4. Czy te rośliny powinny od nas uciekać?

171 15 3
                                    

Po ustawionych kawałach dochodziła ósma, więc Evans szybko poszła do biblioteki, aby miała prawdziwe alibi jak ktokolwiek się ją spyta co robiła. Nie żeby musiała odpowiadać takiej osobie. Nie wiedziała jednak, że huncwoci patrzyli na mapę swoją i dokładnie wiedzieli gdzie się ona znajduje. Siedząc w bibliotece i czytając książkę od zaklęć, zauważyła Dorcas podchodzącą do niej wraz z Alice.

- Hej Lily, jak długo tu siedzisz? - zagadała ją Alice

- Dokładnie to od dwóch godzin - odpowiedziała jej Lily patrząc na swój zegarek.

- Tobie Lilis nigdy nie chce się spać - powiedziała Dorcas i zaśmiała się. - Chodź idziemy na śniadanie, ale przy okazji wpadłyśmy sprawdzić czy ciebie tu nie ma, aby wziąć cię ze sobą.

Lily zebrała swoje rzeczy i wyszła wraz z przyjaciółkami. Dochodząc do Wielkiej Sali zauważyła Severusa wchodzącego do niej, więc próbowała przekazać mu wzrokiem i różnymi machnięciami rąk, że zrobiła już kawał siódmy z listy. Severus chyba ją zrozumiał, bo pokiwał na „tak" głową z uśmiechem.

- Lily, co ty robisz? - zapytała ją Dorcas, gdy zauważyła dziwne ruchy przyjaciółki

- Z Severusem rozmawiam - odpowiedziała Evans całkowicie spokojnie na zewnątrz, ale w środku miała nadzieję, że nikt zrozumiał co miała do przekazania Snape'owi.

- Dalej nie wiem czemu się z nim przyjaźnisz - westchnęła Alice siadając na swoim miejscu.

- Ponieważ Severus jest bardzo miłym człowiekiem, ja też nie wiem jak możesz się przyjaźnić z Blackiem - ofuknęła ją Lily i zaczęła jeść sałatkę.

Lily nie miała nic zaplanowane na śniadanie, ale była prawie pewna, że huncwoci coś zaplanowali na dzisiejsze śniadanie. W końcu przez te dwie godziny, w których ona rozstawiła kilka kawałów oni mogli wymyśleć tyle równie dużo ich. Evans była lekko ciekawa co chłopcy wymyślili przez ten czas. Lily była tak zagubiona w myślach, że nie zauważyła wejścia wspomnianych wcześniej chłopców do Sali.

- Hej Lily - gdy dziewczyna usłyszała swoje imię podskoczyła lekko na swoim miejscu.

- Cześć Remus, - powiedziała Lily do Lunatyka - przepraszam za mój wcześniejszy wybuch, troszkę mnie poniosło.

- Nie musisz przepraszać - uspokoił ją Lupin - to zrozumiałe, że się zdenerwowałaś. James, - gdy wspomniał imię Pottera, wspomniany odwrócił się w naszą stronę i uśmiechnął się do Lily, przez co ona lekko się zarumieniła - potem cały czas o tym wspominał, jak ładnie wyglądałaś gdy byłaś zdenerwo-

Lily dalej go nie słuchała, tylko odwróciła się znów w stronę Pottera i przyjrzała mu się zauważając różne rzeczy, których wcześniej nie widziała, na przykład to jak gdy Potter się śmiał jego oczy tak ładnie błyszczały, jeszcze zauważy - więcej nie widziała, bo Remus zaczął machać jej ręką przed twarzą.

- Naprawdę Lupin? - Zapytała lekko zdenerwowana i zarumieniona, ponieważ Remus przyłapał ją na patrzeniu się na Pottera.

- Tak Evans, - naśladował ją Remus - ale przyszedłem tu powiedzieć ci jako poseł huncwotów, że dzisiejszy żart jest specjalnie dla ciebie od Jamesa. Mówił on coś jeszcze o tym, że : „może to wreszcie przekona Lily, że jesteśmy lepsi od tego anonima" oraz „Lily się na pewno spodoba dzisiejszy żart".

- Już nie mogę się doczekać - powiedziała ironicznie, myśląc cały czas o tym jakie to jest idiotyczne, że huncwoci właśnie robią kawał z dedykacją dla niej - anonima.

- James ma taką nadzieję - odpowiedział jej Remus i poszedł na swoje miejsce przy huncwotach, gdzie Potter cały czas się na nią patrzył, więc Lily szybko odwróciła wzrok od nich i zajęła się swoją sałatką.

Do końca śniadania nic się nie działo i Lily już myślała, że Remus żartował sobie z niej, ale nagle w trakcie jej rozmowy z Dorcas zabłysło mocne, oślepiające światło. Gdy światło zgasło wszyscy zauważyli nad stołem nauczycielskim wielki różowy plakat z napisem: "Lily gdy jest zdenerwowana bardzo ładnie wygląda", na dole było również napisane: "Jest szansa, że zaraz to zobaczycie" czego wspomniana nawet nie przeczytała i wkurzona spojrzała na Pottera z myślą o zemście. James w tym czasie przyjmował gratulacje - ciekawe za co - od swoich kolegów w tym huncwotów i nawet na nią nie spojrzał.

Chciała już wstać, podejść i na niego nakrzyczeć, ale usłyszała krzyki przy stole ślizgonów i spojrzała w tamtą stronę. Zauważyła jak zaczyna spadać tam deszcz brokatu, który oblepia ślizgonów. Następnie równie błyszczący, ale nie klejący deszcz świecidełek spadł na pozostałe domy. Lily zamknęła oczy i w myślach zaczęła liczyć do dziesięciu, aby się uspokoić i nie wkurzyć jak brokat na nią spadnie. Otworzyła oczy i rozejrzała się. Oczywiście huncwoci wyszli z tego bez szwanku. Cała reszta osób na sali była lekko świecąca, chociaż wystarczyło aby gryfoni, krukoni i puchoni przetrzepali swoje ciuchy i brokat znalazł się na podłodze. Niestety ślizgoni nie mieli tak dobrze i ich brokat oblepiał od góry do dołu. Lily spojrzała na swój strój i ze zdziwieniem zauważyła, że nie ma ani trochę brokatu na ubraniu.

Super - pomyślała z sarkazmem - to chyba jedyna korzyść z tego, że "podobam się Potterowi".

Oczywiście dla dziewczyny to, że James uodpornił ją na żart nie zrobiło żadnego wrażenia. Więc wstała tak jak zamierzała i podeszła do chłopaka. Nie dała po sobie poznać jednak, że w jakikolwiek sposób ją to ruszyło i uśmiechała się.

- Cześć Liluś, - zaczął zdziwiony rozmowę Potter z podchodzącą do niego dziewczyną. Zaskoczony był chłopak, ponieważ myślał, że dziewczyna będzie na niego obrażona - chciałabyś coś ode mnie?

- Tak - odpowiedziała dziewczyna podchodząc bliżej i stając wprost za plecami chłopaka, który od razu się do niej odwrócił. - Chciałabym wiedzieć co to ma być? - Po tym pytaniu gestykulowała rękami wskazując na salę. James chciał już jej odpowiedzieć, ale Lily przerwała mu wypowiedź zanim ją zaczął. - Po co ty to robisz co? Nie rozumiesz głupiego słowa "nie" Potter? Co mogę zrobić, abyś się wreszcie ode mnie odczepił? - pytała zrezygnowana i wkurzona zarazem.

- Cóż to był mój prezent dla ciebie Liluś, nie ma potrzeby się denerwować - tymi słowami Potter rozwścieczył Lily jeszcze bardziej. Dziewczyna westchnęła i wyszła z wielkiej sali trzaskając wrotami za sobą.

Jak na złość pierwszą swoją lekcję Evans miała zaklęcia z krukonami. Lekcja ta minęła jej bardzo wolno. Jedynym plusem było to, że nie miała żadnej pracy na później, bo wczoraj dostała jedną (którą już dawno zrobiła). Następną lekcją było zielarstwo. Akurat dziś mieli przesadzać mandragory przez czemu Evans wraz ze Snapem mieli pomysł na kawał.

Wszyscy weszli do sali i zajęli swoje miejsca przy długim stole. Profesor Sprout zaczęła tłumaczyć temat lekcji oraz instruować (oczywiście na razie tylko teorią) jak przesadzić mandragorę. Następnie rozdała ona każdemu uczniowi słuchawki oraz jedną z roślin i doniczkę do przesadzenia. Nagle rozległ się szum od strony huncwotów.

- Pani profesor? - podniósł rękę Remus, a gdy nauczycielka kazała mu mówić dalej zapytał - Czy te rośliny powinny od nas uciekać?

Cóż tak to właśnie był pomysł Lily i Severusa. Bardzo łatwy do zrobienia i strasznie skuteczny, szczególnie gdy huncwoci wyglądali dość głupio latając po sali i próbując złapać swoje roślinki. Przez kilka minut tak biegali za nimi, aż wreszcie zwrócili uwagę na to, że nikomu innemu roślinki nie uciekają. Profesor dalej lekko oszołomiona podała najbliższemu huncwotowi swoją roślinkę, ale jak się okazało i ona uciekała od nich.

- Chłopcy nie wiem co mam teraz zrobić, nigdy się tak nie działo na mojej lekcji tym bardziej z mandragorami. Chyba nie uda się wam przesadzić swojej roślinki, więc muszę wymyślić zadanie dla waszej czwórki. - chwilę się zamyśliła, a następnie spytała - Czy ktoś ma jeszcze taki sam problem z roślinką? - Zapytała i rozejrzała się po klasie. Żaden inny uczeń się nie zgłosił trzymając swoją mandragorę w dłoni. - W takim razie chłopcy wy musicie aby dostać ocenę napisać esej na temat mandragory. Nie musi być jakiś długi wystarczy by zawierał dużo informacji o niej w tym jak ją przesadzać.

Gdy chłopcy wyszli profesor Sprout zaczęła po raz ostatni tłumaczyć jak przesadzić mandragorę. Lily zaczęła myśleć jaki następny kawał zrobić, aby dorównać chłopakom. Przez kolejną lekcję myślała ciągle nad żartami, które mogłaby zrobić podczas obiadu w wielkiej sali. Chyba miała już ona świetny pomysł na ten kawał.

Niechciana Wojna || JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz