Nie byłbym sobą gdybym nie rozmyślał nad tym co zrobić z Erodą. Sprawa męczyła mnie od dobrych dwóch dni i nadal nie dałem odpowiedzi Zaynowi. Wiedziałem, że on czeka i będzie tak długo, aż do niego nie zadzwonię. Chciałem się wyrwać, ale z drugiej strony straciłem na wszystko ochotę. Przywykłem tak bardzo do użalania się nad sobą, że to chyba zamieniło się w moje codzienne życie. Ta melancholia była moim pieprzonym nawykiem.
Chwyciłem telefon z szafki i wybrałem numer do mojej mamy. Była jedyną osobą, która zawsze wiedziała co powiedzieć. Zazdrościłem jej, bo ja byłem okropnym doradcą i przyjacielem. Może nie aż tak strasznym, ale zdecydowanie mocno słabym. Zawsze jestem kiedy chłopcy mnie potrzebują, ale mam wrażenie, że to zbyt mało. Nie potrafię im doradzać, rozśmieszać ich kiedy mają zły humor i po prostu być ich oparciem. Za to nienawidziłem siebie najbardziej, bo oni byli dla mnie jak bezpieczna przystań, a ja nie dawałem im nic w zamian oprócz mojego towarzystwa.
- Louis? - usłyszałem jej głos i poczułem jak moje serce się uśmiecha. Tęskniłem.
- Cześć, mamuś.
- Jak się czujesz synku? Praca nad płytą wznowiona?
- Ani trochę.
- Oh, Lou. - znowu ją zawiodłem. - Nie przejmuj się proszę. Simon poczeka. Bez ciebie nie ruszy dalej.
- Tak, pewnie masz rację. - wciągnąłem głośno powietrze i zamknąłem oczy. - Dostałem propozycję od Zayna, aby wyjechać na trzy miesiące na Erodę.
- Na co? - zapytała zdziwiona, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć, bo sam nie jestem do końca pewny co to do cholery jest.
- Na wyspę, żeby poukładać sobie kilka spraw i złapać trochę motywacji.
- Niech zgadnę, nie wiesz czy pojechać, prawda? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się do siebie. - Synku jeśli to bezpieczne to jedź i korzystaj z tego co daje ci życie. Lepiej spróbować i żałować niż nie spróbować i zastanawiać się co by było gdyby.
- Tak, może pojadę. - powiedziałem i jak najszybciej przeniosłem myśli gdzie indziej. - Jak trzyma się moje kochane rodzeństwo? Nadal tak samo upierdliwe? - mama zaśmiała się, a ja cieszyłem się tym pięknym odgłosem.
- Tęsknimy za tobą, Boobear.
- Ja za wami też.
- Może wpadniesz niedługo do Londynu? Po tej całej sprawie z tą wyspą?
- Na pewno. Muszę wam dać dużo przytulasów.
- Pewnie brakuję ci ich na codzień od swojej ukochanej mamuni.
- Mamooo. - jęknąłem, a ona się zaśmiała. - Będę kończył. Muszę porozmawiać z Zaynem.
- W porządku. Kochamy cię.
- Ja was mocniej. Ucałuj ode mnie wszystkich i powiedz Lottie, że widziałem zdjęcia jej firmy i jestem bardzo dumny.
- Powiem. Buziaki maluchu. - uśmiechnąłem się i zakończyłem połączenie.
Zerknąłem za okno i podziwiałem to co się za nim znajduję. Falę dzisiaj były niespokojne prawie tak samo jak ja. Co jeśli ta wyspa to jakaś klątwa? Ale to Zayn i jego przyjaciel, który tam mieszka, przecież to nie może być jakieś nawiedzone miejsce. Zwykła wyspa, która pewnie w niczym mi nie pomoże, a ja panikuję jak idiota.
Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do mojego przyjaciela.
- Zayn, chcę tam pojechać.
- Cześć Tommo, u mnie w porządku, właśnie wstałem i Liam chrapię koło mnie jak zabity. Co u ciebie?
CZYTASZ
E.R.O.D.A
FanfictionCzasami siedzi nam głęboko w głowie uczucie pożądania wolności, którego nie możemy się pozbyć. Chcemy wyrwać się i na chwilę zniknąć, przestać czuć, myśleć. Na świecie jest jedno takie miejsce gdzie to wszystko jest możliwe, jednak nie wszystko tam...