Myślałem, że pobyt tutaj będzie ciągnął się w nieskończone, ale tym czasem ja już martwię się tym, że zostało mi tu coraz mniej czasu na wyspie. Ostatnio po pikniku odprowadziłem Harry'ego do domu i poszedłem prostu do baru, aby poznać kogoś z kim mógłby umówić się chłopak. Los chyba mi sprzyjał, bo znalazłem dwie wybranki, które wydawały się naprawdę w porządku. Umówiłem je na dwa wieczory i od razu dałem znać o tym chłopakowi, który nie do końca chętnie zgodził się na te wyjścia.
I tak o to jestem w domu Harry'ego, próbując wybrać mu strój na jedną z jego randek. Muszę przyznać, że to było męczące kiedy próbowałem namówić chłopaka, aby ubrał coś innego niż znoszone spodnie i luźna koszulka. Przecież na codzień ubierał się w porządku, więc czemu teraz musiał tak wymyślać.
- Harry, słońce ta koszulka ma tu dziurę. - powiedziałem kiedy przełożył przez głowę zielony materiał.
- Podoba mi się. - powiedział i spojrzał w lustro.
- Wyglądasz jakbyś szedł plewić ziemię w ogródku.
- Możesz ze mnie zejść? Wyglądam okropnie bo jestem obleśny i założenie kreacji balowej tego nie zmieni. Mam to w dupie. Chcę mieć to za sobą i tyle. - powiedział i ściągnął koszulkę, rzucając ją na ziemie. Usiadł na łóżku i zaczął skubać swoje paznokcie, a ja poczułem się winny, że przeze mnie ma zły humor. Usiadłem obok niego i położyłem nogę na jego kolanie.
- Przepraszam. Nie jesteś obleśny. Nawet jako ogrodnik wyglądasz pięknie. - powiedziałem, a chłopak się zaśmiał.
- Naprawdę doceniam to co dla mnie robisz Louis, ale ja po prostu się do tego nie nadaję. To nie dla mnie, to całe randkowanie.
- Byłeś tylko na jednej randce w życiu i to z mojej winy była ona okropna. Znalazłem naprawdę super dziewczyny. Jeśli ci się nie spodobają to wyjdziesz, w porządku? - zapytałem i podałem mu małego palca, a on uśmiechnął się i spojrzał najpierw na mnie, a później na nasze już razem splecione palce.
- W porządku.
- Teraz ubieraj koszulkę ogrodnika i ruszaj podbić serce tej młodej damy. - wstałem i poklepałem go po plecach, a on sięgnął po zielony materiał i ubrał go na siebie.
- Poczekasz na mnie jak ostatnio? - zapytał, a ja pokiwałem głową. - Okej, to chyba idę. - uśmiechnął się, a ja to oddałem. - Wychodzę. Idę sobie stąd.
- Zrozumiałem, Harry. - zaśmiałem się, a on pokręcił głową i zdenerwowany zatrzasnął drzwi. Nie chciał żebym go wypuścił? Miałem go powstrzymać przez randką? Przecież to bez sensu skoro sam go na nią umówiłem. Ten chłopak był chodzącą zagadką, a ja najwyraźniej nie byłem zbyt mądry, aby rozszyfrować co kryło się pod burzą loków.
Chwilę później...
Przeglądałem rysunki Harrego, kiedy usłyszałem głośny trzask drzwiami. Cholera jasna znowu się nie udało? I czemu wrócił tak szybko? Czekałem tylko aż Harry wpadnie tutaj i zacznie krzyczeć na wszystko dookoła, po czym usiądzie na ziemi i zacznie tłumaczyć dziewczynę, która najprawdopodobniej była nie w porządku.
Jednak nic takiego się nie stało, a ja byłem w szoku, bo w całym domu panowała dziwna cisza.
Zmartwiony zszedłem na dół i ujrzałem chłopaka sprzątającego kuchnie. Co się kurwa właśnie dzieje?
- Harry? Wszystko w porządku?
- Tak. Randka nie wyszła. - powiedział, a ja oparłem się o blat, który chłopak właśnie zmywał.
- Dlaczego? - zapytałem, a on coraz wścieklej szorował blat. - Hej, kolego odłóż to. Zaraz przetrzesz ten blat, aż zniknie. - położyłem swoją dłoń na tej większej, a on od razu się uspokoił.
CZYTASZ
E.R.O.D.A
FanfictionCzasami siedzi nam głęboko w głowie uczucie pożądania wolności, którego nie możemy się pozbyć. Chcemy wyrwać się i na chwilę zniknąć, przestać czuć, myśleć. Na świecie jest jedno takie miejsce gdzie to wszystko jest możliwe, jednak nie wszystko tam...