Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że leże sam na łóżku Harry'ego. Spojrzałem w górę i uśmiechnąłem się widząc gwiazdki na suficie, bo brakowało mi malunków nad głową. Spało mi się tak dobrze, że naprawdę nie miałem ochotę wstawać.
Podniosłem się lekko, aby zobaczyć gdzie jest Harry i ujrzałem, że siedzi na parapecie patrząc za okno. Był zamyślony przez co wyglądał naprawdę poważnie. Czasami zastanawiam się jak to jest wyglądać tak perfekcyjnie. Potrafię doceniać pięknie rzeczy i chłopak jest jedną z nich. Wygląda jak pieprzony grecki bóg!
Harry chyba wyczuł, że nie śpię, bo obrócił głowę w moją stroną i czule się uśmiechnął, a ja wpatrywałem się w jego dołeczki jak dziecko w cukierki.
- Chrapałeś. - powiedział, a ja zaśmiałem się.
- Tobie również miłego dnia, Harold.
- Mówię poważnie, Lewis. Nie mogłem przez ciebie spać. - powiedział i zrobił smutną minę, wypychając do przodu dolną wargę.
- Przepraszam królewiczu, ale tak się składa, że na mnie zasnąłeś. - prychnąłem, a on wstał z parapetu i skierował się w stronę drzwi.
- Zrobiłem śniadanie.
- Błagam tylko nie mów, że to jajecznica. Jeszcze raz usłyszę o tym i przysięgam, że zwymiotuje. Mam uraz po tym co Tony wyprawia w kuchni.
- Zrobiłem placki z jagodami.
- Mówiłem ci już, że jesteś cudowny? Mogę u ciebie zamieszkać? Dzięki. - powiedziałem szybko i wstałem z łóżka, a Harry się zaśmiał.
- Nie miałbym nic przeciwko gdybyś nie chrapał w nocy jak mała świnka. - stanąłem przed nim i zrobiłem wkurzoną minę.
- Po pierwsze sam się na to skazałeś, a po drugie skąd wiesz jak chrapią małe świnie? - zapytałem, a chłopak wzruszył ramionami i zbiegł na dół. Ten człowiek wydaję mi się tak bliski, a znam go dopiero kilka dni.
Chwilę później...
Zjadłem śniadanie u chłopaka i wróciłem do siebie. Obiecałem mu, że dzisiaj przejdę się do miasta i poszukam kogoś na pierwszą randkę. To dziwne, że tak zależało mi na tym aby jego rażący uśmiech zniknął. Po prostu ten chłopak zasługiwał na szczęście, a nie na wieczne poniżanie i traktowanie go jak wyrzutka. Był taki tylko człowiekiem tak samo jak my, a jego inność wcale nie sprawiała, że był gorszy. Wręcz przeciwnie - był wyjątkowy.
Wziąłem prysznic i ubrałem się w świeże ubrania. Plan na dzisiaj porozmawiać z Zaynem i znaleźć mojemu nowemu kumplowi dziewczynę. Łatwizna.
Wyszedłem z domu i od razu skierowałem się w stronę budki telefonicznej. Brak zasięgu mnie dobija, naprawdę. Wrzuciłem monety do urządzenia i wybrałem numer.
- Louis! Jeszcze żyjesz? - zaśmiał się chłopak, a ja przewróciłem oczami.
- Mam nadzieję, że spadniesz dzisiaj ze schodów.
- Cóż chyba nie jesteśmy najlepsi w powitaniach. Co u ciebie?
- Słuchaj. Pamiętasz jak mówiłem ci, że ten stary dziadek opowiedział mi coś o chłopaku z laserowym uśmiechem?
- O Boże, no pamiętam. - powiedział załamany.
- On naprawdę istnieję. Nazywa się Harry i mieszka niedaleko. Nikt go tutaj nie lubi i każdy go unika. Jego mama wyjechała jak był mały, a ojciec zginął na morzu. Dowiedziałem się od Henrego, że musi się zakochać, aby stracić swój uśmiech. Wczoraj gdy u niego spałem to obiecałem, że pomogę mu znaleźć miłość swojego życia czy coś i teraz jestem w dupie, bo nie znam tu nikogo, a musze znaleźć, aż pięć kobiet.
CZYTASZ
E.R.O.D.A
FanfictionCzasami siedzi nam głęboko w głowie uczucie pożądania wolności, którego nie możemy się pozbyć. Chcemy wyrwać się i na chwilę zniknąć, przestać czuć, myśleć. Na świecie jest jedno takie miejsce gdzie to wszystko jest możliwe, jednak nie wszystko tam...