Rozdział 2

69 10 0
                                    

Obudziłam się następnego dnia. Jak zwykle poranne słońce rozświetlało mój cały pokój. Przez dłuższy chwilę leżałam w bezruchu dopóki nie zdałam sobie sprawy z tego, że przez ten cały czas spałam na podłodze, na mojej małej poduszce, przykryta do połowy kocem z scyzorykiem w ręku. Bałam się, że nadejdzie dzień, w którym on w końcu wyważy te drzwi by tylko mnie dopaść, więc postanowiłam się zabezpieczyć. Oprócz scyzoryka miałam jeszcze kilka małych nożyków, które trzymałam pod łóżkiem i w szafce nocnej przy łóżku. To już nie pierwszy raz gdy spałam z scyzorykiem dla bezpieczeństwa. Mój ojciec ostatnio zaczął zachowywać się coraz bardziej agresywnie. Jeszcze niedawno potrafiłam nad nim zapanować. Ale teraz? Teraz zaczął jeszcze więcej pić i na dodatek ćpać. W ogóle go już nie poznawałam. W ogóle nie przypominał mi ojca, którego znałam kiedyś. Stał się teraz bezwzględny, nie było wiadomo czego się po nim spodziewać. Ten horror jednak trwał dopiero wieczorem, gdy wracał z "zabawy". Od samego rana do wieczora włóczył się gdzieś po mieście po barach itp. Przynajmniej wtedy miałam spokój. I było tak jak się tego spodziewałam. Kiedy wyszłam z swojego pokoju i przeszukałam cały dom szukając go, jego już nie było. Westchnęłam z ulgą. Weszłam do małej kuchni, gdzie zastałam jeszcze chleb ze wczorajszego dnia, więc postanowiłam zrobić sobie tosty. W lodówce też jeszcze było coś do jedzenia. Zrobiłam sobie sałatkę z pomidorów i cebuli z jogurtem. Po śniadaniu napiłam się trochę soku i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro moja twarz nie była w dobrym stanie. Kilka siniaków było słabo widać, ale ten wielki na policzku... już sam widok przyprawiał mnie o ból. Nie chciałam już więcej się na siebie patrzeć, więc szybko się ubrałam i wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam swojego laptopa i zaczęłam się uczyć. Mimo iż to tylko 2 dni nieobecności w szkole to i tak wolałam się przygotować.

Ok. godziny 15 mój telefon nagle zawibrował. Na ekranie wyświetliło się zdjęcie i imię Alexy. Szybko odebrałam. Spytała czy mój ojciec nadal jest w domu. Kiedy powiedziałam, jej że wyszedł, ona oznajmiła, że do mnie przyjdzie. Natychmiast się rozłączyła. Po ok. 15 minutach zadzwoniła na dzwonek. Zeszłam szybko na dół i wpuściłam ją do środka. Stanęłyśmy naprzeciwko siebie.

[Ja] - Cześć Alexa, jak t... - nie zdążyłam zadać pytania, a ona już się na mnie rzuciła. Przytuliła mnie mocno do siebie. Gdy się odsunęła spojrzała na mnie tym swoim troskliwym wzrokiem trzymając mnie za oba ramiona. 

[Alexa] - Cieszę się, że cię nie ukatrupił.

[Ja] - Jest coraz gorzej. Był bardziej agresywny niż tydzień temu.

[Alexa] - Boże. Jesteś naprawdę jebnięta, że nadal tu mieszkasz.

[Ja] - Widzisz, że nie mam wyboru. I pieniędzy.

[Alexa] - Pomogłabym ci, ale sama nie mam kasy.

[Ja] - Wiem. Mówiłaś to już tyle razy...

[Alexa] - Muszę z tobą poważnie porozmawiać.

[Ja] - Coś się stało?

[Alexa] - Można tak powiedzieć. Najpierw ci wszystko opowiem, a później przepiszesz sobie ode mnie zeszyty, ok?

[Ja] - No dobra. Chodź do mnie - oznajmiłam pokazując jej na schody prowadzące na górę. 

Kiedy byłyśmy już w moim pokoju zamknęłam za nią drzwi i oby dwie usiadłyśmy na łóżku. Alexa po pewnej chwili chwyciła moją rękę i spojrzała prosto w oczy. Jej brwi zmarszczyły się, a na jej twarzy pojawiła się powaga.

[Alexa] - Laura. Nie możesz cały czas tak udawać.

[Ja] - Przecież wiem o tym. Ale co mam innego zrobić?

[Alexa] - Nie chodzi mi tylko o to.

[Ja] - Hm? Nie rozumiem.

[Alexa] - Tak jak chciałaś powiedziałam Michaelisowi, że jesteś chora. On wydawał się tym nieprzekonany. Podczas jednej z przerw wziął mnie do swojego gabinetu i zaczął mnie wypytywać czy u ciebie na pewno wszystko w porządku. Skłamałam, że tak.

[Ja] - Co on na to?

[Alexa] - No właśnie gówno. On coś podejrzewa. Powiedział mi, że jeszcze wczoraj byłaś u niego na korkach i wszystko było w porządku, ale podobno szybciej skończyliście. Powiedział, że bardzo dziwnie się zachowywałaś i na coś spieszyłaś.

[Ja] - Raczej po kogoś...

[Alexa] - Czyli chodzi o twojego ojca, prawda?

[Ja] - Kurcze. Mogłam wymyślić coś w stylu "członek mojej rodziny miał ciężki wypadek i muszę się nim opiekować".

[Alexa] - To by nie wypaliło.

[Ja] - Co? Dlaczego?

[Alexa] - On... on już wcześniej coś podejrzewał.

[Ja] - Myślisz, że czegoś się domyśla?

[Alexa] - Tego nie wiem. Ale na pewno jak wrócisz weźmie cię do siebie by porozmawiać. Przygotuj się na to, że może to być niemiła rozmowa.

[Ja] - On nie może się o niczym dowiedzieć. Musisz nadal kłamać. Jakby jutro o coś pytał to powiedz, że już ze mną trochę lepiej.

[Alexa] - Myślisz, że tym sposobem on w to uwierzy?

[Ja] - Może jak dłużej o tym będziesz mówić to uwierzy. Nie wiem. Warto spróbować.

[Alexa] - Jak chcesz, ale im bardziej w tym brniesz, tym gorzej dla ciebie. To moje zdanie.

[Ja] - Zobaczymy - oznajmiłam spokojnie. 


Po przepisaniu lekcji szybko się pożegnałyśmy. Wiedziała, że ojciec może wrócić dopiero wieczorem, ale wolałam nie ryzykować i nie narażać Alexy. Wróciłam z powrotem do uczenia się. Przesiedziałam przed laptopem cały wieczór. Mój ojciec tym razem sam wrócił do domu. Na szczęście był spokój. Napił się o wiele za dużo, więc nawet nie miał sił by wydrzeć się na cały dom, tylko od razu poszedł się położyć.


Przez ten cały czas byłam pewna, że mój nauczyciel po dłuższym czasie faktycznie nabierze się na moje kłamstwa. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam, że wie o wiele więcej niż powinien i wie o wiele więcej niż bym się tego spodziewała. Nie doceniłam go, co okazało się być moim błędem.

...............................................................

~Goldis

Demon i mój "piekielnie" dobry nauczyciel (Sebastian love story)Where stories live. Discover now