Gdybym miał wybrać moment z tobą, który lubiłem najbardziej, to po prostu nie dałbym rady. Podobała mi się każda chwila, którą mogliśmy spędzać razem, a od czasów naszego poznania, nazbierało ich się mnóstwo. Czasem lubiłem jakieś spotkanie za najdrobniejszy szczegół, miłe słówko, które do mnie rzuciłeś czy głupią minę, którą zrobiłeś. Jednak tylko niektóre zapadały mi dokładniej w pamięć. Jak na przykład nasz wyjazd do twojej babci.
Pamiętam, że miałeś jechać sam, a nie za bardzo tego pragnąłeś. Twoja babcia mieszkała na wsi i po prostu zanudziłbyś się tam, a ja zamartwiłbym się na śmierć z powodu kiepskiego zasięgu, więc w końcu uzgadniając to ze wszystkimi dorosłymi, pojechaliśmy w dwójkę.
W domu twojej babci nie było za dużo miejsca, więc obaj pomieszkiwaliśmy w dość małym pokoiku, co mi osobiście pasowało ze względu na fakt, że dzieliliśmy łóżko. Trochę martwiłem się na początku, że mogą wyniknąć z tego drobne problemy - mógłbym przez przypadek przytulić cię przez sen lub obudzić się z erekcją - ale mówiłem sobie, że ze wszystkiego da się łatwo wytłumaczyć. Przecież to były zwykłe ludzkie odruchy, prawda? Poza tym wszystkie troski odchodziły w niepamięć, kiedy myślałem o spokojnych dniach na jakiejś farmie.
No dobrze, okazało się, że nie każda wieś jest jednocześnie farmą. Ale to nawet lepiej, bo jednak nie podobała mi się wizja wstawania o wczesnych godzinach, żeby zbierać jajka od kur czy doić krowy. To wydawało mi się jedynym minusem, który - jak się okazało - nawet nie istniał. Mogłem odetchnąć więc z ulgą.
Dni były wtedy długie i upalne, a my nie mieliśmy klimatyzacji, ale za to posiadaliśmy możliwość chodzenia nad strumyki, w których się kąpaliśmy. Mogłem widzieć ciebie w samych bokserkach tak często, że ten widok utkwił mi w pamięci. Nie martw się, nie wykorzystałem go nigdy źle.
Trzeciej nocy nie spaliśmy, leżąc wciąż w trawie blisko domu. Wydawało mi się, że twoja babcia nawet nie wie o tym, że nie znajdowaliśmy się w swoim łóżku, ale nie kłopotałem się dodatkowymi myślami, czy powinniśmy ją powiadomić. Wiedziałem, jakby się to skończyło, więc korzystałem z wolności. Byłem śpiący już po północy, ale dzielnie leżałem obok ciebie, kiedy ty robiłeś szlaczki palcem na moim ramieniu.
- Szkoda, że nigdy nie zainteresowałem się astronomią - westchnąłeś wtedy, tęsknie patrząc w niebo. - Chciałbym znać nazwy różnych konstelacji czy chociażby pojedynczych gwiazd.
- A czy to nie straciłoby na magii? - spytałem cię.
Milczałeś chwilę, tylko błądząc dłonią. Byłeś od dziecka osobą, która lubiła mnie dotykać, więc nie reagowałem przesadnie na każde muśnięcie. Na początku odbierałem je z dodatkowym dreszczykiem, ale potem wszystko wróciło do normy. Tylko ty potrząsałeś moim kolanem zamiast ramieniem, kiedy chciałeś zwrócić na siebie moją uwagę. Tylko ty klepałeś mnie beztrosko po udzie, kiedy byłeś rozbawiony. Tylko ty zapisywałeś mi palcem odpowiedzi na nogach, kiedy nie mogliśmy rozmawiać na sprawdzianie. Nawet Dylan tego nie robił, a to on zwykle był tym najmniej zasadowym.
- Nie wiem, nie mam pojęcia. Ale podoba mi się to, że tutaj widać je dużo bardziej. Z mojego okna widok przysłania mi blok na przeciwko. Niemal wszędzie niebo zasłaniają budynki. Ale jak już znajdziesz dobre miejsce, to i tak jest wokół za jasno, żeby cokolwiek widzieć - zauważyłeś, wzdychając ciężko. - Więc uważam, że gdybym czytał jakieś książki o kosmosie, to byłoby nawet lepiej. To takie... Nie wiem, jak to określić! - jęknąłeś, uderzając wolną dłonią w ziemię obok swojego ciała. - Ale to takie, kiedy długo czegoś pragniesz i wyobrażasz sobie setki razy tą chwilę, a potem dostajesz to. I jest tak jakby tylko twoje.
Twój głos robił się coraz bardziej marzycielski, więc roztropnie nie wypomniałem ci, że jestem tuż obok i patrzę w te same gwiazdy. Jak zapewne mnóstwo osób. Nie chciałem zabierać ci twojej magii, twojego kawałka nieba.
CZYTASZ
Niczym żonkile
Short StoryMiłość nie musi być miłymi chwilami, ciepłymi ramionami i wesołym uśmiechem. Czasem miłość może być niczym serce owinięte w bandaże stworzone z potłuczonego lustra lub przedłużające się latami tortury, które sami na siebie sprowadziliśmy. Kwaśno-gor...