Dział 4

3.8K 128 9
                                    

  Nadszedł następny dzień. Dziś wraz z Kate miałyśmy pójść do wesołego miasteczka. Ale nie wiem dlaczego jestem prawie pewna, że ten szatyn też tam będzie. W końcu Kate mnie próbuje z nim swatać. I z pewnością mu powiedziała, że dziś idziemy do wesołego miasteczka. Ale jak się okaże, że to prawda to postaram się go zgubić. A to będzie bardzo łatwe.

- Chodź wreszcie!- krzyknęłam do Kate.

- Czekaj sekundę. - odpowiedziała zza drzwi.

Czekałam na nią. Ona jeszcze szykowała się do wyjścia. Tylko nie rozumiem co ona tam tak długo robi. Ileż można się ubierać w zwykłe ciuchy?!

- Już jestem gotowa.- powiedziała do mnie gdy wyszła z pokoju.

- Nareszcie.

Wyjęłam z kieszeni telefon. Włączyłam nawigacje. W końcu nie mam bladego pojęcia jak dotrzeć do tego wesołego miasteczka.

Wyszłyśmy z hotelu. Szłam dokładnie tak jak pokazywał nam nasz nawigator. Niestety była to bardzo długa wędrówka. Na szczęście po godzinie chodzenia dotarłyśmy na miejsce.

  Jak zobaczyłam te wszystkie atrakcje to mi się zakręciło w głowie. Przecież to jakieś śmiertelne tortury! Gdzie ta Kate mnie zabrała?! Przecież ja tutaj zginę!

- O! Patrz kto tu jest!- krzyknęła udając zdziwioną ale jej to nie wyszło.

Nawet nie spojrzałam w kierunku przez nią wskazanym a już wiedziałam kto to. Byłam pewna.

- Ethan chodź tu!- krzyknęła do niego.

Czyli ma na imię Ethan. Ale skąd ona to wie?!

- Cześć Kate. Cześć Izabela.

- Cześć.- powiedziałyśmy równocześnie.

- O nie! Zapomniałam zabrać ze sobą swoich pieniędzy!- krzyknęła Kate.

Tym razem jej wyraz twarzy mówił, że to nie było zaplanowane.

- Zapłacę za ciebie a ty później oddasz mi pieniądze.- powiedziałam do niej.

- Dobrze.

Poszliśmy we trójkę w stronę wejścia. Szatyn poszedł za nas zapłacić. Gdy chciałam zaprotestować on mi na to nie pozwolił.

- To ja dziś wam to zasponsoruje. A wy mi się odwdzięczycie kiedy indziej.- powiedział.

Weszliśmy do na wielki plac. Było tam mnóstwo atrakcji. Nie wiem czy zdążymy obejść połowę z nich w ten czas przez który tu będziemy.

- Ile mamy czasu?- zapytałam szatyna.

- Jesteśmy tu do dziewiętnastej.- odpowiedział mi.

- Że co?!- krzyknęłam.

Przecież to osiem godzin! Jak ja mam z nim tyle wytrzymać?! I ile ten bilet kosztował?!

- Wolę nie pytać ile zapłaciłeś za bilet.- powiedziałam.

- Dla mnie to nie wiele. Przecież to tylko tysiąc złotych.

Gdy to powiedział otworzyłam szeroko oczy.

- Ale ja nie mam przy sobie aż tylu pieniędzy! A jeszcze chciałam kupić jakieś pamiątki! Nie mogłeś zarezerwować czasu na dwie godziny?

- Nie. A zresztą wy macie do spłacenia tylko pięćdziesiąt złotych.

- Nie rozumiem.

- Nie zależy mi aż tak bardzo na tych pieniądzach. Ale żeby nie było możecie mi oddać po pięćdziesiąt złotych i będziemy kwita.

- Ok. - odezwała się Kate - To gdzie idziemy najpierw?- zapytała.

- Na ten rollercoaster.- Ethan wskazał jakąś wysoką konstrukcję która dla mnie nie wyglądała zachęcająco.

Przecież to minimalnie dwieście metrów nad ziemią! Ja tam sekundy nie przeżyję.

- Ja się tam nie wybieram.- powiedziałam stanowczo.

- Już nie masz wyjścia.- powiedział.

  Nie wiem jakim sposobem staliśmy już w kolejce. W dodatku byliśmy pierwsi. Pewnie się wepchalismy. Szatyn wsiadł do pierwszego wagonika. Ja chciałam usiąść wraz z Kate. Niestety ona usiadła z kimś innym co znaczyło, że został mi tylko Ethan. Usiadłam obok niego. Zapiełam pasy na wszelki wypadek.

- Jesteś gotowa?- zapytał z uśmieszkiem.

  Wyglądał podejrzanie. Tylko dlaczego? Zaraz, zaraz....Przecież ja wsiadłam do wagonika rollercoastera który jest ogromny i ma bardzo długi i straszny tor! Czemu ja to zrobiłam?! Przecież ja tutaj zginę! Wszyscy zginemy! Czemu ja tu weszłam?! Czemu?!

- To było zaplanowane tak?- zapytałam go.

- Tak.

  Złapałam się rączki i zamknęłam oczy. Wolę nie widzieć co się będzie zaraz działo.

Poczułam, że ruszyliśmy z miejsca. Jechaliśmy powoli. Postanowiłam otworzyć oczy. A to był mój błąd. Jechaliśmy wolno ponieważ wjeżdżaliśmy na bardzo wysoki tor. Odruchowo zerknęłam poza wagonik. Widziałam stąd prawie cały plac. Aż mi się zakręciło w głowie. Po chwili poczułam jakbyśmy się zatrzymali. Niestety domyśliłam się dlaczego.
   
  Od razu gdy poczułam,że wagonik ruszył zamknęłam oczy i zaczęłam się wydzierać. Z tego co słyszałam nie tylko mnie to przeraziło. A jechaliśmy wtedy naprawdę szybko. Prawie co sekundę zdawało mi się, że zaraz wypadne z wagonika. Nie wiem dlaczego ale odruchowo złapałam Ethana za ramię. Wolałam nie wiedzieć jak wyglądałam w tamtej chwili gdy się o tym zorientowałam.

- Aaaaa!- wydarłam się na cały głos gdy pokonywaliśmy pierwszą spirale.

To było straszne.

- Jeśli przeżyję to cię zabiję za to, że mnie tu zabrałeś!- krzyknęłam do szatyna który siedział obok mnie.

  Jechaliśmy dalej. Niestety okazało się, że to co przetrwałam to dopiero początek trasy rollercoastera. A to mnie załamało. I zdziwiłam się gdy zobaczyłam, że Ethan siedzi uśmiechnięty i wcale nie wygląda na przerażonego. Lecz gdy poszukałam wzrokiem Kate zobaczyłam, że ona też żałuję tego, że tu weszła.

- Aaaaaa!- wydarłam się jeszcze głośniej niż wcześniej.

  Właśnie jechaliśmy do góry nogami. Dziwiłam się, że jeszcze nie wypadliśmy z tych wagoników. Jeszcze mocnej trzymałam się ramienia mojego towarzysza.

- Aaaaaa!- wszyscy się wydzierali gdy przyśpieszyliśmy.

Do tych wszystkich nie należał Ethan. Tylko on spokojnie przetrwał te tortury. Tylko nie wiem jak to możliwe.

     Szybko jechaliśmy w górę a potem w dół i tak że trzy razy. Mnie rozbolała głowa ale trwało to tylko przez chwilę. Potem robiliśmy jakieś slalomy przez które chciało mi się zwrócić moje śniadanie. W dodatku jechaliśmy bardzo szybko co bardziej pogorszyło mój stan. Chciałam już tylko aby to wszystko się już skończyło. Po pewnym krótkim czasie który dla mnie był jak sto lat dotarliśmy do końca. Byłam przeszczęśliwa. Miałam zamiar odpiąć się i wyjść z tego wagonika. Odwróciłam się więc w stronę mojej przyjaciółki. Okazało się, że ona nie szykowała się do wyjścia. Po chwili znów powoli ruszyliśmy co mnie zdziwiło.

- Mamy aż trzy rundki.- powiedział do mnie Ethan gdy zobaczył moją minę.

Wtedy się załamałam. Przecież ja tego nie przeżyję!

- Protestuję! - powiedziałam ale było już za późno.

Zaczęła się następna runda.

- Jak mogłeś?!- krzyknęłam do niego próbując przekrzyczeć innych krzyczących.

Niestety jakoś będę musiała to przetrwać.

Jesteś moją mate /ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz