4

183 5 3
                                    

Dzień spędziłam na analizowaniu tego co się stało. Było mi głupio, ale też bałam się o swoje życie. Może to jego kolejna gra i nie zabił mnie wczoraj, ale zrobi to kiedy indziej.

Muszę się rozluźnić. Przygotowałam gruby szary zaplatany koc, netflixa na laptopie, zapachowe świeczki, ksiażkę i poszłam zrobić dzbanek herbaty i gorącą czekoladę z bitą śmietaną  i piankami. Tak będzie  idealnie, potrzebuję  spokoju i czegoś dla siebie. Koniec mojego dnia chciałam zwieńczyć kąpielą w dużej, pachnącej pianie z olejkami. Nie chcę się dziś pojawiać w klubie. Boję się  i nie czuję się  na siłach.

Czas minął naprawdę szybko. Uwielbiam kiedy mogę  mieć na wszystko wyjebane, wtedy jestem sobą. Po całym dniu lenistwa czeka mnie taka sama noc. Koło godziny 22 przygotowałam  kąpiel. Po zdjęciu  ubrań wpakowałam się do wanny. Poczułam pieczenie, woda była bardzo gorąca. Uwielbiam taką. Po zanurzeniu w wodzie skupiałam się na tym jak parzy moją skórę. Miałam wrażenie jakby zmywała wszystkie smutki i zmiękczała moją twardą skórę. Raz po raz podnosiłam zaczerwienione nogi i ręce  oglądając  je. Leżałam w wannie tyle, że woda zaczęła stygnąć a ja zaczęłam przysypiać. Zamknęłam oczy, nie wiem ile tak leżałam. Nagle usłyszałam cmoknięcie. Nie byłam w stanie otworzyć oczu, całe moje ciało było automatycznie sparaliżowane. W moją strone zaczęły się zbliżać kroki, szybko otworzyłam oczy i to co zobaczyłam zmusiło mnie do wydobycia krótkiego pisku.

W łazience stał Joker z wyciągnniętą ręką z ręcznikiem w moim kierunku. Wyrwałam mu go i szybko się  nim zawinęłam mocząc go niezdarnie w pianie i wodzie. Nie chciałam żeby zobaczył za dużo.

-Nie tak nerwowo my dear, mogłaś dać mi jeszcze chwilę  ponapawać się  tym pięknym  widokiem.- zaczął z zawadiackim uśmiechem. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Domyślam się jak wszedł. Wszędzie wchodzi cicho i niezauważalnie mimo zabezpieczeń więc  zapytanie go o to nie miało nawet sensu.

-Dlaczego jesteś u mnie?- wydukałam po chwili ciszy i zniżyłam wzrok z jego twarzy na podłogę mojej łazienki.

-Spodobałaś mi się, sweetheart...I do tego chciałaś być dla mnie konkurencją...

-Nie chciałam Mr.J!!-przerwałam spanikowana.

-Jestem bezkonkurencyjny. Zapamiętaj to!- warknął zbliżając się do mnie powoli i przy tym stanowczo.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam jak sparaliżowana i czekałam na jego kolejny krok. Patrzył mi głęboko  w oczy, słyszałam jego ciężki  oddech i czułam  jego ciepły  podmuch we włosach . W pewnym momencie dzieliły  nas zaledwie milimetry. Przełknęłam głośno  ślinę i odważylam się na niego spojrzeć, a na jego twarz wypłynął uśmiech. Widziałam każdy detal jego makijażu, każdą zmarszczkę i tę fascynującą bliznę. Zaczęłam czuć niesamowite podniecenie tą sytuacją, nie wiem dlaczego tak na mnie działał. Jego perfumy sprawiały,że kręciło mi się  głowie, jego własny zapach pomieszany z whisky był dla mnie jak afrodyzjak. Ta chwila ciągnęła się w nieskończoność. Jego tęczówki świdrowały głęboko moje oczy i twarz jakby czytały w moich myślach. Zawadiacki uśmiech dalej mu towarzyszył. Nagle jego palec zaczął jeździć po brzegach mojego ręcznika co jakiś czas zahaczając niby niechcący o moją wilgotną jeszcze skórę. Teraz było słychać nasze ciężkie oddechy i delikatny szelest materiału. Przerażał mnie, budził respekt, ale był zajebiście przystojny. Inni uznaliby mnie za wariatkę, za chorą psychicznie. Powiedzieliby, że powinnam się leczyć skoro podoba mi się ktoś taki. Stary gość, kryminalista z zielonymi poplątanymi włosami, rozciętą twarzą, w makijażu niczym klaun i do tego morderca. Kazaliby popukać mi się głowę. Jednak nie o tym wtedy myślałam. Jedyne o czym myślałam to żeby zdarł ze mnie w końcu ten ręcznik, zatopił się w moich ustach i zaczął mnie dotykać. Karciłam się na zmianę w myślach, a na mojej buzi pojawił się rumieniec. Nie mogłam wytrzymać tego napięcia. Czułam, że zaraz się na niego rzucę, a adrenalina i strach o życie przeplatały się w mojej głowie. Nagle jego palec ze skóry przeniósł się na moje usta. Przymknęłam oczy i odchyliłam delikatnie do tyłu głowę, zwilżyłam wargi zahaczając językiem o jego palec i wydałam z siebie ciche westchnięcie połączone z jękiem. Nagle złapał mnie brutalnie, oblizał soczyście swoje usta i przyciągnął do siebie lecz coś musiało go powstrzymać bo odepchnął mnie i uciekł jak poparzony z łazienki zostawiając mnie w niej samą, rozgrzaną, nie mogącą złapać oddechu. Ostatnie co usłyszałam to trzask drzwi i głucha cisza. Ta sytuacja trwała zdecydowanie za długo, nie wiedziałam nawet jak pozbierać myśli. Zaczęłam się trząść ale nie z zimna, więc patrząc dokładnie na swoje odbicie w lustrze przemyłam twarz zimną wodą.

Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do salonu. Joker siedział tam na kanapie. Moje tętno znowu podskoczyło, bo byłam pewna, że już wyszedł.

-Zrób mi kawę słonko.-zaczął jak gdyby nigdy nic.-Czarną z łyżką cukru.-dodał patrząc się w przestrzeń, a ja po prostu zaczęłam wykonywać jego rozkaz. Owszem, nie pasowało mi, że ktoś rządzi się w moim domu, ale w stosunku do Pana J nie istniał żaden sposób sprzeciwu. Zrobiłby to co zawsze gdy mu się sprzeciwia. Zacząłby mnie szarpać, robić mi krzywdę i grozić, a w najgorszym wypadku straciłby nad sobą kontrolę i mnie zabił. Nie uśmiechał mi się taki scenariusz.

Po zaparzeniu podałam ciecz na stolik koło niego i usiadłam naprzeciwko kanapy.

-A więc co Pan tutaj robi Mr.J?-nie wytrzymałam. Przygryzłam język. Wyrwany z zamyśleń spojrzał na mnie surowo, ale po chwili jego wzrok złagodniał a usta przestały się zaciskać. Wyciągnął swój nóż i położył go na stoliczku, kątem oka obserwując jak moje ciało się napina. Chyba nawet go to trochę rozbawiło.

-Miłostko, chcę żeby została moją towarzyszką. Postawmy sprawę jasno. Byłaś bardzo niegrzeczna i musisz zapłacić za swoje grzechy.-powiedział wymownie i skierował czarną ciecz w swoje usta.

-Nie rozumiem...Panie J...-odparłam nie wiedząc co ma na myśli.

-Jesteś moja. Chyba, że jest inaczej...-odpowiedział patrząc na moją klatkę piersiową. Byłam świadoma, że jest tam łańcuszek z zawieszką od niego...
Litera J... no tak.

-Jestem.-odpowiedziałam coraz bardziej poddenerwowana sytuacją.

-Słuchaj myszko- wstał i skierował się w stronę mojego fotela. Zawisł nade mną opierając się o jego oparcia i wpatrywał w moje oczy, aż w końcu zrównał ze sobą nasze twarze. Dzieliły nas tylko skromne milimetry.- Widzę jak na Ciebie działam, chcesz żebym cie zerżnął tu i teraz..- chciałam wstać, przerwać mu i zacząć się tłumaczyć w tej głupiej sytuacji, ale przygwodził mnie mocniej do fotela i położył palec na ustach.- Ćśśś... honey...Jesteś piękna, sam bym cię teraz zerżnął, włożył swój język głęboko w twoje usta i połykał każdy Twój jęk, który wydobywałabyś z siebie.-przytknął swój nos do mojego i umiechnął się szaleńczo drugą ręką wyciągając nóż motylkowy z kieszeni. Z moich oczu poleciały drobne krople łez. Nie rozumiałam co on ze mną robi. Miotały mną skrajne uczucia. Podniecenie, strach, złość, rozmarzenie.-Ale..-zaczął kończyć swoją wypowiedź.- Jestem dżentelmenem i nie przyszłem tu po to malutka.-otarł kciukiem moją łzę i chwycił mocno moją buzię w swoje duże ręce.- Chciałbym Ci zaufać. Nie ma współpracy bez zaufania. Fascynuje mnie jak dla zabawy pozbawiałaś życia tych chłopaczków. Dobry z ciebie towar, będziesz mi potrzebna. Tylko musisz sobie zasłużyć na pewne rzeczy...Why so serious?-potrząsnął mną delikatnie.

-Rozumiem..-szepnęłam cicho.

-Good girl...-pogłaskał mnie po głowie i wstał.-Ahh! Zapomniałbym, to dla ciebie.-Włożył mi w dłoń wspomniany wczeniej nóż.- Oprócz twojego glocka przydałby ci się też taki motylek. Jest poręczny, a ty musisz się jeszcze douczyć wielu rzeczy. Zastrzelenie jest cholernie łatwe, a ty masz poznać sielankę przy powolnym pozbawianiu kogoś życia. To sztuka.-usiadł znowu na kanapie i kończył kawę.

-Cóż...dziękuję panie J...Kiedy mamy zacząć oficjalną współpracę?-zapytałam oglądając nową zabawkę.

-Ubierz się w tej chwili.-warknął.

I'm in love with a CriminalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz