8. Czy dla niego nasza przyjaźń nic już nie znaczy?

143 6 0
                                    

Lily biegła. Dziewczyna nie wiedziała dokładnie dokąd, biegła po prostu przed siebie. Zapłakana wleciała jak burza do Hogwartu i udała się na siódme piętro, aby żadna z jej koleżanek lub co gorsza huncwoci nie znaleźli jej.

Evans dotarłszy na górę usiadła pod gobelinem z Barnabaszem Bzikiem tańczącym z trollami. Zaczęła mocniej płakać przypominając sobie słowa swojego byłego przyjaciela. Każde z nich było dla niej okropnym ciosem w serce. Wstała szybko, gdy smutek zaczął zmieniać się w złość. Otarła jednym ruchem ręki łzy.

Nie będę płakała przez idiotę. Nie wiem, jak mogłam przyjaźnić się z takim egoistą. Czy dla niego nasza przyjaźń nic już nie znaczy? - pomyślała dziewczyna, pociągając po raz ostatni nosem. Zaczęła przechadzać się w kółko przed gobelinem, szukając w swojej torbie jakiejś niepotrzebnej rzeczy. - Niech no znajdę coś co mogę popsuć, to się nie powstrzymam - powtarzała dziewczyna przeszukując swoją torbę.

Nie znajdując nic w torbie usiadła znów na podłodze. Z oczu poleciało jej kilka łez bezsilności. Dziewczyna nie wiedziała co może teraz zrobić. Podniosła wzrok chcąc otrzeć spływające łzy i zauważyła naprzeciw gobelinu, pod którym siedziała drzwi, których mogłaby przysiąc, że wcześniej nie było. Napędzana ciekawością wstała i chwyciła gałkę przekręcając w bok. Zajrzała do środka i zauważyła, że większość pokoju zajmowały manekiny zrobione ze słomy. Oprócz nich stała stara kanapa i równie niemłoda ława.

Dziewczyna zamknęła drzwi i rozejrzała się dookoła. Nie wydawało jej się by ktokolwiek korzystał z tych manekinów, ale bała się jednak znaleźć w pokoju i zostać niemiło zaskoczona kimś kto jego używał. Podjęła jednak decyzję o wejściu do środka. Zamykając za sobą drzwi Evans rozejrzała się po pokoju z zainteresowaniem. Zostawiła torbę pod drzwiami i podeszła do najbliższego manekina. Kukła była zrobiona w całości ze słomy. Nie posiadała żadnych detali takich jak oczy, usta czy nos. Była to zwykła kreatura o postawie człowieka.

Lily poszła dalej w stronę kanapy, której drewno było ciemno brązowe, a obicie bordowe. Dziewczyna usiadła na niej i zauważyła, że jest bardzo miękka. Spojrzała na stoliczek przed sobą, który był w tym samym kolorze drewna co kanapa, a na wierzchu miał ładny srebrny świecznik z niezapalonymi świecami.

Gryfonka siedząc na kanapie rozejrzała się po pokoju, który był zupełnie pusty. Adrenalina spowodowana tym, że mogłaby kogoś tu spotkać zaczęła opadać, a dziewczyna przypomniała sobie dlaczego się tu znajduje. Wbrew jej woli do oczu po raz kolejny tego dnia napłynęły niechciane łzy, które jednak szybko starła. Obiecała sobie wcześniej, że nie będzie płakać, więc teraz tego nie zrobi. Dziewczyna nie lubiła łamać żadnych obietnic.

Wstała z kanapy i spojrzała na manekiny, wtedy przyszedł jej pomysł jak rozładować swoją złość. Wyciągnęła różdżkę i stanęła naprzeciw jednej z kukieł w pozycji bojowej. Zaczęła szybko rzucać każde zaklęcie, które przyszło jej do głowy. Skończyła dopiero, kiedy manekin, na którym się wyżywała był już nie do użytku i przeniosła się na kolejny. Lily przeszła do innej kukły i znów zaczęła ją psuć różnymi zaklęciami. Takim sposobem zniszczyła kilka kukieł stojących najbliżej niej.

Kiedy wreszcie się zmęczyła usiadła na kanapie, podkuliła nogi i objęła twarz dłońmi. Tym razem nie płakała, zaczęła jednak rozmyślać o przebiegu jej kłótni z ślizgonem. Dziewczyna nie mogła zrozumieć jak jej najlepszy przyjaciel mógł nazwać ją tak okropnie i tym słowem zakończyć ich przyjaźń na dobre. Lily nie wiedziała skąd Snape wziął wszystkie te dziwne plotki oraz jakim sposobem naprawdę w nie wierzył. Nie raz w trakcie ich przyjaźni pojawiały się różne dziwne plotki o nich, ale ślizgon nigdy nie przywiązywał do nich uwagi. Chociaż te nie opowiadały o niej i Snape'ie jak wcześniej, a o niej i Potterze. Może przyczyną tego był właśnie gryfon?

Przecież niektóre z nich były strasznie absurdalne, - pomyślała gryfonka i parsknęła lekko zdławionym śmiechem - pewnie wszystkie zostały wymyślone przez osoby, które nawet nie były na tej lekcji. Nie rozumiem jednak czemu Sev... Snape nigdy nie zwracał uwagi na plotki o nas, a gdy uczniowie powiadają o mnie i Potterze coś mu się stało. Może miał jakiś powód do tego? Nie mogę go bronić, przecież nie zrobiłam nic złego, to Snape przezwał mnie okrutnie szlamą. Ba, wręcz przeciwnie, jedynie mu pomagałam. Dobrze, że już mu nie pomagam. Teraz wreszcie będzie musiał sam zacząć robić kawały. Przez kłótnię nie mam zamiaru już zwracać uwagi na tą głupią wojnę i jest mi zdecydowanie obojętnie kto wygra.

Dziewczyna wyrwała się z zamyślenia i rozejrzała po raz kolejny po sali, aby znaleźć jakieś zajęcie dla siebie. Nie miała zamiaru wracać do dormitorium, ponieważ teraz potrzebowała pobyć chwilę sama. Nie miała jednak zamiaru się nudzić, więc wstała i podeszła do drzwi, zabierając swoją torbę spod nich. Wróciła i usiadła na kanapie.

Dziewczyna ze względu na to, że odrabiała lekcje na bieżąco nie miała już nic do robienia, więc zadaniem domowym niestety nie mogła zająć się w tej chwili. Zaczęła po raz kolejny dziś przeszukiwać swoją torbę, aż natrafiła ręką na lekko zmiętą kartkę na dnie. Wyjęła ją i rozprostowała na ławie przed sobą. Kartka zawierała zaklęcia, które dziewczyna kiedyś tam zapisała, aby się ich nauczyć. Były one - zaklęcia - ustawione w kolejności od najłatwiejszych do tych trudnych. Lily przeleciała szybko wzrokiem cały spis i po chwili wróciła do początku na pierwsze zaklęcie. Przeczytała dokładnie co ono powoduje oraz co musi wykonać, aby zaklęcie zadziałało. Wyjęła z torby niepotrzebną kartkę i zmieniła ją w igłę. Wstała z kanapy, zabierając ze sobą spis zaklęć oraz igłę i podeszła kukieł. Do najbliższej wbiła za pomocą igły kartkę, a naprzeciwko kolejnej ustawiła się. Lily przystąpiła do ćwiczenia pierwszego zaklęcia z listy, używając do tego manekina. Przez kilka pierwszych prób w ogóle jej się nie udawało, jednak po jakimś czasie zaczęła wykonywać je dobrze. Kiedy przez dłuższy czas gryfonce ciągle czar wychodził zabrała się za inne zaklęcie.

Ponad godzinę później dziewczyna była po raz kolejny tego dnia wyczerpana przez rzucanie zaklęć. Zdjęła z manekina swoją listę czarów i podeszła do ławy. Położyła ją na niej i zaczęła długopisem, który zabrała z domu, odhaczać udane zaklęcia. Gdy zaznaczyła wszystkie zrobione usiadła na kanapie i przystąpiła do zbierania swoich rzeczy rozrzuconych naokoło jej. Najpierw zebrała wszystkie luźne kartki z torby i włożyła je do podręcznika od obrony przed czarną magią. Później dopakowała wszystkie książki, pióro i długopis. Wstała z siedzenia i zaczęła kierować się do wyjścia. Stojąc przy drzwiach rozejrzała się wokół, sprawdzając czy wszystkie swoje rzeczy ze sobą zabrała. Spojrzała na zniszczone przez siebie manekiny i zauważyła, że nadają się tylko do wyrzucenia.

Mam nadzieję, że osoba, która przygotowała je nie będzie zła, że zniszczyłam jej już prawie połowę z nich - pomyślała dziewczyna.

Przekręciła gałkę w drzwiach i wyszła na korytarz. Spojrzała za siebie i w momencie zamknięcia się drzwi zauważyła, że te zniknęły.

Może jednak nikt z tej sali nigdy nie korzystał? - pomyślała Lily - Wrócę tu jeszcze żeby sprawdzić co takiego dzieje się z tą salą. Może w bibliotece coś znajdę na jej temat?

Rozmyślając, dziewczyna zeszła na dół po schodach, zmierzając w stronę Wielkiej Sali na kolację.

Niechciana Wojna || JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz