?

587 26 22
                                    

Dzień zaczął się normalnie jak co dzień, cóż tak się przynajmniej wszystkim wydawało, a powszechnie wiadomo, iż to czego nie jest się pewnym nie jest prawdą. Jednak jedynie Lily Evans, czternastoletnia Gryfonka, wiedziała, że coś się dziś wydarzy. Dlatego na śniadanie przyszła, rozglądając się czujnie i szukając rzeczy która według niej miała się dziś wydarzyć, rzeczy lub może bardziej wydarzenia, ale Gryfonka zdążyła dojść już do Wielkiej Sali, a nic się na razie nie stało, tak więc usiadła ona na końcu stołu Gryffindoru i czekała na to co się wydarzy. Jako, że Lily była "rannym ptaszkiem" siedziała przy stole już o siódmej trzydzieści, dzięki czemu miała dobry widok na wchodzących uczniów. Kiedy wybiła godzina ósma przez wrota Wielkiej Sali weszły jej koleżanki z dormitorium.

- Co ty tak szybko przyszłaś na śniadanie Lily? - zapytała Dorcas, kiedy usiadła obok niej.

- Zawsze tak wstaję, - odpowiedziała rudowłosa - ale dziś miałam przeczucie aby pójść na śniadanie bardzo wcześnie, więc przyszłam.

- Lily, ty i ta twoja niezawodna intuicja - powiedziała z sarkazmem Alice. - Nigdy jeszcze dobrze ci się nie wydawało, a dalej się jej słuchasz. Może zamiast jak zwykle tworzyć różne złe teorie byś się po prostu cieszyła spokojnym dniem.

- Nie, ja jestem pewna, że dzisiaj wydarzy się coś, czego nie zapomnimy w najbliższym czasie. - powiedziała pewnym siebie głosem Lily - Uprzedzając wasze pytania: tak, jestem o wiele bardziej pewna niż zwykle. - zakończyła rozmowę z koleżankami Evans przenosząc wzrok na wrota Wielkiej Sali.

W tym samym momencie weszło przez nie czworo chłopców. Pierwsi weszli brunet oraz szatyn. Za nimi jak cienie dwójka następnych chłopców, obu blondynów. Lily od razu wiedziała kto to jest, bo oczywiście kto inny tak wymachuje rękami na wszystkie strony, opowiada coś kolegom, ale przy tym wygląda tak przystojnie, no oczywiście, że James Potter i jego świta. Gryfonka bardzo wszystkich z nich nie lubiła (szczególnie Jamesa i Syriusza) za to co robili Severusowi, jej koledze siedzącym teraz przy stole ślizgonów wraz z kolegami.

- Evans, umówisz się ze mną? - spytał Potter. O nie, zapomniała o tym. W Jamesie Potterze najbardziej denerwującą cechą była jego upartość. Był on jednym z tych facetów, którzy nigdy nie przyjmują odmowy, ponieważ jest to urazą dla ich nieskończonej dumy i ogromnego egoizmu.

- Potter, ile razy mam ci to powtarzać. Nigdy się z tobą nie umówię i przestań mnie pytać o to, bo ja dalej jestem oraz będę na nie. - odpowiedziała zirytowanym głosem Lily.

- Niedługo się zgodzisz, wiem to - powiedział pewnie James.

- Drogie panie czy możemy się do was dosiąść i podziwiać widowisko? - spytał Black.

- Tak, możecie - odpowiedziała zafascynowana całym Syriuszem i wszystkim co z nim związane, Dorcas.

- Czekaj czy ty powiedziałeś widowi.. - zaczęła Lily, ale nie skończyła ponieważ nagle zza siebie usłyszała skrzeczącą żabę. Odwróciła się szybko, ale było już za późno z tuzin dużych zielonych żab pojawił się nagle, zaraz za ich poprzedniczką, nad stołem Slytherinu i spadła na biednych ślizgonów.

Po chwili nad stołem nauczycielskim pojawił się napis : "Siedem dni ze Snapem uznajemy za rozpoczęte - Huncwoci "

W Wielkiej Sali zawrzało. Większość uczniów, zaczęła się śmiać oprócz ślizgonów pokrytych żabim skrzekiem oraz Lily i wszystkich nauczycieli.

W Lily, aż się zagotowało, gdy zauważyła jak Potter i Black wskakują na stół oraz przyjmują oklaski od uczniów. Zbulwersowana chciała coś powiedzieć, ale przerwała jej profesor McGonagall.

Niechciana Wojna || JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz